Polska szkoła – poprawny politycznie ciemnogród

Niedziela 27/2011 Niedziela 27/2011

O lakierowaniu, kolorowaniu i komercjalizacji polskiej szkoły, oduczaniu samodzielnego myślenia i efektach dostosowywania podstawy programowej do światowych kanonów z prof. Andrzejem Waśko rozmawia Wiesława Lewandowska

 

– W ten sposób szkoła ma ułatwiać poruszanie się we współczesnym świecie…

– Tak to uzasadniano. Dlatego też do programu języka polskiego szerokim frontem wprowadzono publicystykę. Na egzaminach maturalnych i w podręcznikach często cytuje się artykuły z „Gazety Wyborczej” albo publicystykę radiową czy telewizyjną… Można z łatwością zauważyć, że 100 proc. tych cytatów pochodzi z politycznie poprawnych mediów. Pozornie ma to służyć temu, żeby młodzież nauczyła się rozumieć komunikaty medialne.

– I tak ich nie rozumie!

– To prawda, a jedynym efektem takiego zaśmiecania programu szkolnego wyselekcjonowanymi tekstami dziennikarskimi jest to, że młodzież przyzwyczaja się, iż istnieje kanon poprawnego myślenia, reprezentowany przez tytuły cytowane w podręcznikach.

– Można powiedzieć, że współczesna polska szkoła uczy politycznej poprawności?

– Zdecydowanie, wymusza wręcz tę polityczną poprawność! I wydaje się, że jest to istotny cel wielu działań należących do tego pakietu reform, z którymi właśnie mamy do czynienia.

– Zreformowana polska szkoła ma walczyć z ciemnogrodem, a jednocześnie tworzy poprawny politycznie ciemnogród?

– Tak, to bardzo dobre określenie, polska szkoła tworzy „politycznie poprawny ciemnogród”, bo jeżeli nie uczy historii, nie uczy geografii, nie uczy znajomości kanonu kultury, to efektem takiej edukacji może być tylko człowiek powierzchownie nowoczesny, a w gruncie rzeczy ograniczony, pozbawiony wyobraźni, niesamodzielny, wierzący bezkrytycznie w to, co słyszy w mediach, a w konsekwencji naprawdę bezbronny wobec wyzwań życia.

– Szkoła ogólnokształcąca, pilnie dostosowana do światowych wzorów nie dostarcza elementarnej wiedzy o świecie i życiu?!

– Tak, obserwujemy coraz większą zapaść w dziedzinie wiedzy młodzieży o świecie, nawet tej najbardziej podstawowej. Kilka lat temu zorientowałem się, że studentka drugiego roku polonistyki nie wie, co znaczy zwyczajowy tytuł „Dziady drezdeńskie” – nie wie, że przymiotnik pochodzi od miasta Drezno, nie wie nawet, gdzie leży Drezno… Od tego czasuco roku zadaję studentom to właśnie pytanie. Odpowiedzi są następujące: Drezno leży na Litwie, na Ukrainie, w Austrii… Młodzież naprawdę niewiele wie, nie potrafi odróżniać polskich dynastii, nie zna geografii… Za to lubi mówić o tym, co czuje, albo co się jej wydaje, i czeka na akceptację. Oczywiście, są i krzepiące, ambitne wyjątki.

– Mamy zatem pierwsze efekty przekształcania szkolnictwa w bardziej radosne, ale ten proces „doskonalenia” systemu edukacji jeszcze się przecież nie skończył… Co dalej?

– Najgroźniejsze dziś wydaje się to, że reforma edukacji, zwłaszcza od momentu, gdy stery objęła minister Hall, zmierza najwyraźniej ku komercjalizacji. Szkołę zaczęto traktować nie jako instytucję kulturalną, nie jako instytucję państwową czy miejsce szczególnie wyróżnione i jedyne w swoim rodzaju, lecz jako zakład usługowy, w którym klienci, czyli uczniowie i rodzice, zgłaszają się do obsługi, którą stanowią nauczyciele i urzędnicy oświatowi. Przyjmuje się założenie, że jedynym modelem poprawnie działającej organizacji jest spółka prawa handlowego, a więc celem proponowanych przez panią minister zmian jest przekształcenie szkół w spółki prawa handlowego, prowadzone przez jakieś podmioty fizyczne albo prawne…

– … już nawet nie samorządy?

– Samorządy w tym projekcie są ogniwem pośredniczącym. Administracja centralna przerzuca na nie ogromną ilość obowiązków organizacyjnych i finansowych z całkowitą świadomością, że sobie nie poradzą, bo mają za mało pieniędzy... Poza tym samorządy na poziomie gminy, a nawet powiatu, nie mają wyspecjalizowanych kadr. Moim zdaniem, z całkowitą premedytacją stawia się dziś samorządy w przymusowej sytuacji, żeby musiały się desperacko zwracać do podmiotów zewnętrznych, np. do stowarzyszeń rodziców, fundacji i innych organizacji, które zgodzą się prowadzić szkoły, ale oczywiście, już bez Karty Nauczyciela, opierając się na zewnętrznych funduszach…

– I bez państwowej kontroli? Planuje się likwidację kuratoriów.

– Nadzór zostaje przerzucony na samorządy, a „wspomaga” się je w ten sposób, że zamiast kuratoriów mają powstać spółki oferujące samorządom prowadzenie nadzoru pedagogicznego, czyli ocenę pracy szkół.

– Kto na tym zarobi?

– Na to pytanie łatwo odpowiedzieć. Zarobią ci, którzy już dość dobrze zarobili na reformie oświaty… Przede wszystkim ci, którym uda się przechwycić europejskie fundusze strukturalne i którzy otrzymają zlecenia np. na budowę placów zabaw przy szkołach, na to ciągłe „kolorowanie i lakierowanie”… Gorszące jest to, że w sytuacji, kiedy 30 proc. szkół nie spełnia warunków sanepidu, budujemy place zabaw, koniecznie o pomarańczowym kolorze podłoża… Z całą pewnością tych ludzi sukcesu w oświacie jest i będzie sporo.

– Nie są nimi z pewnością ani nauczyciele, ani uczniowie...

– Nauczyciele biednieją i coraz bardziej obawiają się, że stracą pracę, rodziców nie stać na podręczniki, które ciągle się zmieniają i są coraz droższe… Nawet uczniowie nie są zadowoleni.

Prof. Andrzej Waśko – polski literaturoznawca i wykładowca, badacz romantyzmu, były wiceminister edukacji narodowej. Obecnie jest pracownikiem Katedry Historii Literatury Oświecenia i Romantyzmu Wydziału Polonistyki UJ oraz Instytutu Kulturoznawstwa Wydziału Filozoficznego Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum” w Krakowie.


 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...