Była osobą bardzo szlachetną, dyskretną, współczującą innym, dlatego wiele osób powierzało jej swoje troski i problemy, prosząc o radę. Bardzo kochała Kościół, modliła się często za kapłanów, o nowe powołania kapłańskie, zakonne i misyjne.
Droga Redakcjo „Apostolstwa Chorych”!
Przesyłam garść wspomnień o Renacie Szydło, która zmarła 31 stycznia 2011 r. w wieku 73 lat. Była człowiekiem niezwykłym. Od dzieciństwa doświadczała wielu cierpień i trudności życiowych i od wielu lat była członkiem Apostolstwa Chorych.
Pani Renata urodziła się 20 maja 1937 r. w Zabrzu, na terenie parafii św. Andrzeja i tu przeżyła całe swoje życie. Jej dzieciństwo przypadło na trudne czasy; wraz z całą rodziną doświadczała głodu i przeżywała liczne wojenne udręki. W młodości pragnęła zostać pielęgniarką, ale trudne warunki materialne rodziny spowodowały, ze musiała wcześnie podjąć pracę zarobkową. Dlatego po ukończeniu liceum podjęła naukę w pomaturalnej szkole budowlanej, w trybie wieczorowym.
Kiedy miała 18 lat, jakiś niefrasobliwy chłopak uderzył ją śnieżką w oko, w wyniku czego straciła możliwość widzenia tym okiem. Wcześnie zmarła jej matka, a rodzinę zaczęły nawiedzać choroby. Siostra Dorota zachorowała na gościec postępujący i depresję, ojciec na serce a samotny kuzyn doznał paraliżu. Renata z ogromnym oddaniem opiekowała się cierpiącymi bliskimi aż do ich śmierci, nie mając czasu zająć się własnym zdrowiem, choć i jej choroby nie oszczędzały. W ostatnim okresie życia swojej siostry musiała nawet zrezygnować z pracy zawodowej, gdyż siostra wymagała ciągłej opieki. Po śmierci bliskich, kiedy wydawało się, że Renata może już zatroszczyć się o własne zdrowie, przed kościołem otoczyła ja grupa satanistów, z których jeden popchnął ją i przewrócił, w wyniku czego złamała się szyjka kości udowej. W szpitalu założono jej endoprotezę, ale tak nieudolnie, że już do końca życia, przy każdym kroku odczuwała ból, zaś nieleczona przez lata osteoporoza spowodowała znaczne przygarbienie i zniekształcenie sylwetki.
Mimo tych wszystkich cierpień Pani Renata nie załamała się. Przeciwnie, jeszcze bardziej mobilizowały ją one do działania. Gdy 16 października1978 r. papieżem został Polak – Karol Wojtyła – Jan Paweł II – ofiarowała w jego intencji wszystkie swoje cierpienia. W 1997 r. założyła w swojej parafii Apostolstwo Dobrej Śmierci liczące obecnie 158 członków, a w 1999 r. Papieskie Dzieło Rozkrzewiania Wiary, które obecnie posiada 100 członków. W 1999 r. założyła też Żywy Różaniec Misyjny – obecnie liczący 7 róż, czyli 140 członków. Od 1994 r. włączała się tez w prace parafialnego „Caritasu” poprzez modlitwę i posługę duchową względem chorych, których pocieszała. Starała się, aby mogli korzystać z sakramentów świętych, a gdy trzeba było, organizowała dla nich krąg osób opiekujących się nimi. Szczególną troska obejmowała ludzi starych, zniedołężniałych i niepełnosprawnych, organizując dla nich specjalne pielgrzymki autokarowe z niemęczącym programem i kilkugodzinnym odpoczynkiem na łonie natury.
Była osobą bardzo szlachetną, dyskretną, współczującą innym, dlatego wiele osób powierzało jej swoje troski i problemy, prosząc o radę. Bardzo kochała Kościół, modliła się często za kapłanów, o nowe powołania kapłańskie, zakonne i misyjne. Organizowała duchowa adopcję dla kapłanów, sióstr zakonnych, a także dla dzieci z pobliskiego Domu Dziecka. Z poddaniem się woli Bożej przyjmowała każde cierpienie. Nawet przed śmiercią, na pytanie, czy bardzo odczuwa ból, odpowiadała: „Pan Jezus bardziej cierpiał, więc i my możemy trochę cierpieć. W ostatnim miesiącu życia zaczęła wyraźnie tracić siły, aż rankiem 31 stycznia bieżącego roku zasnęła w Panu. Niech Bóg będzie jej radością i nagrodą w niebie!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.