15 lat obowiązywania Konkordatu

Niedziela 8/2013 Niedziela 8/2013

Konkordat to uroczysta umowa między Stolicą Apostolską a państwem, służąca harmonijnemu ułożeniu stosunków między nimi

 

Wbrew pojawiającym się niekiedy opiniom, konkordat, będący uroczystą umową między Stolicą Apostolską (jako najwyższym organem Kościoła katolickiego) a danym państwem, wciąż pozostaje bardzo pożytecznym, a niekiedy wręcz nieodzownym instrumentem prawnym, służącym harmonijnemu ułożeniu stosunków między dwiema społecznościami, działającymi pośród tych samych ludzi. Jako umowa międzynarodowa, wynegocjowana w swoim ostatecznym kształcie przez przedstawicieli Stolicy Apostolskiej i przedstawicieli rządu, cieszy się znacznym stopniem trwałości – w przeciwieństwie do regulacji ustawowej, a więc jednostronnej. W hierarchii źródeł konkordat – jako umowa międzynarodowa – sytuuje się bezpośrednio po konstytucji, a wyprzedza ustawy zwykłe. Nie trzeba przypominać, że tego rodzaju traktat, zawierany w formule posoborowej (bez przywilejów dla Kościoła), z założenia swego ma dobrze służyć nie tylko Kościołowi, ale i państwu. A przede wszystkim ma służyć dobru ludzi skupionych w jednej i drugiej wspólnocie.

Trochę historii

Niewątpliwym tytułem do satysfakcji zarówno dla wspólnoty religijnej, jaką jest Kościół katolicki w Polsce, jak i dla wspólnoty politycznej, jaką stanowi Państwo Polskie, jest to, że po zerwaniu 12 września 1945 r. przez Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej konkordatu zawartego przez Rzeczpospolitą Polską ze Stolicą Apostolską 10 lutego 1925 r. i po trwającym dziesiątki lat okresie jednostronnej, restrykcyjnej wobec Kościoła i jego wyznawców regulacji stosunków wyznaniowych Polska doczekała się pełnej w tej sferze życia normalizacji. Stało się to w nowej rzeczywistości politycznej: 28 lipca 1993 r., gdy Stolica Apostolska zawarła z Rzecząpospolitą Polską konkordat. Moment ten stanowił uwieńczenie długiego procesu naznaczonego wieloma wydarzeniami i okolicznościami.

Dla tego procesu czymś znamiennym jest to, że myśl o zawarciu przez Polskę umowy ze Stolicą Apostolską wyszła od przedstawicieli komunistycznych władz PRL, które jednak zamierzały ją zawrzeć z całkowitym pominięciem Episkopatu Polski (tylko mądrość prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego i zdecydowana postawa ufającego mu Pawła VI stanęły temu na przeszkodzie).W wyniku dokonujących się przemian już w roku 1988 został przygotowany projekt konwencji (umowa mniej uroczysta) między PRL i Stolicą Apostolską. Do zawarcia jej zaistniał jeszcze korzystniejszy klimat po 4 czerwca 1989 r., a następnie po 17 lipca tegoż roku, kiedy to doszło do nawiązania przez Polskę oficjalnych stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską i przywrócenia w Warszawie Nuncjatury Apostolskiej. Nic nie stało wówczas na przeszkodzie, by na kanwie wspomnianej konwencji przygotować umowę w postaci konkordatu, który by regulował całokształt spraw w obszarze wzajemnych relacji Państwa Polskiego i Kościoła katolickiego w Polsce. I tak też się stało. Po długim okresie drastycznego torpedowania procedury ratyfikacyjnej tego traktatu przez parlamentarne ugrupowania lewicowe dopiero w kolejnej kadencji Sejmu, 23 lutego 1998 r., doszło do jego ratyfikacji. Po wymianie zaś dokumentów ratyfikacyjnych (25 marca 1998 r.) 25 kwietnia tegoż roku konkordat wszedł w życie (z wyjątkiem art. 10, który zaczął obowiązywać 15 listopada tego samego roku).

Wobec krytyki

Gdy po blisko 15 latach funkcjonowania wypracowanego z takim trudem konkordatu usiłuje się podważać jego sens i znaczenie, gdy ktoś, oceniając tę umowę z perspektywy tego okresu, twierdzi, że okazała się ona „nieudaną konsensualną próbą ustanowienia «przyjaznego» oddzielenia wymienionych podmiotów (państwa i Kościoła – przyp. W. G.), zgodnie z ideałami Soboru Watykańskiego II”, i że nie brak „licznych argumentów użytecznych do wypowiedzenia lub zawieszenia jego (konkordatu – przyp. W. G.) stosowania przez władze państwowe”, to nie sposób pokryć takich słów milczeniem.

Przytoczone cytaty pochodzą z opracowania (s. 47 i 49) dr. Pawła Boreckiego (Uniwersytet Warszawski) pt. „Respektowanie polskiego konkordatu z 1993 roku – wybrane problemy” (Warszawa 2012), będącego raportem Instytutu Spraw Publicznych. Publikacja zawiera wprowadzenie, osiem rozdziałów poświęconych wybranym kwestiom konkordatowym, podsumowanie i aneks. Generalnie autor obwinia zarówno Kościół katolicki w Polsce (głównie Konferencję Episkopatu Polski), jak i naczelne organy władzy państwowej (głównie Radę Ministrów) o połowiczne – jego zdaniem – respektowanie przepisów konkordatu. Raz po raz winą za nierespektowanie, jak twierdzi, jego postanowień obarcza również Stolicę Apostolską.

