Cierpienie na to jest dane człowiekowi, ażeby Bóg szczególnie mógł w życiu ludzkim zwyciężyć. On Sam. Ten Bóg, który stał się człowiekiem i umarł na krzyżu i zwyciężył przez krzyż. Zwycięża także przez każdy ludzki krzyż.
ks. Stanisław Michałowski: Już wkrótce będziemy świadkami wielkiego wydarzenia w życiu Kościoła, ale i naszego kraju, z którego wywodzi się nowy Błogosławiony. Nie często zdarza się to za życia aż tylu świadków świętości osoby wynoszonej na ołtarze, aż tylu pamiętających jego życie i czyny, jak ma to miejsce w przypadku papieża Jana Pawła II. Dlatego zwracam się do jednego z tych świadków – księdza prałata Henryka Zganiacza.
- Księże Prałacie, w roku drugiej pielgrzymki Ojca świętego Jana Pawła II do Ojczyzny był Ksiądz proboszczem Katedry p.w. Chrystusa Króla, w Katowicach, które miały wówczas szczęście gościć u siebie Papieża.
Ks. Prałat Henryk Zganiacz:Tak, rzeczywiście; wizyta Ojca świętego na śląskiej ziemi była dla naszego regionu wielkim wydarzeniem, a dzień20 czerwca 1983 roku na zawsze zapisał się także w historii katowickiej katedry, której od roku 1973 byłem proboszczem.
ks. S.M.:Jak tamten dzień utrwalił się w pamięci Księdza Prałata?
ks. H.Z.:Ojciec Święty swoje spotkanie z mieszkańcami Śląska rozpoczął w tym dniu od wizyty na katowickim, sportowym lotnisku na Muchowcu. Pamiętam, że pogoda tego dni była bardzo niesprzyjająca. Ludzie długie godziny oczekiwali na spotkanie z Papieżem w strugach ulewnego deszczu, stojąc po kostki w błocie. Inni już od wczesnych godzin przedpołudniowych gromadzili się przed katedrą, a chorzy i weterani pracy z odpowiednimi wejściówkami wewnątrz świątyni. Na lotnisku odbyła się Msza święta koncelebrowana i główne spotkanie wielu tysięcy wiernych przybyłych z całego Śląska z Janem Pawłem II.
Ludzie witali Papieża także wzdłuż całej trasy przejazdu z lotniska do katowickiej katedry, którą Ojciec święty przebył samochodem. O godzinie 12.00 teren wokół katedry Chrystusa Króla był już szczelnie wypełniony modlącymi się wiernymi.
Pamiętam, że służby mundurowe użalały się na pielgrzymów, że niektórzy z nich, zachowują się „niegrzecznie”…
Ks. S.M.: Niegrzecznie? W jaki sposób?
Ks. H.Z.:Kiedy ich zapytano, co to znaczy „niegrzecznie”, odpowiadali, że ludzie pokazują dwa palce ułożone w kształcie litery „V”. Litera „V” miała oznaczać „Viktorię” czyli „Zwycięstwo”. W tamtych czasach – a pamiętajmy, że był to rok 1983 – ten symboliczny znak ówczesnym władzom bardzo źle się kojarzył. Ten gest chwilkę później powtórzyli także wierni zgromadzeni wewnątrz katedry.
Ks. S.M.:Pamięta Ksiądz Prałat chwilę spotkania z Ojcem Świętym?
Ks. H.Z.: Tak, oczywiście. Było ono dla mnie wielkim i miłym przeżyciem. Jako gospodarz parafii powitałem Jana Pawła w drzwiach świątyni. Po uściśnięciu i ucałowaniu dłoni Ojca Świętego, towarzyszący Papieżowi Biskup Katowicki Herbert Bednorz przedstawił mnie słowami: „To jest proboszcz naszej katedry”. A na to, ku mojemu zdziwieniu, Ojciec Święty odpowiedział: „My się doskonale znamy z Krakowa i ostatnio z odwiedzin w Rzymie”. Nie myślałem, że Ojciec Święty. zapamiętał mnie, skromnego studenta, któremu przez dwa lata, jako profesor, wykładał etykę.
