Kościół nie jest ani zamknięty, ani otwarty. Kościół jest tożsamy, jest Chrystusowy. Mawiał kard. Stefan Wyszyński: „Stat crux dum volvitur orbis” – Krzyż się nie chwieje, to chwieje się świat. Dziś można powiedzieć: Kościół się nie chwieje, to świat się chwieje
Red. Katarzyna Wiśniewska, zajmująca się w „Gazecie Wyborczej” tematyką religijną, napisała ostatnio o śmierci „Kościoła otwartego” w Polsce. Warto się nad tym zastanowić. Przede wszystkim, czym jest „Kościół otwarty”, o którym tak wiele mówiło się po Soborze Watykańskim II. W przeszłości były środowiska, które bardzo chętnie ogłaszały otwarcie się Kościoła i krytykowały wszystko, co obowiązywało dotychczas. Te środowiska zawłaszczały sobie patent na mówienie o Kościele w sposób nowoczesny i jakoby jedynie słuszny. Były to czasy, kiedy niewiele było tytułów katolickich, w których można by publikować albo znaleźć sensowne opinie czy też podejmować z kimkolwiek polemikę. Do takich należały w tamtym czasie „Tygodnik Powszechny”, periodyki „Znak” i „Więź”, dostępne były także „Gość Niedzielny” w Katowicach czy „Przewodnik Katolicki” w Poznaniu, były także pisma PAX-owskie.
Kościół się nie spieszy
Chociaż nie było publicystyki katolickiej, to jednak bardzo ceniliśmy sobie wypowiedzi wielu biskupów, księży, osób, które zaangażowane były w promocję dokumentów soborowych. W tym czasie bardzo chętnie słuchaliśmy kazań kard. Stefana Wyszyńskiego, kard. Bolesława Kominka, kard. Karola Wojtyły. Była to w jakimś sensie bardzo dobra publicystyka. Ujawniała się ona także często na licznych spotkaniach duchowieństwa, które chłonęło nauczanie Soboru. Sam byłem świadkiem, jak ks. prof. Stanisław Grzybek organizował systematyczne kształcenie księży według wskazań Soboru Watykańskiego II. Co tydzień w domu Sióstr Zmartwychwstanek w Częstochowie spotykało się ok. 60 księży i słuchało wykładów profesorów teologii, przyjeżdżających z Warszawy i innych ośrodków naukowych, żeby przybliżać naukę soborową. Z jednej strony, owszem, mieliśmy do czynienia z publicystyką ludzi spod znaku „Tygodnika Powszechnego”. Te artykuły i teksty zasadniczo promowały nowoczesność Vaticanum II. Cieszyliśmy się, że takie teksty powstają. Wydaje się jednak, że niektórzy biskupi mieli dystans do tych wypowiedzi i możliwe, że mieli dużo racji z tego choćby powodu, iż niektóre reformy soborowe zbyt gwałtownie podjęte w niektórych krajach Europy Zachodniej, jak np. w Holandii, doprowadziły tamtejsze Kościoły do poważnego kryzysu, który zresztą trwa do dzisiaj.
Pamiętam, jak cieszyliśmy się, że postawa kard. Stefana Wyszyńskiego wobec dokonywanych reform jest ostrożna. Później okazało się, że dzięki temu Kościół w Polsce nie doznał wstrząsu. Zresztą Kościół polski pokazał swoją klasę, gdy tron Piotrowy objął Jan Paweł II. Jako kardynał brał on czynny udział w pracach Soboru i cieszył się, że „Sobór rośnie”. Później kontynuował jego przesłanie podczas swojego wielkiego pontyfikatu, także w postaci kodyfikacji prawa kanonicznego w 1983 r.
Za czasów Jana Pawła II Kościół podejmował decyzje, które miały szeroki wymiar i charakter duszpasterski. Papież doskonale rozumiał nauczanie Soboru Watykańskiego II, wiedział, co znaczy „Kościół zamknięty” lub „Kościół otwarty”. Poszukiwał najlepszych rozwiązań duszpasterskich dla współczesnego świata i przekonywał o tym w czasie swoich wizyt misjonarskich, odwiedzając kontynenty jako Pasterz Kościoła. Nadawał też kierunek pracy swojemu ojczystemu Kościołowi w Polsce. Właściwie ciągle liczyliśmy na Jana Pawła II, a nasi biskupi mieli w nim nieustające źródło wskazówek duszpasterskich.
Pontyfikat Jana Pawła II to czas podejmowania wielu wysiłków ze strony Kościoła, żeby być jak najbardziej otwartym na człowieka. Wiele już napisano o tej otwartości samego Ojca Świętego.
Kościół w Polsce bardzo wiernie trzymał się drogi, jaką wyznaczył mu Jan Paweł II. Nie ma dzisiaj biskupa, który by nie cytował Ojca Świętego. I jeżeli ktoś chciałby uczynić zarzut polskim biskupom, że nienowocześnie patrzą dziś na drogi Kościoła, to nie będzie to prawdą.
Ani otwarty, ani zamknięty
Są, oczywiście, głosy powielane przez tzw. autorytety dziennikarskie, które chciałyby zawłaszczyć sobie spuściznę Jana Pawła II albo sprawować rząd dusz nad polskimi katolikami. Otóż przede wszystkim nie można mówić, że Kościół jest otwarty czy zamknięty. Kościół jest zawsze sobą. Był, jest i będzie instytucją, której głową jest Chrystus i która ma swoje Boskie ustanowienie. Jest ono zanurzone w Objawieniu, w Piśmie Świętym, w nauczaniu soborów, w nauczaniu powszechnym. Kościół żyje i wśród ludzi spełnia swoją misję. Żyje łaską Chrystusa, swojego Założyciela, żyje Duchem Świętym obecnym w jego życiu, żyje Ewangelią, czyli nauczaniem swojego Mistrza i Pana – Jezusa Chrystusa. Oczywiście, Kościół doświadcza tej samej ludzkiej rzeczywistości, raduje się w niej, ale i cierpi. Jest cierpiący z powodu szatańskiej nienawiści, jaka dotyka ten Boski organizm. Nie ma pewnie na świecie innej instytucji, która byłaby tak prześladowana i traktowana niechętnie przez świat, jak Kościół. Ale już Chrystus ostrzegał, że świat będzie nienawidził Kościoła (por. J 15, 18 n.). Zarówno w sensie globalnym, jak i cząstkowym, terytorialnym, bez przerwy trwa atak na Kościół.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.