O swojej pokręconej drodze do Boga, niełatwym – a jednak możliwym! – odbijaniu się od dna oraz głoszeniu chwały Bożej w hiphopowym rytmie ks. Radosławowi Warendzie SCJ opowiada raper z Nowego Sącza – Arkadiusz Zbozień. Jego ksywa Arkadio składa się z dwóch członów – Arka i Dio. Arka – oznacza przymierze z Bogiem. Natomiast Dio – to Bóg w języku włoskim. Zatem celem Arkadia jest dochowanie przymierza z Bogiem i szerzenie nauki Szefa.
Chciałem się umówić z takim jednym księdzem od nas z Nowego Sącza jeszcze w ten sam dzień. Jednak miał on czas dopiero za trzy dni. Zezłościłem się, ale on mi powiedział: „Zapisz sobie za ten czas to, co chcesz mi powiedzieć”. I tak też zrobiłem. Teraz już rozumiem, że te trzy dni były mi potrzebne. Po tej spowiedzi zmienił się zupełnie mój obraz tego sakramentu, bo ten człowiek powiedział mi po prostu, że dawno czegoś takiego nie słyszał i widzi tu ewidentną łaskę Ducha Świętego i Jego działanie. Nie dostałem żadnej reprymendy, ale zostałem zrozumiany i rozgrzeszony. Kiedy stamtąd wyszedłem, wziąłem tę kartkę, poszedłem nad rzekę, gdzie zawsze paliliśmy marihuanę, i spaliłem ją. To był taki moment, który pamiętam do dzisiaj, taki przedsionek nieba. Czułem się po prostu wolnym człowiekiem.
Po tej spowiedzi było już dobrze. Wiadomo, że zdarzały się upadki i powroty, ale zrozumiałem jedno, że najważniejsza jest codzienność, Boża codzienność. Jeżeli żyję w łasce uświęcającej, to nawet gdy upadam, to jednak zawsze wracam na tę Bożą stronę. I właśnie to wszystko doprowadziło do tego, że dzisiaj mogę robić to, co kocham, i realizować się na różne sposoby: grając koncerty czy też prowadząc warsztaty z młodymi. Nawet ostatnio księża zaczęli mnie zapraszać na religię (śmiech). Kiedyś myślałem, żeby być katechetą, a teraz widzę, że pojawiła się taka możliwość i nie muszę kończyć teologii, żeby dawać świadectwo młodzieży. I to jest dla mnie niesamowite, że Pan Bóg ma swoje drogi i wkomponował mnie w różne rzeczy.
W jednym z wywiadów mówiłeś, że masz w pamięci sąsiadki z bloku, które wyglądały zza firanek i patrzyły, jak wracasz chwiejnym krokiem do domu. Nie miałeś wtedy tych ludzi w nienawiści?
Miałem, oczywiście. Przecież wtedy sąsiad to był taki społeczniak, który tylko przez okno wygląda, bo nie ma co robić ze swoim życiem, i stara się narobić rumoru. Miałem ich w nienawiści – choć nie takiej, żeby im szyby wybijać w oknach przez to. Po prostu się ich nie lubiło. Teraz rozumiem, że ci ludzie w trosce o mnie mówili moim rodzicom, żeby zwrócili na pewne rzeczy uwagę.
Mówiłeś, że handlowałeś narkotykami. Myślisz czasem o osobach, którym sprzedawałeś działki? Może są dzisiaj na dnie właśnie przez to, że kiedyś kupili ją od Ciebie po raz pierwszy?
Handlowałem tylko marihuaną, która jest tzw. narkotykiem lekkim. Natomiast tak czy siak uważam, że jest zła. Nie myślałem chyba o tych ludziach w ten sposób, że przeze mnie mogliby być na dnie. Wydaje mi się, że to przez to, gdyż mój epizod z handlem narkotykami trwał zaledwie 3-4 miesiące. Nie było to na jakąś wielką skalę. Wyglądało to raczej tak, że jak miałem narkotyki, to przeważnie sam więcej paliłem, niż sprzedawałem. Ponadto nie było to szerokie grono ani ludzie, którzy zaczynali palić. Być może jednak powinienem pomyśleć o tym w tych kategoriach, że ci ludzie teraz przeze mnie mogą być na dnie, choć nie znam konkretnego przypadku.
