Kwartalnik „Fronda” dołączył do nielicznych w polskim Kościele środowisk o otwarcie antyewolucyjnym nastawieniu.
Kolorowa okładka przedstawia Ducha Świętego w postaci gołębicy, który załatwia potrzebę fizjologiczną na łysej głowie Karola Darwina. Poniżej krzyczy tytuł: „Darwin passé!”. W internetowej nocie, reklamującej 63. numer kwartalnika „Fronda”, cytat z jednego z publikowanych materiałów przepowiada: „Za trzydzieści lat będziemy w zupełnie innej sytuacji. Dowody płynące z nauki są po prostu tak mocne, że darwinizm nie może przetrwać!”. Żart? Prowokacja? Owszem, prowokacja, ale zupełnie serio.
INTELIGENTNY PROJEKT
Tematem numeru jest tzw. inteligentny projekt, czyli zrodzona w latach 90. XX wieku w USA koncepcja w zamierzeniu mająca mieć charakter naukowy i stanowić konkurencję dla biologicznej teorii ewolucji. Takie przynajmniej życzenie wyrażają jej pomysłodawcy i tak ją przedstawiają jej wytrwali zwolennicy. Numer „Frondy” zawiera krótkie rozmowy z najważniejszymi koryfeuszami Discovery Institute w Seattle, głównego centrum propagowania nowej idei: biochemikiem Michaelem Behe’em, teologiem Jayem Richardsonem oraz filozofem Stephenem C. Meyerem. Rozmowy przeprowadził redaktor Frondy, dominikanin o. Michał Chaberek, który po odbyciu stażu w ośrodku w Seattle obronił doktorat na UKSW w Warszawie z teologii fundamentalnej, opublikowany w bibliotece „Frondy” pt. „Kościół a ewolucja”. W tej chwili o. Chaberek jest głównym propagatorem idei inteligentnego projektu i kreacjonizmu w polskim Kościele. W 63. numerze „Frondy” w artykule „Czy Bóg mógł się posłużyć ewolucją?” polemizuje z teizmem ewolucyjnym – stanowiskiem, które naukową teorię ewolucji próbuje godzić z religijnym obrazem rzeczywistości.
Główny blok tekstów numeru dopełniają artykuły przedstawiające historię sporu wokół idei inteligentnego projektu, których autorami są członkowie Zielonogórskiej Grupy Lokalnej „Nauka a Religia”, niewątpliwie najbardziej zdeklarowanego w Polsce środowiska akademickiego, które ideę inteligentnego projektu traktuje jako poważną propozycję naukową. Są to prof. Kazimierz Jodkowski oraz adiunkci kierowanego przez niego Zakładu Logiki i Metodologii Nauk Instytutu Filozofii Uniwersytetu Zielonogórskiego – Dariusz Sagan i Piotr Bylica.
ANTYNAUKOWA GORĄCZKA
Idea inteligentnego projektu (IP) głosi, że pewne cechy świata, zwłaszcza organizmów żywych, są wynikiem inteligentnego działania, które można metodami naukowymi wykryć i odróżnić od procesów czysto naturalnych, charakteryzujących się brakiem takiego celowego ukierunkowania.
Najbardziej nietrywialne kryterium tropienia inteligencji w przyrodzie zaproponował w 1996 r. Michael Behe. Jest nim cecha nieredukowalnej złożoności, którą jego zdaniem posiadają np. niektóre układy biochemiczne. Układ jest nieredukowalnie złożony, gdy pozbawienie go jakiejś części prowadzi do utraty przez niego funkcjonalności. Oznacza to, że nie mógł on powstać przez stopniowe dodawanie do niego poszczególnych części w wyniku przypadkowych mutacji, tylko musiał zostać zaprojektowany i utworzony od razu w całości. Behe jako przykład podaje wić bakteryjną, która działa jak śruba motorówki, przytwierdzona do błony komórki za pomocą specjalnego umocowania z białek i poruszana silnikiem molekularnym. Dzięki niej bakteria może się przemieszczać. Amerykański biochemik argumentuje, że pozbawienie tego wyrafinowanego molekularnego mechanizmu któregokolwiek z trzech modułów spowoduje utratę funkcjonalności całego układu. Zatem wić bakteryjna nie mogła powstać na zasadzie przypadkowych mutacji utrwalanych mechanizmem doboru, a to oznacza, że falsyfikuje teorię ewolucji.
Przykład z nieredukowalną złożonością dobrze pokazuje problemy całej koncepcji inteligentnego projektu. Odpowiadając Behemu, biolodzy ewolucjoniści wskazali, że te same białka, z których zbudowana jest wić, u innych szczepów bakterii tworzą np. pokładełko, przy pomocy którego bakteria wstrzykuje toksyny (silnik molekularny stanowi w tym przypadku molekularną pompę), jest zatem prawdopodobne, że moduły wici bakteryjnej wcześniej pełniły ewolucyjnie inne funkcje.
Co ciekawsze, komputerowe symulacje samego procesu ewolucji przynoszą zaskakujące efekty: np. algorytmy przypadkowo kompilujące fragmenty najlepszych pod danym względem programów wyjściowych potrafią po wielu cyklach stworzyć w efekcie program o wiele lepszych parametrach niż napisany przez informatyków „na piechotę”. Ponadto informatycy, śledząc krok po kroku ciągi poleceń tych stworzonych ewolucyjnie programów, nie potrafią zrozumieć ich zasady działania. Okazuje się, że ewolucja, mimo że działa na ślepo, jest o wiele bardziej inteligentnym projektantem niż człowiek, którego inteligencja stanowi przecież prototyp koncepcji IP.
ITAKTYCZNE UNIKI
Zwolennicy koncepcji IP bronią się, wskazując, że nawet jeśli jakiś konkretny przypadek biologicznej złożoności da się ewolucyjnie wyjaśnić, istnieje wiele innych nieredukowalnych układów. W ten sposób sama koncepcja staje się niefalsyfikowalna. Nie ma zatem znamion naukowości. Można wręcz dojść do przekonania, że charakterystyczną cechą metodologii IP są tworzone doraźnie reinterpretacje-uniki chroniące przed racjonalną krytyką.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.