Ratunkiem dla Polski jest głośne wołanie o ludzi sumienia i modlitwa do Ducha Świętego o nowe oblicze polskiej ziemi, a także, jak potrzeba, wyjście na ulice i udział w pokojowych manifestacjach – mówił bp Antoni Pacyfik Dydycz OFMCap, który 16 września br. na Jasnej Górze wygłosił kazanie do uczestników 30. Pielgrzymki Ludzi Pracy. Apelował też o wierność krzyżowi i powrót do pierwotnego ducha Solidarności. Ogólnopolskie spotkania robotników zapoczątkował 30 lat temu bł. ks. Jerzy Popiełuszko. W Pielgrzymce Ludzi Pracy – jak co roku – uczestniczyła matka ks. Jerzego – Marianna Popiełuszko. Pielgrzymi modlili się za Polskę i o rychłą kanonizację bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Niektóre media mają zwyczaj bardzo wybiórczo traktować ważne wypowiedzi ludzi Kościoła, dlatego drukujemy w całości kazanie bp. Dydycza, wygłoszone do ludzi pracy zgromadzonych na Jasnej Górze
Czy o tym myślimy, kiedy widzimy, jak pustoszeją nasze wioski i miasta? Jak nasi rodacy zmuszani są do opuszczania Ojczyzny. I nie ma odwołania! W odpowiedzi na tego rodzaju pytania, pytania o niesprawiedliwości, o marnowanie majątku publicznego, o rozkradanie przedsiębiorstw; odpowiedzią są cyniczne kpiny z człowieka, z obywatela, z Polaka. Dobrze to przewidział Norwid, kiedy bolał między innymi w związku z przymusową emigracją: „Kiedy kto arystokratą, niech będzie delikatnym i artystycznie niebieskim jak Perykles. Kiedy kto demokratą, niech będzie szlachetnie – dumny jak Kato, i pracowity, i cichy. Jednych i drugich nie widziałem, ale widziałem amfibie bez charakteru – lokaje i zalotniki – czasów – złodzieje i szarlatany – modlący się jak ich niewolnice – żony, ale niemocni słowa świadectwa wyrzec i kroku postąpić prawego. Oni gotowi wylać morze krwi, ale kilka wyrazów prawdy nie powiedzą, i umyją ręce, i będą na trzy korony Ojca Świętego śmieciami rzucać. Męczeństwo bez wyznawstwa – szlachectwo bez szczerości i otwartości słów – Demokracja bez pracy i charakteru! Gałgaństwo!” – pisał do Józefa Ignacego Kraszewskiego („Pisma wszystkie”, t. IX, s. 222).
Potrzebny jest czyn
Św. Jakub w drugim dzisiejszym czytaniu wzywa nas do zgodności pomiędzy wiarą a postępowaniem. „Jaki z tego pożytek – pisze – bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? (...) Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie” (Jk 2,14.17).
Potrzebny jest czyn. Gołym okiem widać, że taka potrzeba istnieje w naszej rzeczywistości. Nie przychodzi to łatwo. We współczesnym świecie na pierwszym miejscu stawia się zysk. Nie patrzy się na to, że ktoś może z tego powodu ponosić duże straty, że nie jest w stanie utrzymać siebie i rodziny. I dlatego rola związków zawodowych jest nie do przecenienia. Z tym jednak, że warto często przypominać pewne etyczne założenia. Warto też nawiązywać do przeszłości, zwłaszcza do tych doświadczeń, jakie Europa zdobyła dzięki etyce chrześcijańskiej poprzez działalność cechów. Cechy stały na straży właściciela, wymagały od niego kwalifikacji, sumienności. Nie było mowy o jakimkolwiek nadużyciu. Cechy brały pod swoją opiekę pracowników, których nie wolno było krzywdzić i należało traktować niemal jak członków rodziny. Wreszcie, dzięki cechom jakość wyrobów musiała być pewna. Jakiekolwiek w tej dziedzinie nadużycia były nierzadko karane pozbawieniem właściciela prawa wykonywania danego zawodu, prowadzenia warsztatu.
Niestety, w czasach gwałtownie rozwijającego się przemysłu szybko zapomniano o cechowej formacji. A ich następcy, czyli związki zawodowe głównie musiały się koncentrować na walce o sprawiedliwość dla robotników. Wskutek tego ta jednostronność doprowadziła do rozejścia się właściciela z wykonawcą, a na koniec i z produktem. Rozbicie takie trwa nadal. Nie wiem, czy jest możliwa w naszych czasach harmonia właściciela, pracownika i wyrobów? Ale z etycznych doświadczeń warto korzystać, ponieważ szczególnie pracownik jest zagrożony, zdany na łaskę i niełaskę coraz silniejszych właścicieli, niekiedy zupełnie anonimowych.
Stąd wypływa potrzeba udoskonalania form ochrony praw pracowniczych. Ważna jest jedność wszystkich związków. Podkreślam wszystkich. Może częściej odwołuję się do „Solidarności”, gdyż to dzięki niej mogły powstać i inne rodzaje związków, ale mam na myśli każdą organizację, która strzeże sprawiedliwości, z którą nie jest najlepiej także i z tego względu, że w tej dziedzinie nie można liczyć zbytnio na pomoc ze strony struktur państwowych. I to jest bolesne.
Potrzeba dobrych praw
Natomiast niesprawiedliwości jest dużo. Ks. Piotr Skarga pyta: „Przetoć całe będzie (co nasze), gdy się dom wszytek królestwa obali, a okręt się ze wszytkimi zanurzy? A my o pospolitym radząc, jeden stan ucisnąć, a drugi podnieść chcemy. Duchowny stan poniżyć i zniszczyć, (...) abo ślachecki na górze postawić usiłujemy. Kmiotki i poddane gubić, a sami sobie folgować w poborach i innych ciężarach chcemy. Nie tak bracia: złe ręce, gdy jedna chora – obie zdrowe być mają!”.
Upływa czterysta lat od śmierci Kaznodziei, a co się daje zauważyć? Te same problemy. Taka sama agresja względem Kościoła i taka sama bezkarność możnych tego świata. A o ratunek nie jest łatwo, zwłaszcza kiedy chore są najwyższe władze Rzeczypospolitej. Widać to na przykładzie Sejmu. „Cóż będzie po waszych sejmach – mówi Skarga – które tylo samy na oddalenie i leczenie przygód i złych razów Rzeczypospolitej wam zostały, jeśli z różnemi wiatry i niestwornemi myślami, na nie się zjedziecie? (…) I owszem, sejmy, które wam były lekarstwem na wszytki Rzeczypospolitej choroby, w jad się wam obróciły. Bo na nich więcej niezgod i odrażenia myśli jeden od drugiego i stanu od stanu przyczyniacie. Na nich się buntowania i sedycye rodzą”.
Jakby to żywcem zostało wzięte z bieżących naszych doświadczeń, a przecież to cztery wieki temu było wygłoszone i napisane. Skutkiem zaś tego wszystkiego są słabości prawa. „Jest i druga choroba królestw, dla której umierać i ginąć muszą, a Pan Bóg je wykorzenia: prawa i statuty złe a niesprawiedliwe, któremi ludzie zwłaszcza ubodzy (bo panom i możnym rzadko prawa szkodzą) uciśnieni, do Pana Boga o pomstę wołają”. A powinno być inaczej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.