Tłumaczenie, że modlę się całym swoim życiem, pracą i wszystkim, co robię, może łatwo doprowadzić do oszukiwania samego siebie i do faktycznego zaniku modlitwy
Pytanie o to, kiedy mamy się modlić, może dotyczyć trudności wygospodarowania stosownego czasu w sytuacji przeciążenia obowiązkami. Odnosi się ono także do wyboru pory dnia, która najbardziej odpowiada naszym indywidualnym predyspozycjom. Pytanie to odnosi się również do ilości czasu przeznaczanego na modlitwę. Chodzi także o określone sytuacje, okoliczności, kiedy modlitwa wydaje się mniej lub bardziej potrzebna.
Wdrożenie w pewien podstawowy rytm modlitwy jest zasadniczym elementem formacji chrześcijańskiej. Od dziecka rodzice i inne osoby odpowiedzialne za przekaz wiary uczą słów najważniejszych modlitw, wskazując równocześnie, że modlitwa powinna wyznaczać początek i koniec każdego dnia. Praktyka modlitwy przed i po posiłku uczy zwracania się do Boga, którego uznajemy za Dawcę wszelkiego dobra, Dawcę życia i tego, co do życia potrzebne, za Dawcę sił do pracy. Dzięki tej prostej modlitwie zapraszamy Boga do naszych ludzkich spotkań, których stół jest symbolem.
Przykazania Boże, ani kościelne nie regulują częstotliwości, ilości i długości modlitw, ale zdrowy zmysł wiary podpowiada nam, że chodzi rzecz bardzo ważną dla naszego życia chrześcijańskiego.
Czas na modlitwę
Jeśli pytanie o czas na modlitwę postawimy Jezusowi to możemy usłyszeć bardzo radykalną odpowiedź. Za pomocą przypowieści Jezus mówi uczniom, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać (Łk 18, 1).
Taka odpowiedź wydaje się nie tylko szokująca, ale także nierealistyczna. Wszak nawet członkowie zakonów klauzurowych, którzy poświęcają modlitwie bardzo dużo czasu, nie modlą się bez przerwy. Muszą przecież spać, jeść, pracować.
Z pewnością jednak Jezusowi nie chodzi o nieustanne odmawianie modlitw. Modlitwa to nie tylko określona czynność religijna, wypowiadane słowa, medytacja, adoracja, ale przede wszystkim duchowa łączność z Bogiem, żywa więź stale z Nim utrzymywana. Tradycja wschodnich chrześcijaństwa zwraca uwagę na tak zwaną „modlitwę Jezusową”, w której proste wezwanie „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznikiem” powtarzane wielokrotnie, staje się jakby duchowym, modlitewnym oddechem wierzącego. Postawa życia w Bożej obecności i odnoszenia wszystkiego co czynię do Boga, znajduje wyraz w zachęcie św. Pawła Apostoła: Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie (1 Kor 10, 31). Cokolwiek czynicie, z serca wykonujcie jak dla Pana (Kol 3, 23). Zanikający niestety zwyczaj śpiewania Godzinek podczas porannego obrządku w gospodarstwie, Koronka do Bożego Miłosierdzia, czy modlitwa różańcowa w drodze do pracy, pomagają nam przeżywać Bożą obecność w naszej zagonionej codzienności.
Modlitwa powinna wyznaczać nie tylko rytm życia codziennego. Także nasze świętowanie i przeżywanie odpoczynku naznaczone jest modlitwą. Dla wierzących najważniejszą forma modlitwy powinna być niedzielna Msza św. przeżywana we wspólnocie. W ten sposób odpoczynek staje się powrotem do więzi z Bogiem i jej pogłębieniem. Przez zwrócenie się ku Bogu mogą odnawiać się także nasze międzyludzkie relacje, przez co, jak nauczał Jana Paweł II w liście o świętowaniu niedzieli „dzień Pański” staje się także „dniem człowieka”.
