Trzeba przyznać, że często mamy problem z jednoznacznym odczytaniem wartości moralnej postępu naukowego i przemian technologicznych. Nie wszystkie zastosowania zdobytej wiedzy muszą dobrze służyć człowiekowi.
Żyjemy w czasie przyspieszenia kulturowego, które związane jest z postępem naukowym, rozwojem cywilizacyjnym oraz rewolucją technologiczną. Stawia to przed Kościołem zadanie zrozumienia złożoności przemian oraz dostarczenia inspiracji dla ich przeżywania, aby dobrze służyły człowiekowi. Z drugiej strony rodzi się potrzeba nowego języka w przekazie orędzia, który byłby zrozumiały dla współczesnych ludzi.
Naukowy i techniczny „czas cudów” staje się „wielkim skokiem”. Wiedza świata podwaja się co trzy lata i staje się coraz bardziej wyspecjalizowana. Przyśpieszenie nie może jednak trwać bez końca. Pojawia się pytanie: czy nauka może się skończyć? Czy wszystkie tajemnice zostaną wyjaśnione i wyprowadzone z jakiegoś najogólniejszego „wzoru na Wszechświat”, z najbardziej podstawowego prawa natury? Zanim uzyskamy odpowiedź na to pytanie warto zatrzymać się przy zeszłorocznych osiągnięciach geniuszu ludzkiego. Należą do nich między innymi komputer „Watson”, testy genetyczne stwierdzające skłonności do różnych chorób, odkrycia wyższych uczuć u zwierząt oraz języka porozumiewania się roślin, pojawienie się widma superbakterii, kwitnienie roślin wywoływane „na zamówienie”, możliwość sklonowania ssaka z odległych czasów. Równoległy świat rządzony mechaniką kwantów, hipoteza planety Nemezis oraz mięso z owadów dopełniają obrazu „wielkiego skoku”. To tylko niektóre odkrycia ubiegłego roku. Dokąd zaprowadzą nasz świat, czas pokaże.
Ludzie fascynują się dzisiaj zarówno skalą osiągnięć naukowych, jak i sposobem ich eksponowania. Instytucje takie jak Centrum Nauki Kopernik pozwalają zwiedzającym na samodzielne odkrywanie tajemnic nauki, eksperymentowanie i prowadzenie doświadczeń. To droga edukacji nieformalnej, w której liczy się przede wszystkim pasja poznawania.
Trzeba przyznać, że często mamy problem z jednoznacznym odczytaniem wartości moralnej postępu naukowego i przemian technologicznych. Nie wszystkie zastosowania zdobytej wiedzy muszą dobrze służyć człowiekowi. Odczuwamy naglącą potrzebę spójnej wizji, która połączyłaby rezultaty osiągnięć naukowych z respektowaniem podstawowych zasad etycznych. Uznaje się dość powszechnie, że nie ma konfliktu między nauką a religią, wiarą a rozumem. Są to dwa różne sposoby opisywania świata. Dynamiczny rozwój nauki pozostaje wielkim wyzwaniem dla wiary. Nasz świat mądrzeje, coraz więcej wie. Pogłębiać powinniśmy także wiarę. Inaczej stanie się ona archaiczna, nieżyciowa, a nawet śmieszna. Aby ją wzmocnić, trzeba sięgnąć do tematów zapomnianych i częściowo niemodnych. Wiele z nich zostało wypchniętych ze świadomości wierzących. Przede wszystkim dlatego, że zwracają uwagę na kruchość i przemijalność obecnego porządku, a także dlatego, że przypominają o przekraczającej ramy doczesności odpowiedzialności za własne postępowanie.
Ludzie na ogół niechętnie słuchają wskazań i napomnień, które wyrywają ich z dobrego samopoczucia. Chodzi tutaj również o wydobycie ukrytych treści, które zawierają się w prawdach wiary dobrze znanych, ale jakby zawieszonych ponad głowami. Co mówi nam zdanie: „Bóg jest Ojcem”? Oprócz uznania, że jest trwającą nieprzerwanie troskliwą obecnością, niesie przecież w sobie wiele istotnych wezwań. Po pierwsze, do tworzenia braterskiej wspólnoty ze wszystkimi ludźmi dobrej woli, po drugie do ochrony i promocji życia, którego Bóg jest pierwszym dawcą, do szacunku dla środowiska naturalnego, a także do troski o ubogich i wykluczonych, którym mamy jakby Jego zastąpić.
