Cienka niebieska linia

Tygodnik Powszechny 46/2011 Tygodnik Powszechny 46/2011

Ona pobita, uciekająca z dzieckiem na ręku do przytuliska; on najspokojniej w świecie pozostający we wspólnym mieszkaniu – znany od lat obrazek miało zmienić wprowadzone rok temu nowe prawo przeciw przemocy. Nie zmieniło.



Emocje zrozumiałe

Odsłona piąta zaczyna się za bramą ośrodka. W placówce – zgodnie ze standardami skutecznej pomocy – kobieta nie może siedzieć wiecznie (zwykle przez trzy miesiące).

Wraca więc często do życia bez mieszkania i uregulowanej sytuacji prawnej. Jeśli solidnie przepracowała miesiące w ośrodku – który poza schronieniem zapewnia też m.in. terapię – być może poradzi sobie sama. Bywa jednak, że źle rokuje jej stan emocjonalny.

Tak jak w przypadku leczonej psychiatrycznie K. z ośrodka z Tarnowa (cierpi na depresję lękową). Opowiada: – Kiedy dowiedziałam się, że to mąż oskarża mnie o burdy w domu i zadłużenie mieszkania, musiało przyjechać do ośrodka pogotowie. Często nie mogę jeść i spać. Jest ciągła niepewność, co się stanie po wyjściu.

Koniec odsłony piątej to – w wersji optymistycznej – usamodzielnienie. Wersja pesymistyczna: ofiara wraca do domu, a odsłona piąta płynnie przechodzi na powrót w pierwszą.

Alarm odwołany

Na kolejnych etapach walki – między sprawcą przemocy a sprzymierzoną z aparatem państwa ofiarą – po tej drugiej stronie czuwa ważny sojusznik: pomagające ofiarom organizacje, takie jak „Niebieska Linia” czy fachowcy z ośrodków interwencji. O wprowadzanych przez ostatni rok uregulowaniach mówią zgodnie: – Dobre, nowoczesne, dostosowane do europejskich standardów. Pomagają tym, którzy chcą pomagać ofiarom. Ale też nie przeszkadzają tym, którzy chcą ofiarom zaszkodzić.

Po stronie pozytywów jest też wzrastająca świadomość społeczna. – Coraz częściej dostajemy zgłoszenia o przypadkach przemocy od sąsiadów, znajomych – mówi Justyna Podlewska. – Nie jest już tak, jak bywało przed laty, kiedy powszechnie obowiązywała zasada niewtrącania się w sprawy rodziny.

Zasada, której klimat dało się poczuć ponad rok temu w debacie publicznej wokół nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie: przeciwnicy alarmowali, że nowe prawo pozwoli na inwigilację rodzin, a najbardziej kontrowersyjne wówczas punkty ustawy – przepis o możliwości odebrania dziecka z rodziny w sytuacji zagrożenia życia i zakaz bicia dzieci – wywołały głosy oburzenia, pochodzące głównie ze środowisk prawicy i niektórych organizacji pozarządowych.

Co zostało z tych obaw, pokazał czas: przepis o możliwości odebrania dziecka jest rzadko stosowany, podobnie jak kary za bicie dzieci (za jednego klapsa, ostrzegali w mediach co bardziej skrajni przeciwnicy, będzie można wtrącić rodzica do więzienia).

– Nie są mi znane żadne kontrowersyjne przypadki odbierania dziecka z rodziny po wprowadzeniu w życie nowelizacji – mówi Renata Durda. – Poza tym dzieci odbierano i przed wejściem nowego prawa, tyle że na podstawie innych przepisów.

– Zakaz bicia dzieci obowiązywał w polskim porządku prawnym wcześniej, np. w konstytucji. Nowelizacja ustawy spowodowała wpisanie zakazu stosowania kar cielesnych wobec dziecka do kodeksu rodzinnego i opiekuńczego – przypomina z kolei Justyna Podlewska. – Protesty sprzed ponad roku można więc uznać za histerię, która wynikała czasami z braku wiedzy, a czasami z pobudek ideologicznych.

Brak szkodliwości ustawy wygląda jednak na marne pocieszenie: nowe prawo nie zaszkodziło, ale najbardziej wartościowe narzędzia utknęły w sferze biurokracji.

Justyna Podlewska: – Teoretycznie mamy coraz lepsze przepisy. Teoretycznie zmienia się świadomość społeczna. W praktyce rzeczywistość nie wygląda tak, jak sobie wyobrażaliśmy.
 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...