Oburzenie na kłamstwo i bezprawie, które zaistniały w naszym życiu publicznym. Ta ilość kłamstw, która towarzyszy katastrofie samolotu z Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej na pokładzie, da się porównać tylko z kłamstwem towarzyszącym zbrodni katyńskiej. Wyobrażam sobie ten film jako próbę dojścia do prawdy, przebicia się przez niezliczone warstwy kłamstwa, które pojawiło się tuż po katastrofie, kiedy jeszcze niczego nie byliśmy pewni i nie wiedzieliśmy, dlaczego do niej doszło ani kto jest winien.
– Jeśli chodzi o prawdę, to ciągle docierają do nas nowe wiadomości. A to w sprawie ekshumacji, a to w wersjach przyczyn wypadku. Pewnie bez przerwy będzie Pan musiał weryfikować informacje, ale trzeba też określić jakąś godzinę zero, bo sytuacja poznawania prawdy wciąż jest rozwojowa.
– Nowe dowody potwierdzają jednak tylko nasze przypuszczenia. Istnieje przecież wersja, nieoficjalna, ale oparta na bardzo mocnych dowodach. Chodzi o wnioski, których dopracowano się w zespole parlamentarnym ds. katastrofy smoleńskiej pod kierunkiem posła Antoniego Macierewicza. Ekspertami zespołu są pracujący w Stanach Zjednoczonych polscy naukowcy, ale jest już również spore grono krajowych specjalistów, którzy współpracują w różnych dziedzinach i mogą się wypowiedzieć fachowo. Wkrótce ma się odbyć wspólna naukowa sesja i porównanie wyników ekspertyz. Jedną z osób prowadzących badania był dziś już śp. prof. Jerzy Urbanowicz, którego śmierć też jest dla mnie zagadką: zmarł w nocy, kilkanaście godzin po ogłoszeniu podejrzeń i ustaleniu faktu, że obliczenia polskiej komisji wyborczej odbywały się na rosyjskim serwerze. Wszystko to razem układa się w jeden ciąg. Czego by nie dotknąć, sprowadza się do jakiegoś głównego wątku – próby zatarcia, ukrycia prawdy. Cały czas mamy przecież do czynienia z ciągiem informacji nieprawdziwych bądź skompromitowanych podczas weryfikacji. Bardzo liczę na tę konferencję polskich naukowców. Jest w ich działaniu coś bardzo ważnego, co świadczy o tym, że ten strach, który trwał przez wiele miesięcy, kiedy ludzie właściwie bali się mówić publicznie o przyczynach katastrofy, zaczyna pękać. Miałem tego dowody podczas różnych spotkań, nagabywań ludzi, którzy coś o tym wiedzieli. Polscy piloci – szczególnie załoga jaka, który wylądował przed tupolewem – byli wyraźnie zastraszeni. Teraz mogą rozmawiać spokojnie. Przypomnę, że milczał świat wojska, świat nauki, a pod Smoleńskiem zginął cały Sztab Generalny Wojska Polskiego, z jego szefem – gen. Franciszkiem Gągorem, który na dodatek miał zostać za kilka dni dowódcą wojsk NATO. Ponadroczne milczenie, dziwne zachowanie ludzi, którzy mogli w tej sprawie pomóc – ustępują. Wydaje mi się, że ten lęk mamy już za sobą. Ci ludzie nie mają jeszcze pola do publicznych wypowiedzi, ale coś się zmienia. No i są ustalenia zespołu parlamentarnego.
– Usiłuje nam się wmówić, że naród jest już zmęczony katastrofą smoleńską...
– Ależ została ona nazwana nawet przez samego premiera Tuska największą tragedią Polski i Polaków od II wojny światowej. Jakiś stan zmęczenia ludzi spowodowany jest raczej bezradnością w wyjaśnianiu tej sprawy, dlatego że nasze poczynania nie przekładają się na poznanie autentycznej prawdy. Myślę, że marsz w obronie Telewizji Trwam pod hasłem „Obudź się, Polsko!” był taką próbą policzenia się na nowo po tym, gdy się policzyliśmy w 1979 r. podczas pierwszej pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski. Teraz dzieje się coś bardzo podobnego. Być może istnieje potrzeba zstąpienia Ducha Świętego ponownie na tę naszą ziemię i na nas, żebyśmy ocknęli się z marazmu. Gdybym nie wierzył, że się ockniemy, to bym się nie zabrał za ten film.
– Sięgnie Pan do dokumentacji filmowej Ewy Stankiewicz?
