By wzmocnić i lepiej zrozumieć naszą wiarę, rozważamy w Roku Wiary słowa Credo. W niniejszym artykule przybliżamy kolejne wersy wyznania wiary.
Wyznanie wiary Kościoła kształtowało się w ciągu kilku wieków i nie było nigdy wyłącznie zbiorem abstrakcyjnych prawd. Credo złożone jest ze zdań, które określają rzeczywistość znaną od początku, chociaż niełatwo pojmowaną i jeszcze trudniej wyrażaną. Fundamentem wyznania wiary jest z jednej strony monoteizm, a z drugiej – samo objawienie przyniesione przez Jezusa Chrystusa. Ojcowie Kościoła i pierwsi teologowie musieli zmierzyć się z silnie wyrażaną wiarą w jednego Boga, który siebie objawia jako wieczną Trójcę Osób: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Wyznać wiarę w Boga było dla starożytnych czymś normalnym. Powiedzieć jednak, że ten Bóg może być wewnętrznie jakoś podzielony, było bardzo trudne.
Odpowiedź na te trudności została zawarta w następującym fragmencie Credo: „Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało”. Co te sformułowania wyrażają i do czego się odnoszą? Zanim pojawi się odpowiedź na to pytanie, koniecznym wydaje się przypomnienie kilku faktów historycznych.
Dziedzictwo
Wspominane sformułowania znalazły się w Credo jako orzeczenie soboru w Nicei w 325 r. Historia nauczania Kościoła do IV w. opiera się na dwóch elementach: kształtowaniu się pojęcia osoby oraz dziedzictwie nauczania tzw. szkoły aleksandryjskiej. W pierwszym przypadku wielką rolę odegrał Tertulian, który uściśla i ustala stosowanie pojęć hypostasis, prosopon i persona. Te trzy pojęcia funkcjonowały razem przy określaniu bytu samoistnego i indywidualnego – osoby i wywoływały w dyskusjach teologicznych sporo nieporozumień. Termin łaciński persona był tłumaczeniem greckiego słowa prosopon, ale w łacinie wskazywał zazwyczaj na rzeczywistość wyrażaną przez drugie słowo greckie – hypostasis. Samo prosopon oznaczało kogoś (persona), kto gra w teatrze, tzn. kogoś, kto posługuje się maską, odgrywając określone role. Maska nie tylko wyrażała emocje lub napięcie, ale także pozwalała na wydobywanie dźwięków silniejszych i lepiej słyszalnych. Widz oglądał spektakl i zwracał uwagę nie tylko na formę zewnętrzną, ale i akustyczną. Obraz i głos odgrywały zasadniczą rolę w budowaniu dramaturgii sztuk. Jeśli jednak takie pojęcia przenieść na grunt teologii, to uzyskujemy niemałą trudność: Bóg, który się objawia, przyjmuje ciało tylko jako jakąś formę zewnętrzną? Czy ta forma jest nieistotna, drugorzędna, ze względu na to, co przez nią się wyraża – czyli obraz ustępuje głosowi, to co zewnętrzne, temu co wewnętrzne? Kim jest Jezus Chrystus – li tylko sposobem wyrażania się niewidzialnego Boga? Tertulian podejmuje wysiłek, by to teatralne znaczenie słowa persona powiązać z pojęciem hypostasis. W grece może ono wskazywać albo na istotę jakiejś rzeczy, albo na samo istnienie tej rzeczy i w takich znaczeniach przeniesione na grunt teologii określa: albo Boga w jego jednej istocie (jedno jest tylko bóstwo), albo w sposobie realizowania tego jednego bóstwa (istnieją trzy równe sobie
hipostazy – osoby boskie).