O ile z przyjęciem różnych prawd natury teologicznej nie ma większych problemów, o tyle w akceptacji podstawowych zasad moralnych daje się zauważyć spore zróżnicowanie. W ogólności istnieje zgoda co do potrzeby przestrzegania zasad dekalogu. Problem zaczyna się wtedy, gdy odnosimy je do konkretnych sytuacji. Czasami stwierdzamy, że głoszona prawda nie jest przyjmowana, ponieważ ludzie nie rozumieją, o co chodzi, albo jest to dla nich wygodne. Zamiast nerwowego reagowania trzeba spróbować zrozumieć sposób rozumowania drugiego człowieka, spytać o jego opinie, o to, co sprawia mu trudność, i szukać punktów wspólnych. Warto pójść najdalej jak się da, i podsuwać rozwiązania stosowne do sytuacji – możliwe w konkretnym momencie życia słuchającego – bez oskarżania i potępiania, bez rozmywania wartości, ale i bez zabijania prawdą. Zawsze można znaleźć dobre słowo.
Trudniejszy problem powstaje, gdy my mówimy rzeczy, których sami nie akceptujemy i w które nie wierzymy, dlatego że nie uczyniliśmy ich treścią życia. Posługujemy się wtedy gotowymi formułkami wziętymi z katechizmu lub z innych podręczników. Niekoniecznie wierzymy jednak naprawdę w to, że te wskazania mogą sprawdzić się w życiu. Warto pogłębić rozumienie nauki Kościoła. Powinniśmy ją przyswajać w osobistym doświadczeniu, inaczej pozostanie czymś zewnętrznym i obcym.
Jeszcze kilka słów o samym sposobie docierania do współczesnych ludzi z orędziem nadziei. Posługiwanie się nowymi mediami w dziele ewangelizacji jest warunkiem dotarcia do jak największej liczby odbiorców, ale również samej wiarygodności przesłania. Starożytnym zwyczajem było podejmowanie dialogu z wychodzącymi i wchodzącymi przez główną bramę miasta. Dzisiejsze blogi funkcjonują na podobnej zasadzie. Komentarze do Ewangelii umieszczane na popularnych portalach pozwalają dotrzeć do odbiorców, których nie dałoby się spotkać w inny sposób. Franciszkanie prowadzący wideoblog „Bez sloganu” każdego tygodnia nagrywają siedmiodziesięciominutowe katechezy, które następnie umieszczają w sieci. Przy wykorzystaniu aparatu fotograficznego z możliwością nagrywania filmów przedstawiają naukę Kościoła katolickiego oraz odpowiadają na pytania zadawane im pocztą elektroniczną. Jak dotąd zamieścili prawie sto czterdzieści krótkich katechez. Tą drogą docierają do konkretnych ludzi, którzy czasami proszą o spowiedź lub spotkanie. Ewangelizacja na Facebooku zakłada z kolei umiejętność interesującej samoprezentacji. Trzeba pisać o sobie, o swoich przekonaniach i działalności bez strachu, że popadnie się w jakiś „minicelebrytyzm”, a z ufnością, że przez osobiste świadectwo słowo zachęty przeniknie do serca.
Nowe media wymagają dostosowania się do ich specyficznego języka. Twitter otwiera przestrzeń mikroblogowania, czyli publikowania i rozpowszechniania w sieci w dowolnym momencie krótkich, jedno lub dwuwierszowych informacji. O możliwości owocnego użycia tego narzędzia mówi ksiądz Andrzej Draguła. W Ewangelii Jezus zwraca się do swoich uczniów z zaproszeniem: kto chce pójść za Mną… Jedna z amerykańskich agencji reklamowych przygotowała film, który mówi o naśladowaniu Jezusa za pomocą Twittera, w którym jest funkcja follow me (idź za mną). Ktoś inteligentnie sobie pomyślał: tu jest follow i na Twitterze też jest follow – skojarzmy to. Ludzie, których codziennym doświadczeniem jest używanie Twittera, stosunkowo łatwo zrozumieją, co to znaczy iść za kimś. Więc mogą sobie potem to przełożyć na język codzienności, jak to jest i co to znaczy iść za Jezusem.
Nowe media to platforma, poprzez którą można wpuścić światło do realnego świata. Trzeba z tego korzystać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.