W swoich licznych piosenkach, które można usłyszeć na Twoich koncertach czy spotkaniach (także na portalu profeto.pl), bardziej niż o sobie mówisz o innych ludziach i o ich pokręconym życiu, jak chociażby w przypadku Nicky’ego Cruza. Dlaczego?
Dla mnie zawsze największą inspiracją byli inni ludzie, którzy potrafili coś osiągnąć. Oni mnie po prostu motywowali. Poza tym w swoich utworach chcę przede wszystkim przypieczętować własną historię przykładem kogoś innego.
Ale przecież Nicky Cruz był szefem gangu.
Chodzi o jego przemianę, nawrócenie i to, co robi teraz. Wiadomo, że ja nie strzelałem do ludzi, nie posługiwałem się nożem, nie miałem tak tragicznej historii, bo wychowałem się w innym otoczeniu niż Nicky Cruz, który żył w Brooklynie w Nowym Jorku. Mimo to uważam, że sięgnąłem dna w tej rzeczywistości, w której byłem. Rap jest taką muzyką, w której przede wszystkim mówi się o sobie i o swoich przeżyciach, ale ja chciałem się skupić też na innych ludziach. Na jednym z koncertów największy aplauz pojawił się właśnie po piosence o Nickym Cruzie, co zadziwiło i mnie. Dlatego uważam, że warto pokazywać historie życia innych osób. Nie mówię: „Można się odbić od dna” i tyle, tylko: „Można się odbić od dna. Sprawdź Nicky’ego Cruza, sprawdź mnie, sprawdź Briana Welcha”.
A co Cię zafascynowało w Tomaszu Adamku?
Prostota i męstwo. Jednak najbardziej uderzyło mnie to, że jest on bokserem, który żyje na co dzień swoją wiarą, co łamie pewien stereotyp. O wierze Tomka Adamka dowiedziałem się na rekolekcjach prowadzonych w Krakowie przez ks. Rafała Szymkowiaka. Zacząłem czytać wywiady z Adamkiem, a jeden z nich – Chcę do nieba – wysłałem nawet do chłopaków ze swojej wspólnoty. Do napisania tekstu o nim zachęcił mnie mój brat. Na drugi dzień od przesłania kolegom wspomnianego wywiadu dostałem od niego SMS-a: „Może by tak zrobić utwór dla Tomka Adamka?”. Byłem zupełnie nieprzekonany do tego pomysłu na początku, ale pomyślałem sobie: „Panie Boże, jeżeli taka jest Twoja wola, to niech tak się stanie”. I zaraz na następny dzień kolega ze wspólnoty napisał do mnie: „Słuchaj, mój dobry znajomy jest z kolei dobrym znajomym Tomka. Może udałoby się kiedyś spotkać, pomodlić”. Nie doszło do takiego spotkania, ale piosenka mimo to powstała.
Z jednej strony myślimy o naszym życiu duchowym jak o budowaniu polegającym na szukaniu sposobów lepszego poznania Boga i Jego słowa, a z drugiej postrzegamy je jako walkę – życie w pewnym napięciu, szukanie zagrożeń duchowych. Jaki styl jest dzisiaj właściwszy?
Myślę, że jedno z drugim się łączy. Budowanie też ma na celu walkę, ale nie siłą, tylko taką bardziej wyrażaną w prostych czynnościach. Poranne wstawanie z łóżka, niespóźnianie się, terminowość – to też jest pewnego rodzaju walka.
Cały najnowszy numer znajdziesz tutaj: http://wydawnictwo.net.pl/829/CZAS-SERCA-marzec-kwiecien-2013.html
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.