Również najważniejsze momenty życia, od narodzin do śmierci powinny być naznaczone modlitwą nie tylko osobistą, ale i wspólnotową. Rytm tej modlitwy wyznaczają sakramenty święte, ale nie tylko. Świętowanie imienin, urodzin, rocznic, szczególnych osiągnięć, czy innych jeszcze okoliczności może i powinno skłaniać nas do szczególnej modlitwy.
Wyłącznie dla Boga
Jednak ogólna intencja przeżywania swego życia w ukierunkowaniu na Boga oraz tłumaczenie, że modlę się całym swoim życiem, pracą i wszystkim, co robię, może łatwo doprowadzić do oszukiwania samego siebie i do faktycznego zaniku modlitwy. Modlitwa poprzez pracę i wszystkie czynności jest możliwa, ale zależy od stopnia naszego zjednoczenia z Bogiem. To nie Bóg lecz człowiek potrzebuje oddania Bogu pewnych przestrzeni czasu; potrzebuje oderwanie się od pochłaniających go spraw, aby być ze swoim Stwórcą.
Przykład takiej postawy znajdujemy u Jezusa. Jako jednorodzony Syn Boży pozostawał On najdoskonalej zjednoczony z Ojcem w Duchu Świętym i żadne czynności nie mogły tego zjednoczenia zakłócać. A jednak, jak zaświadcza św. Łukasz, Jezus usuwał się na miejsca pustynne i modlił się (Łk 5, 16). W swojej ludzkiej naturze potrzebował momentów bycia sam na sam z Ojcem. Z pewnością to nie przypadek, że wszystkie najważniejsze momenty ziemskiego życia Jezusa związane są z chwilami Jego osobistej, intensywnej modlitwy. Napełnienie Duchem Świętym po chrzcie w Jordanie, przemiennie na górze Tabor, wejście w misterium Męki i wiele innych.
W ten sposób Jezus uczy i nas zdrowego dystansu do pokusy aktywizmu. Przypomina nam, że nasze liczne i wielorakie zaangażowania muszą mieć swoje źródło w stale podtrzymywanej więzi z Ojcem, aby nie stały się przysłowiową „pogonią za wiatrem”. To właśnie momenty intensywnej modlitwy, podejmowanej w rożnych momentach dnia, porządkują naszą aktywność i nadają jej wartość. Dają nam możliwość zweryfikowania naszej duchowej pozycji, jak spojrzenie na GPS, aby się nie zagubić w podejmowanych decyzjach.
Problemy z czasem na modlitwę ściśle wiążą się z oceną jej znaczenia w naszym życiu. Z pewnością bowiem znajdujemy czas na to, co uznajemy za naprawdę istotne. Jeśli więc trudno nam wygospodarować czas na modlitwę, to znaczy, że Bóg i nasza z Nim relacja schodzą na margines i faktyczne przestają się dla nas liczyć. Możemy nawet teoretyczne twierdzić, że Bóg jest dla nas bardzo ważny, czy nawet najważniejszy, ale praktyczne zbywanie Go bliżej nieokreślonym westchnieniem, niedbałym znakiem krzyża przed snem, lub „odklepanym” dla spełnienia religijnego obowiązku pacierzem, będzie pokazywało coś przeciwnego.
Aby tego uniknąć trzeba przeznaczyć na modlitwę „najlepszy czas”. Chodzi przy tym o czas najbardziej wartościowy i odpowiedni dla każdego indywidualnie. Musi on uwzględniać osobiste predyspozycje, uwarunkowania życia rodzinnego i zawodowego. Jednemu bowiem odpowiada głęboka cisza nocy, a inny może łatwiej się skupić na modlitwie wczesnym rankiem, przed rozpoczęciem innych obowiązków. Czas najlepszy to z pewnością nie jakieś resztki, „ochłapy” dnia, pozostające ewentualnie po wszystkich innych zajęciach. Pomimo presji obowiązków czy „ciekawych” programów telewizyjnych, konieczne jest przeciwstawienie się pokusie odkładania modlitwy na koniec dnia na zasadzie: „jak jeszcze mi zostanie parę chwil i będę miał siłę, to się pomodlę”. Określenie takiego „najlepszego”, możliwie stałego czasu na modlitwę jest bardzo pomocne w życiu duchowym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.