Każde spojrzenie na krzyż Jezusa przenosi nas w wyobraźni na Kalwarię, gdzie Syn Boży oddaje swoje życie dla zbawienia ludzi. To tragiczne wydarzenie jest jednak wydarzeniem zbawczym i wlewa w nasze serca nadzieję i radość, które w pełni objawiają się w fakcie Zmartwychwstania.
Nasz wzrok kierujemy następnie na samego Jezusa. Przyglądając się Mu, dostrzegamy w końcu ranę boku i uświadamiamy sobie prawdę o tym, że Serce Jezusa zostało zranione włócznią. Święty Jan Apostoł – świadek śmierci Jezusa – opisuje to słowami: „Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda” (J 19,33-34).
Wydarzenie, które opisuje św. Jan, ukazuje nam przede wszystkim przeogromną miłość Ojca, który posyła swojego Syna, aby nas zbawił. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Ukrzyżowanie Jezusa mówi też o wielkiej miłości Syna Bożego. On rzeczywiście oddaje życie za nas wszystkich, bo ukochał nas do końca.
Rana miłości
Przebity bok Jezusa prowadzi nas jednak nie tylko do odkrycia bezinteresownej miłości Trójjedynego Boga. Uświadamia nam także, że włócznia wdzierająca się do Serca Zbawcy jest obrazem naszych grzechów i zła, które najbardziej ranią miłość objawioną w Sercu Pana.
Przypominamy sobie liczne teksty biblijne, w których Bóg mówi o miłości wobec człowieka; miłości czułej, delikatnej, troskliwej. Ta miłość jednak wielokrotnie została odrzucona i wzgardzona. Prorok Ozeasz zapisuje takie słowa: „Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu. (…) Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę – schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go” (11,1.3-4).
Co rani Jezusa?
Odrzucenie i wzgarda wobec miłości, które w szczególny sposób objawiają się przez złość grzechów, są tym, co najbardziej rani Serce Boga. Bóg jednak wciąż poszukuje człowieka, uparcie wychodzi mu naprzeciw, okazuje swoją wierną miłość, chce go podnieść, uleczyć, wydobyć ze zobojętnienia i pokazać prawdziwie wyzwalającą drogę – drogę miłowania siebie i drugiego człowieka. „Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość” (Jr 31,3).
Zranione Serce nadal kocha
Odrzucone Boskie Serce wciąż płonie miłością, przebacza i pragnie odnowić relację miłości, którą człowiek niszczy poprzez grzech. „Uleczę ich niewierność i umiłuję ich z serca, bo gniew mój odwrócił się od nich” (Oz 14,5).
Miłość Serca Jezusowego do nas jest rzeczywiście niezmienna i trwała. To złość grzechów, które często popełniamy, sprawia, że niejednokrotnie nasza wiara się załamuje i słabnie, pewność miłości Boga maleje, a na jej miejsce przychodzi zobojętnienie, rezygnacja, a niekiedy także rozpacz. Zdarza się wówczas, że odnosimy się do Stwórcy z wyrzutem, że On nas opuścił, że przestał się nami interesować. Dobry Bóg jest wtedy najbliżej nas, zna te nasze wątpliwości i sam daje na nie odpowiedź: „Mówił Syjon: «Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał». Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach” (Iz 49,14-16).
Jakże wielka jest dobroć i miłość Boga! Jak wiele nam wybacza, by przekonać nas o swojej wiernej miłości! Niewyobrażalny wręcz obraz matki porzucającej swoje dziecko służy temu, by ukazać, że wielkość i stałość miłości Stwórcy wobec nas nie ma sobie równej i do żadnej innej miłości nie może zostać porównana.
Jak uleczyć ranę Miłości?
Gdy już przekonamy się o rzeczywistej i trwałej miłości Serca Boga wobec nas, rodzi się w nas pragnienie, by na tę miłość w jak najlepszy sposób odpowiedzieć. Nasze serce wzdryga się na myśl, że tę miłość moglibyśmy na nowo zranić, sprzeniewierzyć się jej i odrzucić. Co więcej, chcemy także w pewien sposób uleczyć rany, które zadaliśmy Bogu przez naszą niewierność i obojętność. Szukamy sposobów, by to uczynić, i nie zawsze potrafimy zaspokoić nasze pragnienie odwzajemnienia miłości.
Jezus zna dobrze te nasze wysiłki, tę nieudolną niekiedy miłość. On nie pragnie od nas czynów przekraczających naszych możliwości. On cierpliwie zaprasza nas, byśmy zechcieli zbliżyć się do Niego, podjąć trud dźwigania codziennego krzyża – powodowani miłością do Boga i człowieka. Zaprasza, byśmy uczyli się od Niego pokory i cichości, dzięki którym można dopiero doświadczyć i przekonać się o tym, że zranione Serce Boga jest wciąż wierne w swojej miłości. Warto wsłuchać się w Jego zaproszenie: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11,28-30).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.