Niezależność państwa i Kościoła

Nie podejmując próby ustosunkowania się do wszystkich wątków poruszonych przez autora, wypada odnieść się przede wszystkim do najbardziej fundamentalnej kwestii konkordatowej, będącej przedmiotem rozdziału I opracowania, a dotyczącej wpisanej do art. 1 konkordatu (i art. 25 ust. 3 konstytucji) zasady niezależności państwa i Kościoła, każdego w swojej dziedzinie. Otóż dr Borecki, słusznie zaznaczając, że niezależność obu podmiotów wobec siebie wyklucza podległość instytucji państwowych władzom kościelnym, dodaje jednocześnie, że brak jest wystarczających zabezpieczeń chroniących „polityczną swobodę sprawowania władztwa publicznego, w tym prawodawstwa, przez naczelne organy władzy państwowej” (s. 12). Właśnie ten brak – podkreśla autor – sprawia, że z niezależnością państwa w tym zakresie nie liczy się „hierarchia katolicka w Polsce”. Najwyraźniej biskupi musieli dostrzec tę lukę i poczuli się suwerenami w stosunku do ustawodawcy polskiego. Bo oto, wykraczając „poza uprawniony udział w debacie publicznej”, ośmielają się udzielać organom władzy publicznej „konkretnych wskazań dotyczących rozwiązywania określonych kwestii”. Co za śmiałość! Zapytajmy jednak, o jakie kwestie tu chodzi. Czego ta presja hierarchów nierozumiejących i nierespektujących zasady niezależności państwa od Kościoła dotyczyła i na czym polegała? – A „na przykład”, odpowiada autor: „W 2000 roku Prezydium Konferencji Episkopatu Polski zażądało od ministra spraw wewnętrznych i administracji likwidacji prostytucji przydrożnej”; wymienione Prezydium KEP i Metropolita Warszawski sformułowali wobec rządu „oczekiwania włączenia się w «proces zagwarantowania obecności symboli religijnych w publicznych przestrzeniach nowej Europy»”; „w 2012 roku biskupi kontestowali i stosowali presję w celu zmiany negatywnej decyzji” KRRiT „w sprawie przyznania Telewizji «Trwam» koncesji na nadawanie programu na multipleksie cyfrowym”; „w 1995 i w 2000 roku Prezydium KEP kwestionowało zapowiedź Prezesa Rady Ministrów podpisania konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”; „Episkopat formował konkretne postulaty ustawodawcze w sprawie uwłaszczenia i reprywatyzacji” (s. 12-13). No cóż, najwyraźniej biskupi naruszyli konkordat… przecież powinni milczeć, to nie ich sprawa… Dziwi tylko, że kilka stron dalej (s. 19) Paweł Borecki przywołuje (choć w sposób bardzo uproszczony) przypomniane przez konstytucję soborową „Gaudium et spes” (n. 76) prawo Kościoła do oceny moralnej nawet w kwestiach dotyczących spraw politycznych, kiedy domagają się tego podstawowe prawa osoby lub zbawienie dusz. Czy chodzi zatem o kneblowanie ust hierarchom – konsekwentnie nie tylko polskim – w wydawaniu tego rodzaju ocen? A swoją drogą, o jakiej tu presji można mówić?

Małżeństwa konkordatowe

Z kwestii szczegółowych można wskazać na dokonaną przez dr. Boreckiego ocenę stosowania określonej (generalnie) w art. 10 umowy konkordatowej procedury zawierania małżeństwa „konkordatowego”. Pomijając cały szereg zupełnie nieuzasadnionych zarzutów i obiekcji w tej materii, wystarczy przytoczyć następujący fragment wywodów autora: „Praktyka zawierania tak zwanych małżeństw konkordatowych wskazuje, że w znacznej części wypadków duchowni nie przyjmują od nupturientów ani od nich nie wymagają złożenia odrębnego zgodnego oświadczenia woli, o którym mowa w art. 10 ust. 1 pkt 2 konkordatu, o uzyskaniu skutków cywilnych przez małżeństwo wyznaniowe” (s. 31). Cięższe i jednocześnie bardziej absurdalne oskarżenie pod adresem duszpasterzy jako świadków urzędowych asystujących przy zawieraniu małżeństwa kanonicznego trudno sobie wyobrazić. Przecież bezpośrednio przed celebracją małżeństwa kanonicznego duchowny, który za chwilę ma ten związek błogosławić, przyjmuje od nupturientów (w obecności dwóch świadków) – zgodnie z p. 19 instrukcji KEP z 22 października 1998 r. – wspomniane oświadczenie woli, co też dokumentowane jest podpisem samych zainteresowanych, świadków oraz duszpasterza. Obawiam się jednak, także w oparciu o twierdzenia autora formułowane w odniesieniu do innych wątków instytucji małżeństwa „konkordatowego”, że owej procedury nie przestudiował zbyt dokładnie. A swoją drogą, chciałbym poznać choćby jeden przypadek, w którym duchowny błogosławił małżeństwo kanoniczne (zapowiedziane wcześniej jako „konkordatowe”), a nie przyjął od nupturientów owego oświadczenia woli uzyskania skutków cywilnych, a ściślej: woli jednoczesnego zawarcia małżeństwa podlegającego prawu polskiemu!

***

Funkcjonujący od niemal 15 lat konkordat polski dobrze służy zarówno Kościołowi katolickiemu, jak i Państwu Polskiemu, i nie ma potrzeby wzniecać fałszywych alarmów o nierespektowaniu jego postanowień.

 

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KONKORDAT

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...