Wznoszone dzisiaj w Polsce kościoły wołają do nieba – o pomstę. Na szczęście są i takie, które do nieba kierują myśl wierzących. Czy Kościołowi uda się wyznaczyć nowe standardy estetyczne?
Ciekawym przykładem współczesnej architektury sakralnej jest kaplica Votum Aleksa w Tarnowie nad Wisłą. Projekt Marty i Lecha Rawińskich uderza minimalizmem i ascezą. Ta niezwykła świątynia wydaje się zbudowana nie tylko z gontu, betonu i szkła, ale i z ciszy, co czyni ją niejako „przezroczystą” – materia zostaje tu niemal uduchowiona. Podobne wrażenie robi greckokatolicka cerkiew Narodzenia Przenajświętszej Bogarodzicy w Białym Borze (1992-97) na Pomorzu Zachodnim. Jest ona urzeczywistnieniem marzenia Jerzego Nowosielskiego, który pragnął zaprojektować świątynię od początku do końca – czyli zarówno jej wystrój, jak i bryłę. Jego projekt tak dalece odbiega od tradycyjnej sztuki cerkiewnej, że parafianie długo nie kryli sceptycyzmu.
Nie pierwszy to przypadek braku zrozumienia dla wizji artysty. Rozwiązania proponowane przez Nowosielskiego nieraz budziły dystans. Przyzwyczajeni do tradycyjnej, często barokowej estetyki, wierni często nie doceniali oryginalnych projektów artysty, które odznaczały się z biegiem lat coraz większą prostotą i dyscypliną.
Dobrym przykładem jest tu polichromia kościoła w Jerzmanowicach, nad którą Nowosielski pracował w latach 1959-60. Wzbudziła ona silny opór. Proboszcz pisał do artysty, że jego parafianie „nie chcą takiego malowania jak zaczęte (...) za tym idzie odmowa ofiar i koniec sprawy”. I dalej apelował, żeby: „dać kolory pastelowe (niebieski kolor szpeci kościół, bo przypomina chałupę); (...) dać świętych nowych, z jasnymi, pięknymi twarzami, żeby je było widać (...). Prosiłbym bardzo, żeby te usterki poprawić, twarze wyrównać i rozweselić (...). Taki kościół lubi bogactwo polichromii, a nie monotonny prymityw”.
Doświadczenia z niezrozumieniem wizji Nowosielskiego uzmysławiają jeden z licznych problemów współczesnej architektury sakralnej i tych, którzy ją tworzą – dojrzały artystycznie i teologicznie projekt nie musi spotykać się z akceptacją tych, dla których powstał. Nowatorska i wysublimowana artystycznie wizja może być niedoceniona, czy wręcz niezrozumiana. Zdaniem historyka sztuki prof. Ryszarda Kasperowicza z KUL winny jest tu „niedostatek wykształcenia w dziedzinie sztuki wśród księży. To słabe wykształcenie w dziedzinie sztuki dotyczy w ogóle całego polskiego społeczeństwa i wszystko wskazuje (...), że ten poziom będzie się obniżał. Nawet więc jeżeli księża mają w kwestii sztuki wyczucie, to przecież są jeszcze wierni, którzy oczekują określonej sztuki, często niestety niewysokich lotów”. A ks. Knapiński dodaje: „Wraz z rewolucją przemysłową, obok rozwiązań prowizorycznych, pojawił się kicz w Kościele instytucjonalnym, który znalazł swój wyraz w wystroju świątyń (...). Tandetnie próbuje pokazać prawdy wiary bez pogłębionej refleksji (...). Szkoda, że niekiedy występuje on wraz z kiczowatą posługą duszpasterską, w liturgii i kazaniach”.
