Narodziny hollywoodzkiej sławy Tansmana zbiegły się z narodzinami Akademii Filmowej i Oscara. W latach 40. artysta zaliczany był do grona kompozytorów muzyki filmowej reprezentujących najwyższy poziom artystyczny.
Kolejny Polak w Hollywood, Leopold Stokowski, to postać tyleż fascynująca, co kontrowersyjna. Był on bez wątpienia jednym z najwybitniejszych mistrzów batuty XX wieku, niektórzy nawet twierdzą, że po śmierci Toscaniniego – w ogóle najsławniejszym dyrygentem. Stokowski mityzował i heroizował swe pochodzenie – raz na wzór polsko-szlachecki, innym razem na modłę chłopsko-rewolucyjną – oraz miejsca i daty urodzenia. Miał polsko-irlandzkie korzenie, języka polskiego nigdy jednak nie poznał, w jego domu się nim nie posługiwano. Od 1905 roku żył w USA, ale urodził się w 1882 lub w1887 roku w londyńskiej dzielnicy Marylebone, gdzie mieszkali ubodzy ludzie z szansą na awans do klasy średniej. Przyznanie się do Marylebone wiązało się ze stylizacją swej osoby na Olivera Twista i podkreślaniem skoku w hierarchii społecznej, jakiego musiał dokonać, aby wspiąć się na wyżyny. Rzeczywiście je osiągnął, z czasem stając się jednym z najbardziej zasłużonych filadelfijczyków.
Tak opisywał go Jerzy Waldorff: „Głowę jego zdobiła bujna, z czasem śnieżnobiała lwia grzywa. Oczy marzycielskie, jak gdyby nie mogły nigdy nacieszyć się do syta pięknem dookolnego świata”. Dodawał on wszakże, że głośne romanse i małżeństwa, które były udziałem Stokowskiego – z Olgą Samarow, Gretą Garbo, Evangeliną Brewster-Johnson, Glorią Vanderbilt – „miały w sobie elementy reklamowej sensacyjności”. Zaś sam Stokowski dopełniał ten obraz słynną frazą: „dyrygentem nie można się stać, można się nim tylko urodzić”.
Stokowski był więc niezwykle barwną postacią, jak się wydaje umiejętnie i harmonijnie łączącą najwyższej próby artyzm z często niebezpiecznymi dla sztuki wymaganiami publiki oraz amerykańskiego rynku. A jego drogę do Oscara zapoczątkowała pewna… kolacja. Dyrygent, podobnie jak Walt Disney, lubił jadać samotnie. Panowie spotkali się w jednej z hollywoodzkich restauracji, decydując się jednak zasiąść przy jednym stoliku. Wspólnie zjedzona kolacja musiała okazać się udana, skoro Stokowski i Disney tego wieczora zdecydowali się podjąć współpracę. Jej efekt polegał na mistrzowskiej fuzji animacji i dźwięku, wizualnej interpretacji tematów muzycznych, których wachlarz otwierał Bach, zamykał zaś Stravinsky. Tym razem nowatorstwo zyskało poklask krytyków, publiczności film się nie spodobał. Fantazja nie przyniosła więc dochodów, ale w 1941 roku Stokowski i Disney otrzymali nagrody specjalne Akademii Filmowej.
Hollywood, czyli artystyczna prowincja
Grot, Kaper i Stokowski związali swoje życie na stałe z Ameryką, Tansman zaś marzył o powrocie do Paryża, z nadzieją wyczekując końca wojny. Ocena, jaką Tansman wystawił Hollywood i Ameryce w przededniu swego powrotu do Europy, jest złożona. Thomas Mann był skłonny twierdzić, że „Hollywood czasu wojny było bardziej płodne intelektualnie i kosmopolityczne niż Paryż czy Monachium w jakimkolwiek innym czasie”. Tansman nie podzielał tego sądu, w Hollywood widział artystyczną prowincję. Był zdegustowany uznaniem „dolara za jedyny cel życia” przez wielu tamtejszych piewców american dreams. Nie godził się na asymilację komercyjnego zapatrywania na życie i sztukę, uważał, że ujmuje ono godności nie tylko artyście, ale w ogóle każdemu człowiekowi. Doceniał za to bardzo spotkania z czołowymi postaciami artystycznego świata Europy, które miały miejsce w Ameryce, a okazały się niezwykle cenne i inspirujące.
Hollywoodzki styl życia uważał Tansman za bardzo powierzchowny, nie oznaczało to jednak, że pośród filmowych gwiazd Hollywoodu nie spotkał wielkich indywidualności. Poza Chaplinem, Charles’em Laughtonem i Dudleyem Nicholsem byli to m.in. Charles Boyer, Fritz Lang, Greta Garbo czy Ernst Lubitsch. Kompozytor wspominał rozmowy z nimi, które bynajmniej nie były monologiem, opartym na „ja, ja, ja” hollywoodzkiego celebryty.
Choć w Hollywood widzi się miejsce schlebiające masowym gustom i uprzemysławiające gospodarkę marzeniami, to jednak trudno nie przyznać, że za sprawą takich twórców jak Garbo i Chaplin w tej świątyni rozrywki tworzono także sztukę.
Wojciech Wendland - ur. 1978. Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego i Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, doktorant UŁ. Laureat konkursu i nagrody Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego i Sztuki Hesji, uczestnik Międzynarodowej Szkoły „Cultural Contact in Transformation Societies” na Państwowym Uniwersytecie Kazańskim w Rosji (2009), stażysta Uniwersytetu Justusa Liebiga w Giessen (2010). Publikował w Polsce i za granicą, w „Gazecie Wyborczej”, „Tyglu Kultury”, WIĘZI, „Midraszu”, „Odrze”, „Znaku”, „Toposie”, „Sensus Historiae”, „East European Review of Historical Anthropology”.
[1] O niezwykłej ucieczce Tansmana z Francji, możliwej dzięki pomocy Chaplina, a także innych faktach z życia kompozytora – w tym polskim okresie życia – pisał Wojciech Wendland w tekście Tansman i jego przerwa w ciszy w: WIĘŹ 2009 nr 1-2.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.