Nie można przemilczeć niewygodnych faktów. Również wtedy, gdy wiąże się to z koniecznością zakwestionowania prawomocności legendy. Trudno udawać, że wszyscy konspiratorzy i partyzanci przykładnie zwalczali okupanta, a po akcji śpiewali piosenki patriotyczne i uczęszczali na Mszę św. To była jednak konspiracja tworzona i działająca w ekstremalnych i złożonych warunkach
W siódmym tomie „Zagłady Żydów” opisanych jest kilka przypadków, w których członkowie różnych formacji Polskiego Państwa Podziemnego dokonywali zbrodni na Żydach. O jakich zbrodniach jest mowa?
Dariusz Libionka: Nie wszystkie przypadki, które były przedmiotem naszego zainteresowania, dotyczą Polskiego Państwa Podziemnego. Dwa z nich, bardzo ważne, opisują czyny członków formacji pozostających poza nim – konspiracji narodowców i komunistów. Joanna Tokarska-Bakir pisze o mordowaniu Żydów przez partyzantów z oddziału Armii Ludowej „Świt”, działającego pod Kielcami. Natomiast ja jestem autorem tekstu o wymordowania kilkudziesięciu Żydów pod Kraśnikiem przez osoby należące do podziemia narodowego, dokładnie- do Narodowej Organizacji Wojskowej Armii Narodowej (NOW AN), która stała się później, najprościej rzecz ujmując, częścią Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ). Wydarzenie, które analizuję, miało miejsce pod koniec 1942 r., kiedy jeszcze struktura podziemia narodowego ostatecznie się nie wykrystalizowała.
Alina Skibińska: Dwa kolejne artykuły, których ja jestem współautorką, dotyczą zbrodni popełnionych na Żydach przez żołnierzy Armii Krajowej na terytorium Kielecczyzny. Pierwszy przypadek, opisany wspólnie z Joanną Tokarską-Bakir, podejmuje kwestię kilku mordów popełnionych przez członków oddziału „Wybranieccy”, w tym mordu dokonanego na grupie Żydów kieleckich, ukrywających się dzięki pomocy Stefana Sawy na wsi pod Daleszycami. Drugi, napisany wraz z Jerzym Mazurkiem, historykiem z Uniwersytetu Warszawskiego, analizuje m.in. zastrzelenie przez partyzantów z oddziału „Barwy Białe” kilkudziesięciu Żydów szukających schronienia w lesie. Udało im się zbiec z obozu pracy w Skarżysku-Kamiennej. Wydarzenie to miało miejsce bardzo późno, w sierpniu 1944 r., kiedy oddział brał udział w akcji „Burza”. Był to czas pośpiesznego likwidowania przez Niemców dużych zakładów zbrojeniowych i obozów pracy przymusowej jednocześnie. Wielu Żydom udało się wówczas zbiec do pobliskich lasów. Opisany w tym artykule przypadek nie jest zresztą jedynym, który miał miejsce w schyłkowym okresie wojny i kiedy uciekinierzy byli zabijani przez polskie oddziały zbrojne. W tym samym numerze rocznika publikujemy jeszcze jeden tekst Jerzego Mazurka, traktujący o zbrodni we wsi Kosowice w powiecie opatowskim. Dotyczy on również AK.
D.L.: Trzeba zdementować teorię spiskową, wedle której zajmujemy się tropieniem tego typu zbrodni, by obalić legendę AK czy innych formacji polskiego podziemia. Po prostu, opisując eksterminację Żydów na polskiej prowincji, badając różne źródła, nie tylko te pochodzące z powojennych procesów, ale również oryginalną dokumentację polskich formacji konspiracyjnych, tego rodzaju przypadki znajdujemy.
Czy opisywane oddziały zapisały się w historii partyzantki? O jak znaczących grupach i sławnych dowódcach jest mowa?