Mało kto zastanawia się nad tym, czy kicz jest grzechem – konstatuje ks. Knapiński. Podczas seminarium „Architektura i sztuka kościołów w świetle liturgii”, które odbyło się w 2009 r. w warszawskiej kurii, prof. Konrad Kucza-Kuczyński z Politechniki Warszawskiej, projektant wielu polskich kościołów, skarżył się na brak propagowania dobrych wzorców i opiniowania powstałych już kościołów, mimo że materiał do porównań jest olbrzymi – w Polsce przez 45 lat po Soborze zbudowano ponad 2 tysiące obiektów sakralnych. Zdaniem prof. Kucza-Kuczyńskiego obecne przepisy kościelne nie dają precyzyjnych zaleceń co do kształtowania przestrzeni domu Bożego. Pozostawiają w tym względzie dużo wolności, a to siłą rzeczy rodzi również trudności.
Postulat opiniowania powstałych już świątyń przez kompetentne grono to pomysł godny realizacji. Tym bardziej że, jak zauważa prof. Kasperowicz, „trudno zaprzeczyć, że autorytetem Kościoła nierzadko podpierają się artyści marni, którzy wykorzystują pobożność i wrażliwość wiernych do realizacji swoich artystycznie wątpliwych pomysłów”. Dlatego warto, aby Kościół zacieśnił więź ze światem sztuki i kultury. To droga sprawdzona nie tylko w odległej przeszłości. Ks. prof. Knapiński przypomina: „Odrodzenie architektury kościelnej nastąpiło w latach 50. XX w. z inicjatywy dominikanów francuskich. Pozyskali oni najwybitniejszych twórców, architektów i malarzy”.
Takie rozwiązanie godne jest naśladowania, choć zapewne jego realizację mogą ograniczać względy ekonomiczne. Zaproszonym przez francuskich dominikanów twórcom zadano poszukiwanie nowych form wyrazu tradycyjnego orędzia Kościoła. Jednym z efektów tych poszukiwań była kaplica Notre-Dame-du-Haut na przełęczy Ronchamp, zaprojektowana przez Le Corbusiera (1950-55).
Metropolita gdański ogłosił konkurs na projekt kościoła przy ulicy Wielkopolskiej w Gdańsku, do którego zaprosił renomowane zespoły trójmiejskich architektów. Abp Sławoj Leszek Głódź ufundował nagrody (I miejsce – 30 tys. zł, II – 20 tys., III – 10 tys. zł); zwycięzcę poznamy na początku września. Wyłoni go sąd konkursowy, w którym zasiedli m.in. dr Antoni Taraszkiewicz – dziekan Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej, wiceprezydent Gdańska – Wiesław Bielawski, Ryszard Gros – proboszcz powstającej parafii. Można mieć nadzieję, że w Gdańsku powstanie świątynia, której twórcy w tym, co widzialne, zdołają zawrzeć znak Niewidzialnego.
Na konieczność nawiązania więzi ze współczesną sztuką wskazywał II Sobór Watykański, a papież Paweł VI jeszcze przed jego rozpoczęciem, przemawiając do artystów w Kaplicy Sykstyńskiej w 1964 r., mówił: „Kościół potrzebuje was (...). Wy umiecie znaleźć formy przystępne i zrozumiałe dla rzeczy niewidzialnych (...). Trzeba przywrócić przyjaźń pomiędzy Kościołem i artystami”.
To wezwanie do dialogu ze sztuką współczesną ponowił Jan Paweł II w pamiętnym „Liście do artystów”. Bardzo ciekawie odczytał go pisarz Jerzy Sosnowski: „Przywołana w »Liście« formuła kalokagathii oznacza nie tylko dostrzeganie w dobru piękna, ale i w pięknie dobra, a to pociąga za sobą konieczność dowartościowania estetyki jako składnika życia prawdziwie chrześcijańskiego. Może przyjdzie czas, którego jednym z przejawów będzie powszechne zrozumienie, że nieposkromiona skłonność do kiczu to niedoskonałość charakteru, zawada na naszej drodze do pełnego człowieczeństwa (...). Że przykazanie miłości może obejmować także ukochanie trudnego piękna”.
Wszechobecny dziś kicz, posługujący się uproszczeniem, nieskomplikowany, łatwy do przyswojenia i wytworzenia jak fast food, pleniący się także w Kościele, przynagla, aby ten na nowo odważył się zaufać trudnemu pięknu i tym artystom, którzy go poszukują.
Katarzyna Jabłońska jest redaktorem miesięcznika „Więź”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.