W drugim wypadku chodzi o myśl Orygenesa, która nie miała po sobie równych na Zachodzie chrześcijaństwa aż do czasów Augustyna. Teolog z Aleksandrii uznaje wcielenie Chrystusa jako związek bóstwa z ciałem poprzez specjalne odniesienie do duszy. Słowo wcielone miało wobec jednej duszy ludzkiej specjalne pragnienie miłości i sprawiedliwości i dzięki temu była ona jedyna i wyjątkowa. Należała do Słowa przez mistyczne przywiązanie oraz do ciała przez swoją naturę. Jezus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, trwając w dwóch naturach jako jedna – boska – osoba. Choć takie tezy Orygenesa mogą wydać się czarujące, to jednak niosą niebezpieczeństwo. Miłość i sprawiedliwość ze strony Boga nie mogą być ograniczone tylko do jednej duszy, bo cóż by w niebie robiły dusze świętych? Jeśli więc Bóg kocha wszystkich i tak samo wszystkich obdarza swoją sprawiedliwością, to cóż stoi na przeszkodzie, by Słowo łączyło się z innym ciałem i stawało się innym człowiekiem? Pośrednictwo między Bogiem a ludźmi nie jest dla Orygenesa gwarantowane przez osobę Jezusa Chrystusa, wcielonego Boga, lecz przez samo boskie Słowo (Logos). Teza ładna i zgrabna, ale tylko częściowo poprawna.
Spory
Z takim dziedzictwem teologicznym musi się zmierzyć wiek IV, który za główny punkt swoich dyskusji weźmie relację między hipostazami w Bogu, szczególnie między Ojcem i Synem. Rozumienie tej relacji było trudne i nie dziwi fakt, że już w III w. niektórzy uznawali za łatwiejsze przyznanie Bogu nie rzeczywistej różnicy osób, lecz tylko różny osobowy sposób objawiania siebie w historii. Modalizm, którego twórcą był Sabeliusz, uważał, że Bóg jako jeden ukazuje siebie raz jako Ojca, a raz jako Syna lub także jako Ducha. Nie ma więc dwóch osób, lecz tylko jedna monada boska Ojciec-Syn (Hiopator), gdzie Ojciec jest istotą bóstwa, a Syn i Duch sposobami jego wyrażania. Skutkiem modalizmu były poglądy Pawła z Samosaty, który zaprzeczył wprost bóstwu Chrystusa i uznał go jako jakiś byt pośredni między Bogiem a stworzeniem.
Niejasność pojęć, a także ich formalne braki do określenia rzeczywistości historycznej, jaką było wcielenie Słowa, jest tłem wystąpienia Ariusza ok. 318 r. Przyjmując część tez Orygenesa, Ariusz zawiera swe poglądy w następujących stwierdzeniach: 1) Bóstwo jest jedno i niepodzielne i należy do Ojca; 2) Syn podporządkowany jest Ojcu i nie może być Mu równy, czyli nie jest Bogiem; 3) mając odpowiednie właściwości moralne i duchowe, Jezus zostaje przez Boga przyjęty na syna w chwili chrztu nad Jordanem; 4) przyjęty przez Boga staje się pośrednikiem między Nim a stworzeniem; 5) Bóg pozostaje absolutnie niedostępny dla człowieka; celem zaś życia jest upodobnienie do Syna jako osoby doskonałej moralnie i duchowo, a nie jako Boga. Poglądy Ariusza przytacza inny teolog tego okresu, Atanazy: „Nie zawsze Bóg był Ojcem; zrazu nim nie był, istniał tylko sam, dopiero później został Ojcem. Nie zawsze też istniał Syn Boży; bowiem jak wszystkie istoty stworzone i uczynione, tak również i On został powołany do bytu z nicości, to jest nie istniał, zanim zaczął istnieć, zaczął zaś istnieć dopiero, gdy został stworzony. A ponieważ wszystko wcześniej jeszcze nie istniało, ale stało się, także w odniesieniu do Słowa Bożego istniała chwila, w której Go nie było, a nie było Go, zanim się stał: Jego byt ma zatem początek. W rzeczywistości Bóg był sam, i nie było jeszcze Słowa ani Mądrości. Później, kiedy chciał nas uczynić, był pewien byt i który był nazwany Słowem, Mądrością i Synem, aby nas przez niego uczynić” (Mowa przeciw arianom I, 5).
Sobór zwołany w Nicei w 325 r. musiał odpowiedzieć na zarzuty ze strony Ariusza. Postacią wiodącą obrad był Hozjusz z Kordoby, który w towarzystwie dwóch innych prezbiterów przybył do Nicei, gdzie traktowany był jako oficjalny przedstawiciel papieża. Ojcowie soborowi uzgadniają jako prawowierne nauczanie dotyczące Słowa i jego relacji z Ojcem w zdaniu, które zostało przytoczone wyżej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.