Po tym powitaniu Jan Paweł II - w towarzystwie Księdza Biskupa Herberta Bednorza i moim - przeszedł prawą stroną katedry, pomiędzy witającymi go, wzruszonymi chorymi i inwalidami pracy. Przemierzając ogromną przestrzeń katedry podawał im ręce, a młodszych głaskał po głowach, aż wreszcie dotarł do kaplicy Najświętszego Sakramentu, gdzie czekał na niego klęcznik. Po dłuższej chwili, którą spędził zatopiony w modlitwie, Jan Paweł II skierował się przed główny ołtarz, gdzie siedząc na specjalnie na tę okazje przygotowanym tronie, wysłuchał wykonanego przez chór i orkiestrę utworu Wojciecha Kilara zatytułowanego „Viktoria”. Utwór ten nasz wielki, śląski artysta skomponował na prośbę Biskupa Katowickiego, dla uczczenia rocznicy zwycięstwa króla Jana III Sobieskiego pod Wiedniem i drugiej pielgrzymki Ojca Świętego do Ojczyzny. Zauważyłem, że Papież przyjął ten utwór z wyraźnym zadowoleniem i satysfakcją, dlatego nietrudno zrozumieć, dlaczego w skierowanych do wiernych słowach nawiązał właśnie do zwycięstwa:
„”Bóg zapłać” za tę wspaniałą kompozycję, której mogliśmy wysłuchać w katowickiej katedrze Chrystusa Króla… Słowa Jana III Sobieskiego po zwycięstwie pod Wiedniem: <Venimus, vidimus, Deus Vicit!> (Przybyliśmy, ujrzeliśmy, zwyciężył Bóg!) – pragnę skierować w szczególny sposób do Was, drodzy Bracia i Siostry, którzy wypełniacie tę katedrę jako inwalidzi pracy, jako osobny zespół głuchoniemych… Czegóż Wam życzyć, jak nie tego, ażeby w Waszym trudnym życiu zwyciężył Bóg. W tym życiu, które jest wypełnione cierpieniem tak dalece, że nie możecie już pracować, że musicie szukać oparcia u innych: ażeby w tym życiu zwyciężył Bóg! Bo cierpienie na to jest dane człowiekowi, ażeby Bóg szczególnie mógł w życiu ludzkim zwyciężyć. On Sam. Ten Bóg, który stał się człowiekiem i umarł na krzyżu i zwyciężył przez krzyż. Zwycięża także przez każdy ludzki krzyż. Ja Wam życzę, aby w życiu każdego z Was zwyciężył Chrystus - ukrzyżowany Bóg. I życzę Wam również, ażeby za cenę Waszego zwycięstwa, Waszego cierpienia – Bóg zwyciężał w innych…”.
Ks. S.M.:Jak słuchacze przyjęli te słowa swojego Pasterza?
Ks. H.Z.:Zauważyłem, że ludzie słuchali z wielką uwagą. Oczy wszystkich zgromadzonych w świątyni skierowane były z wdzięcznością w kierunku papieża-Polaka, który w zniewolonej Ojczyźnie i do ludzi niejako „zniewolonych” przez krzyż choroby, cierpienia i wynikających z tego ograniczeń, potrafił mówić z mocą o zwycięstwie. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że mówił o ich osobistym cierpieniu, ale i o zbiorowym cierpieniu naszej Ojczyzny, że mówił do nich, ale także… za nich.
Ks. S.M.:Czy przypomina sobie Ksiądz Prałat jeszcze inne ważne słowa, które padły w katedrze Chrystusa Króla 20 czerwca 1983 roku?
Ks. H.Z.:Pamiętam szczególnie słowa o misji, o zadaniu, jakie Papież powierzył ludziom chorym. Powiedział między innymi:
„Modlitwa i ofiara jednych służy innym i dlatego Wasze cierpienie nie jest tylko cierpieniem, ale jest także apostolstwem. Apostolstwo pomaga zwyciężać Bogu w ludziach, w świecie. Życzę Wam, ażeby Wasze cierpienie było takim apostolstwem, ażeby Bóg zwyciężał w Was i przez Was”.
Ks. S.M.:To ważne słowa także dla członków stowarzyszenia Apostolstwo Chorych, którego nazwa jak i podstawowe założenia doskonale korespondują z tym apelem Jana Pawła II…
Ks. H.Z.:Tak, nasz wielki Rodak – Jan Paweł II doskonale rozumiał chorych i cierpiących, a oni rozumieli Jego. Dlatego nikogo nie zdziwiła prośba, którą na zakończenie skierował do zgromadzonych w katedrze. Powiedział:
„Przyjmijcie również moją prośbę o modlitwę, bo zawsze z największym zaufaniem i z największą nadzieją zwracam się o modlitwę do ludzi cierpiących”.
Ks. S.M.:Myślę, że następne lata pontyfikatu jeszcze bardziej uwypukliły tę szczególną więź łączącą Jana Pawła II z ludźmi cierpiącymi… Czy to te właśnie słowa zakończyły spotkanie w katowickiej katedrze?
Ks. H.Z.:Oczywiście przyjęliśmy jeszcze z rąk Ojca Świętego papieskie błogosławieństwo dla Kościoła na Śląsku, dla jego pasterzy i wszystkich wiernych, zwłaszcza tych zgromadzonych w katedrze, jak i szczelnie wypełniających plac przed nią.
Przed opuszczeniem świątyni Papież skierował się w kierunku dużej grupy głuchoniemych, przytulał ich i błogosławił. Zanim nas opuścił, udał się ponownie do kaplicy Najświętszego Sakramentu, gdzie odebrał z rąk kompozytora utworu „Viktoria” partyturę tego dzieła i przez chwilę rozmawiał z panem Wojciechem Kilarem. Wychodząc z katedry Ojciec Święty tym razem podawał ręce i ściskał żegnających go chorych, zgromadzonych po przeciwnej stronie.
Myślę, ze wszyscy żegnaliśmy Go ze smutkiem, ale i z nadzieją na kolejne spotkanie, niosąc w sercach słowa, które pozostawił nam na lata, które miały dopiero nadejść: „Venimus, vidimus, Deus vici” – „Przybyliśmy, ujrzeliśmy, zwyciężył Bóg”.
------------------------
Z Księdzem Prałatem Henrykiem Zganiaczem rozmawiał ks. Stanisław Michałowski – Krajowy Duszpasterz Apostolstwa Chorych
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.