– Oczywiście. Jestem pod wielkim wrażeniem pracy dokumentalnej i działalności Ewy Stankiewicz, Marii Dłużewskiej, Joanny Lichockiej, Anity Gargas. To niezwykłe, że kobiety okazały się najważniejsze również w tym pierwszym okresie po tragedii smoleńskiej. Myśląc o tym, żeby zrealizować film, zacząłem prowadzić rozmowy z ludźmi, którzy dysponowali większą wiedzą niż ta, która przedostała się przez środki masowego przekazu do opinii publicznej. I pamiętam, że sam dałem się wprowadzić w rodzaj konspiracji, w której się to odbywało. Zresztą moi rozmówcy wybierali taką konwencję. Pierwsza rozmowa z załogą, jaka odbyła się właściwie w większej konspiracji niż te, które pamiętam ze stanu wojennego. Mimo woli zacząłem rozmawiać szeptem w jakichś miejscach odosobnionych, bacząc, czy nie jestem podsłuchiwany. Skończyło się na tym, że dano mi ostrzeżenie, żebym nie konspirował, nie judził, nie jątrzył. I jeśli chcę pożyć jeszcze parę lat, żebym się wycofał z tego przedsięwzięcia. Sam zetknąłem się z czymś, co jest właśnie tym światem nieprawdy, który chce nam kłamstwo wtłoczyć do głów. Postanowiłem zatem o zamiarze realizacji filmu mówić publicznie. I od jesieni ubiegłego roku działam jawnie. Wiem, że jestem podsłuchiwany, ale podsłuchiwanych przez służby specjalne w naszym wolnym i niepodległym kraju jest tak wielu, że to zaszczyt. I rzeczywiście moimi rozmówcami są ludzie, którzy nie kryją się z tym, że są na podsłuchu.
– Może trzeba będzie namawiać ludzi, żeby pracowali w filmie poniżej stawki honoraryjnej, którą za film biorą?
– Wielu deklaruje pracę za pół ceny, poniżej kosztów własnych. Są również tacy, którzy mówią, że mogą nawet zamiatać, byle brać udział w realizacji tego filmu. Pod tym względem dzieje się coś niezwykłego, czego nigdy przez ostatnie 20 lat nie doświadczyłem.
– A jeśli chodzi o dystrybucję, nie będą się piętrzyć przeszkody?
– Mam już obietnicę współpracy dystrybutora, jednak dopóki scenariusz nie zostanie dokończony, wolę o tym nie myśleć. Ale to też jest dowód na to, że w sprawie smoleńskiej dokonują się zmiany na lepsze. W życiu bym się nie spodziewał tylu ludzi dobrej woli wokół siebie. Myślałem, że zostanę sam, że będę chodził, pytał, prosił, a nie że inicjatywa wyjdzie od innych. Chciałbym jak najszybciej rozpocząć pracę nad tym filmem, już nie przygotowawczą, ale przedprodukcyjną.
– Powiedział Pan, że po katastrofie smoleńskiej nic nie jest takie samo w Polsce, Unii Europejskiej i na świecie. Mógłby Pan to objaśnić?
– Wiedzieliśmy, że to jest wielka tragedia. Nie tylko 96 osób, które zginęły na pokładzie tupolewa i ich rodzin. Ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, jakie będą tego konsekwencje dla nas, Polaków. Czym się to przejawi. Oglądaliśmy sygnały: przejmowania stanowisk, zawładnięcia instytucjami przez tych, którzy byli odpowiedzialni za to, co się stało. Z czasem okazało się, że to się przekłada na nasze stosunki z Europą. Dopiero po katastrofie – wydaje mi się – było możliwe wystąpienie naszego ministra spraw zagranicznych, które właściwie oddawało Polskę i Polaków w jakąś nową zupełnie strukturę – na szczęście jeszcze nieistniejącą – sfederalizowanej Europy. Zmiana w stosunkach między Polską a Rosją, rozpad tego wszystkiego, co zbudował śp. Lech Kaczyński: więzi między krajami, które kiedyś podlegały władzom Związku Sowieckiego. Konsekwencje są straszne. I, oczywiście, najokrutniejsze w tym wszystkim – milczenie Stanów Zjednoczonych, które właściwie wycofały się z tego wszystkiego, co przed katastrofą jeszcze w Polsce budziło wiarę.
– Czy po „rewelacjach”, że Stany Zjednoczone wiedziały o zbrodni katyńskiej już 70 lat temu i milczały, jeszcze Pana to dziwi?
– Nie, ale musimy zrobić wszystko, aby uświadomić Ameryce, że na to się nie zgadzamy, że tego nie akceptujemy. Wiele legend, uznawanych dotąd za światowe autorytety polityczne, budzących nadzieję, ostatnio na tyle osłabło, że nie wypuszczono nas z tego uścisku, który się pojawił między Rosją a Niemcami, z obojętnymi Stanami Zjednoczonymi w tle, które wycofały się ze współpracy z nami, szczególnie wojskowej. Nie jestem osobą, która potrafi przewidywać przyszłość, ale może sytuacja się zmieni. Jeżeli ten film w najmniejszym stopniu przyczyni się do zburzenia tego, co spadło na nas po 10 kwietnia 2010 r., będę ogromnie szczęśliwy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.