Rekonstrukcja zapomnianych zbrodni

Znak 4/2012 Znak 4/2012

Nie można przemilczeć niewygodnych faktów. Również wtedy, gdy wiąże się to z koniecznością zakwestionowania prawomocności legendy. Trudno udawać, że wszyscy konspiratorzy i partyzanci przykładnie zwalczali okupanta, a po akcji śpiewali piosenki patriotyczne i uczęszczali na Mszę św. To była jednak konspiracja tworzona i działająca w ekstremalnych i złożonych warunkach


Aleksandra Bańkowska w swoim tekście Partyzantka polska lat 1942–1944 w relacjach żydowskich analizowała obraz partyzantki wyłaniający się z przekazów Ocalałych. Wynika z nich, że ukrywający się Żydzi byli lepiej traktowani przez AL, a AK była dla nich zagrożeniem. Czy w Państwa badaniach tego typu podział potwierdza się?

D.L.: Zależy to od terenu, sytuacji i fazy okupacji. Generalnie konspiracja komunistyczna była niewielka i witała z otwartymi rękoma każdego, kto chciał się do niej przyłączyć. Zasadnicza różnica między AK i GL-AL była taka, że Żydzi mogli funkcjonować w AL, zachowując swoją tożsamość, a w AK nie. Oczywiście zawsze można wskazać, co robią apologeci tej formacji, że Żydzi byli również w NSZ. Problem polega na tym, że posiadając tzw. dobry wygląd, przebywali tam jako bardzo dobrze zakamuflowani Polacy. Podobnie było w czasie Powstania Warszawskiego, co opisałem w mojej i Barbary Engelking książce (Żydzi w powstańczej Warszawie) – większość Żydów walczących w szeregach AK czyniła to jako Polacy. Wynikało to z wielu złożonych przyczyn. Samo zjawisko jest niepokojące, bo dla wielu Żydów wyzwolenie nie przyszło 1 sierpnia, w wolnej od Niemców Warszawie, tylko dopiero wtedy, gdy zostało uprawomocnione przez komunistów. Oczywiście w czasie okupacji miały też miejsce zbrodnie dokonane przez komunistów, o czym pisze Tokarska-Bakir.

Co należy zrobić z trudną wiedzą, którą Państwo odkrywają?

D.L.: Przeczytam Pani, jak widział problem pod koniec 1944 r. konspiracyjny organ prasowy z Miechowa. Odpowiada to temu, w jaki sposób uważamy, że należy się do tych zjawisk odnosić. Czytamy: „Tak jak wśród wybornego zboża wyrastają chwasty, które zanieczyszczają ziarno, tak nawet i w najlepszym zbiorowisku ludzi są jednostki zbrodnicze, będące jego zakałą. Nie uniknęła i tego losu nasza Armia Krajowa. Są tacy, którzy już wstępując w nasze szeregi mieli na celu wyrobienie sobie alibi na przyszłość, a co gorsza uważali swój pobyt w AK jako najlepszą sposobność do wyładowania swoich zbrodniczych instynktów, żądzy krwi i rabunku”. Drugi cytat, który chcę przytoczyć, to zdanie oficera inspekcyjnego spod Miechowa, pisze tak: „Jakże mi przykro, że w każdej wsi na żołnierza polskiego patrzy się spode łba, że żołnierz polski jest już prawie zrównany wśród mniej uświadomionych chłopów ze złodziejem i bandytą. (...) nie ma wsi, gdzie nie byłoby napadów na 60% domów. Wydziera się koce ze służących i biednych, kradnie się świnie od biednych chłopów, zabiera buty itp. Wszystkie rabunki pochodzą z oddziałów AK, część co prawda od PPR-u i od band. Żołnierz dywersji stał się samowładny, stał się ponad człowiekiem. Ludzie go unikają lub biedny zwymyśla lub zastrzeli. Dywersja trwa, ludzie boją się własnych żołnierzy”.

Nie można zapominać o tym, że taka była cena umasowienia AK. Na początku była to organizacja elitarna. Pod koniec 1943 r. powstają oddziały partyzanckie, przez które przechodzi z roku na rok coraz więcej ludzi. Poza tym, samo funkcjonowanie konspiracji stworzyło określoną dynamikę grupową, taką samą niezależnie od jej szyldu politycznego, a granica pomiędzy tym, co było dozwolone, a co zabronione, stała się płynna, a dla ukrywających się Żydów w wielu przypadkach tragiczna.

A.S.: Chyba rzeczywiście ten moment w 1944 r., kiedy powstają bardzo liczne oddziały, jest przełomowy. Warto poddać analizie, w jaki sposób odbywał się do nich werbunek. W końcu nie weryfikowano specjalnie ochotników pod kątem ich morale. Kto trafiał do oddziału i z jakich pobudek oraz jak odbijało się to na funkcjonowaniu oddziału? Są to kwestie warte rozważenia.

D.L.: Trzeba zawsze pamiętać, by opisywać zjawiska wywołujące silne emocje, także w środowiskach kombatanckich, bardzo ostrożnie. Natomiast nie można przemilczeć niewygodnych faktów. Również wtedy, gdy wiąże się to z koniecznością zakwestionowania prawomocności takiej czy innej legendy. Jako historycy opisujemy, jak było i jakie były tego przyczyny, ale możemy również wydać osąd moralny. Nie znaczy to, że nawołujemy do demonizacji czy stygmatyzacji osób, oddziałów, które opisujemy. To nie był główny nurt działalności konspiracyjnej i partyzanckiej , ale sytuacje te miały miejsce i trudno udawać, że wszyscy przykładnie zwalczali okupanta, a po akcji śpiewali piosenki patriotyczne i uczęszczali na Mszę Świętą. To była jednak konspiracja tworzona i działająca w ekstremalnie trudnych i złożonych warunkach. Dziś okazuje się, że właśnie osoby, które potępiają pana Henryka Pawelca, mają większą wiedzę od oficerów AK, których meldunki podczas rozmowy przytoczyłem. Uważam, że nie ma potrzeby obrony dobrego imienia AK, bo nikt go nie szarga. Wiadomo, czym była Armia Krajowa. Natomiast wypieranie niewygodnych faktów i chowanie dla świętego spokoju głowy w piasek nie jest dobrym rozwiązaniem. To źle pojęty interes, dla nas wszystkich.

Alina Skibińska – historyk, przedstawicielka w Polsce the United States Holocaust Memorial Museum (USHMM), członek Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN (IFiS PAN)

Dariusz Libionkahistoryk, pracuje w IFiS PAN, członek Centrum Badań nad Zagładą Żydów, szef działu naukowego Państwowego Muzeum na Majdanku, redaktor naczelny rocznika naukowego „Zagłada Żydów. Studia i Materiały”

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...