Życie światła

Tygodnik Powszechny 10/2012 Tygodnik Powszechny 10/2012

Arcybiskup Marek Solczyński, biskup Grzegorz Ryś, europoseł Paweł Kowal, ale też Anna Maria Jopek, Małgorzata Kożuchowska i Stanisław Sojka – wszyscy przeszli przez Oazę.


Ale ruch oazowy ma przede wszystkim głęboką inspirację religijną: zmierza do odnowy Kościoła w duchu soborowym. Jako student Nosowski czyta w „Tygodniku Powszechnym” tekst Stanisławy Grabskiej, która pisze, że Soboru w Polsce można było nauczyć się tylko w środowisku „Znaku”. – Napisałem list do redakcji, że ja uczyłem się rozumienia Soboru na spotkaniach oazowych – wspomina obecny szef „Więzi”.

Ks. Wodarczyk wskazuje na jeszcze jedną zasługę księdza Blachnickiego: – On wkładał w polskim Kościele ludziom świeckim Biblię do ręki. To była wielka szkoła Słowa Bożego.

Oazowiczami byli m.in. obecny pomocniczy biskup krakowski Grzegorz Ryś, nuncjusz w Gruzji i Armenii arcybiskup Marek Solczyński. Animatorami oazowymi byli Paweł Kowal, lider PJN, i Tomasz Zubilewicz, prezenter TVN Meteo. Na oazy jeździli piosenkarze Anna Maria Jopek i Stanisław Sojka oraz aktorki Małgorzata Kożuchowska i Jolanta Fraszyńska.

Z Ruchu Światło-Życie wyłoniły się też nowe wspólnoty. Jedną z nich jest żeńska Wspólnota Dzieci Łaski Bożej z Lipia na Pomorzu. Ponad 20 bezhabitowych kobiet zajmuje się działalnością ewangelizacyjną i formacyjną, w zaczerpniętych z ruchów odnowy Kościoła formach. – Prowadzimy rekolekcje w parafiach, dni skupienia, spotkania biblijne, przygotowujemy młodzież do bierzmowania, a w Koszalinie założyłyśmy dom samotnej matki – mówi s. Małgorzata Glanc, przełożona generalna wspólnoty z Lipia. Kilkanaście lat temu jej członkinie pomagały wychodzić z biedy mieszkańcom popegeerowskich wiosek.

Mimo że ruch oazowy nie jest już tak prężny, jak za życia księdza Blachnickiego, Nosowski przyznaje, że wydaje on wciąż dobre owoce. – Przede wszystkim kolejne pokolenia dzięki wspólnotom oazowym wchodzą w świadomą wiarę. Ci ludzie potem więcej od siebie wymagają. Choćby współczynnik rozwodów wśród osób, które przeszły formację oazową, jest dużo mniejszy niż w całym społeczeństwie – mówi. – A Ruch ma także gałąź rodzinną: Domowy Kościół, który mądrze formuje świadomość wspólnego powołania małżonków.

Panna i Yon

Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, Blachnicki wybiera emigrację. W zachodnioniemieckim Carlsbergu, miasteczku położonym wśród lasów i winnic, organizuje Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji Światło-Życie, zajmuje się opieką duszpasterską nad solidarnościowymi emigrantami, do kraju wysyła pomoc charytatywną i niezależne wydawnictwa. Jego współpracownikami jest małżeństwo socjologów: Jolanta i Andrzej Gontarczykowie.

W czerwcu 1982 r. zakłada Chrześcijańską Służbę Wyzwolenia Narodów – organizację, która ma pomóc w wyzwoleniu krajów Europy Środkowo-Wschodniej spod panowania komunistycznych reżimów. Władze PRL oskarżają Blachnickiego o zdradę. W kraju krąży za nim list gończy. 17 czerwca 1986 r. spisuje testament. Czemu? „Jest pewien powód zewnętrzny. Skrzep w nodze, który od kilku dni mnie unieruchomił, jątrząca się rana palca od nogi, która nie goi się od czterech miesięcy i powoli rośnie (cukrzyca!) – to wszystko stawia mi przed oczy realną wizję odejścia” – wyjaśnia w testamencie.

Umrze osiem miesięcy później. Po latach IPN ujawni, że Gontarczykowie byli agentami wywiadu PRL. Jolanta była zarejestrowana jako TW „Panna”, Andrzej – jako TW „Yon”. Na wniosek Grajewskiego IPN rozpoczyna śledztwo w sprawie śmierci Blachnickiego, bo podejrzewa, że mógł zostać otruty. Potem śledztwo umorzy. – Tego, czy został otruty, już się nie dowiemy, bo po śmierci nie zrobiono obdukcji – mówi Grajewski. – Prawdą też jest, że Blachnicki był już wtedy bardzo schorowany.

Trzynaście lat po śmierci doczesne szczątki księdza Blachnickiego sprowadzono do kraju. Spoczął w kościele Dobrego Pasterza w Krościenku, który widać z „Kopiej Górki”.

***

Rok 1980, deszczowe lato. Na kapłańską oazę do Krościenka przyjeżdża młody ksiądz z archidiecezji poznańskiej. Po sześciu latach nałogowego picia ma za sobą dopiero kilka miesięcy trzeźwości. Blachnicki mówi mu, żeby zajął się terapią alkoholową księży. Dla młodego kapłana słowa te brzmią trochę jak nie z tego świata. Dopiero co sam zaczął trzeźwieć, gdzie mu do pomagania innym? Ale kilkanaście lat później ks. Wiesław Kondratowicz założy w wielkopolskim Kowalewie Ośrodek Duszpasterstwa Trzeźwości. Wielu księży z całej Polski wyszło tam z nałogu.

Rozmowę z tamtego deszczowego lata pamięta do dziś. W jego mieszkaniu zdjęcie Blachnickiego wisi na poczesnym miejscu. – To on ukierunkował mnie na pomaganie innym – mówi ks. Kondratowicz.
 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...