D.L.: W moim tekście rekonstruuję okoliczności ponurego mordu na 40 Żydach ukrywających się w lasach kraśnickich. Kilkanaście lat temu toczyła się wśród historyków na ten temat dyskusja zapoczątkowana tekstem opublikowanym w „Zeszytach Historycznych WiN-u” autorstwa Jana Marka Chodakiewicza, który z uporem godnym lepszej sprawy przypisywał ten mord podziemiu socjalistycznemu bądź grupom bandyckim. Jego celem było obalenie stereotypu, wedle którego ukrywających się Żydów mordowali NSZ-owcy. Przedmiotem napaści był profesor Instytutu Historii PAN Krzysztof Dunin-Wąsowicz, któremu zarzucono powielanie propagandowych klisz. Ustalenia Chodakiewicza weszły do obiegu naukowego, bo wszyscy mieli świadomość nadużyć popełnianych przez historiografię PRL w tym względzie. Trzeba podkreślić, że ofiarami mordu byli podoficerowie i żołnierze Armii Polskiej z 1939 r., którzy uciekli z obozu dla jeńców na ulicy Lipowej w Lublinie z zamiarem włączenia się w działalność partyzancką. W świetle istniejącej dokumentacji okazało się, o czym Chodakiewicz zresztą dobrze wiedział, że zbrodni tej dokonali ludzie tworzący oddział egzekutywy powiatowej NOW-AN, niektórzy związani później z NSZ. Główny inicjator tej akcji został niedługo później aresztowany przez Niemców. Jak wynika z moich badań, zrobili to po prostu dla celów rabunkowych i własnych korzyści. Z obalania stereotypów w rzeczywistości nic nie wyszło, ale fałszywa interpretacja zakorzeniła się na dobre w naukowym dyskursie. Dlatego uznałem za potrzebne sprawę „odkręcić”.
A.S.: W przypadku oddziału „Wybranieccy” i jego dowódcy Mariana Sołtysiaka ps. Barabasz mamy do czynienia z formacją bardzo znaną i zasłużoną w akcjach sabotażowo-dywersyjnych, której legenda jednak w większym stopniu powstała po wojnie niż w czasie okupacji. W przypisach do artykułu, napisanego wspólnie z Joanną Tokarską-Bakir, można zobaczyć, do jak wielu tekstów, opracowań i wspomnień się odwołujemy. Problem w tym, że w żadnym z nich nie znajdziemy informacji, które opisałyśmy, m.in. zamordowania Stefana Sawy i jego podopiecznych. Polak ten, nota bene, został pośmiertnie odznaczony przez instytut Yad Vashem medalem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, podobnie jak Karol Kiciński i jego córka Janina. Ci ostatni także pomagali Izaakowi Grynbaumowi i jego rodzinie oraz byli nachodzeni przez oddział „Wybranieccy”. Sprawy te, a także dwa inne morderstwa wyszły na jaw dzięki aktom powojennego procesu karnego oraz rozmowom z byłymi partyzantami – chodzi tutaj głównie o Henryka Pawelca ps. Andrzej, dowódcę zwiadu konnego „Wybranieckich” i Andrzeja Ropelewskiego ps. Karaś, który walczył w pobliskim powiecie jędrzejowskim i słyszał o opisywanym przez nas przypadku. Ropelewski napisał w 1957 r. książkę pt. Wspomnienia z AK, w której zamieścił rozdział Tragedie, będący ewenementem w piśmiennictwie o partyzantce. Właśnie w tej części książki opisuje niemal wszystkie zbrodnie, które przeanalizowałyśmy w artykule o „Barabaszu”. Z tym że autor nie przypisuje ich wprost oddziałowi „Wybranieccy”, tej wiedzy wówczas nie miał. Ciekawe są reakcje środowisk partyzanckich na tę książkę. W tamtym czasie nikt nie kwestionował zawartych w tym rozdziale informacji, ale zarzucano autorowi, że je ujawnił. Nikt nie podjął z nim dialogu, mimo że autor miał nadzieję na zainicjowanie dyskusji. Tak się absolutnie nie stało. Sprawa pozostała przez wiele dekad przemilczana. Ropelewski o okolicznościach niektórych z tych zbrodni rozmawiał z byłymi partyzantami „Wybranieckich”, między innymi z Ryszardem Majem ps. Ryś I, którą to rozmowę, przeprowadzoną w latach 50., zanotował. W ostatnich latach Andrzej Ropelewski wysyłał listy do wielu historyków, zajmujących się historią podziemia, przekazując im kopię relacji Ryszarda Maja, zachęcając, by zainteresowali się tym tematem i go zbadali. Odpowiedzi albo nie otrzymywał, albo były one wymijające. Dopiero Joanna Tokarska-Bakir nawiązała z nim kontakt i otrzymała od niego bardzo wiele informacji, przydatnych w dalszych badaniach. Historia relacji Ryszarda Maja, a w zasadzie reakcji na nią osób, do których Ropelewski się zwracał, będzie zresztą tematem tekstu Joanny Tokarskiej-Bakir.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.