Na samochodzie-kaplicy już z daleka widać napis: „Czas mocy i łaski”. To zapowiedź tego, na co mają przygotować się parafianie: tutaj przybywa figura św. Michała Archanioła. A mówiąc językiem współczesności, będzie się działo.
Scenariusz jest z reguły taki sam. Spokój, spokój, spokój i nagle do parafii przyjeżdża figura z Gargano. Bum! – i w jednej chwili spokojne, uregulowane życie całej wspólnoty parafialnej ulega gwałtownemu przyśpieszeniu. Bo św. Michał Archanioł naprawdę przyciąga ludzi. Nieważne, czy to dzień roboczy, czas kanikuły, czy wczesne godziny – w kościele zawsze brakuje wolnych miejsc. I wszędzie poruszenie jest niezwykłe.
Michał w swoim domu
W niewielkim podwarszawskim Młochowie św. Michał Archanioł jest jak u siebie. Wszystko tutaj przesiąknięte jest postacią Wodza Niebiańskich Zastępów. Nad drzwiami wejściowymi do miejscowego kościoła parafialnego pod wezwaniem – jakżeby inaczej – św. Michała Archanioła widnieje jego zawołanie „Któż jak Bóg”, a jeszcze nieco wyżej figura świętego z obowiązkowym mieczem w dłoni. Tutaj nawet kapłani mają na ornatach jego podobiznę.
Nieduży kościół wypełniony jest szczelnie ludźmi. Przyszli tutaj dla innej figury ich parafialnego patrona – wiernej kopii posągu św. Michała Archanioła z groty objawień na wzgórzach Gargano, która w tym roku po raz pierwszy w historii przybyła z Włoch do Polski. W parafii w Młochowie jest od kilkunastu godzin. Pani Katarzyna, jedna z tutejszych parafianek, kręci głową z niedowierzaniem: – Takich tłumów nie było tutaj od dawna. Nie znam połowy twarzy. Mnóstwo osób musiało przyjechać spoza parafii – mówi. Wśród nich są także siostry Irena i Jadwiga ze Zgromadzenia Franciszkanek Rodziny Maryi, które w niedalekim Kostowcu prowadzą dom pomocy społecznej, dom dziecka i przedszkole.
– Zwykle nie wyjeżdżamy poza teren naszego zgromadzenia. Tym razem przynaglił nas jednak sam Michał Archanioł – śmieją się siostry. Obie przyjęły dziś po Mszy św. szkaplerz św. Michała Archanioła. – Przyznam szczerze, że wcześniej w ogóle nie wiedziałam, że taki szkaplerz istnieje. Bardzo się cieszę, bo od wielu lat mam szczególne nabożeństwo właśnie do św. Michała Archanioła – podkreśla s. Irena. Ale w młochowskiej parafii prowadzonej przez księży michalitów owo „szczególne nabożeństwo” jest chyba w ogóle regułą. To właśnie z tego miejsca wyrusza przecież co roku „Anielska pielgrzymka” na wrześniowe uroczystości odpustowe ku czci św. Michała Archanioła na Monte Sant’ Angelo we włoskim Gargano.
„Miejscowa” pani Katarzyna przekonuje jednak, że dziś jest tu jeszcze bardziej uroczyście niż zwykle. Słychać to już zresztą na „ucho” – śpiewy, modlitwy, nastrój skupienia, wszystko jakby mocniejsze, donośniejsze, wyraźniejsze, bardziej harmonijne. Po zakończeniu nabożeństwa mało kto wychodzi od razu z kościoła. Wiele osób modli się jeszcze indywidualnie, podchodzi, dotyka figury, poleca św. Michałowi swoje spraw i troski. Tak samo jest podczas kolejnej Mszy św. odprawianej specjalnie dla dzieci. Maluchy wielkimi oczami spoglądają na imponującą figurę świętego: Archanioł we wspanialej koronie na głowie trzyma w ręku uniesiony miecz zwycięstwa i tłamsi nogą złego ducha, trzymanego na łańcuchu. Po nabożeństwie tłum rusza w kierunku ołtarza, a każde dziecko otrzymuje indywidualne błogosławieństwo z nałożeniem rąk. Kapłan pyta też, czy ktoś chciałby właśnie teraz przyjąć szkaplerz św. Michała Archanioła. Chętnych nie brakuje.
Cztery tysiące za kółkiem
Pierwotnie figura z Groty Objawień na Gargano miała peregrynować wyłącznie pośród michalickich parafii i zgromadzeń. Ten rok jest bowiem dla księży michalitów szczególny – ogłoszony Rokiem św. Michała Archanioła, po to, aby jeszcze bardziej przybliżyć postać patrona zgromadzenia. Kiedy jednak figura z Gargano pokonała ponad 1850 km z Monte Sant’ Angelo do Polski, rozdzwoniły się telefony od proboszczów i wiernych z jedną, jedyną prośbą: my też chcemy gościć u siebie św. Michała Archanioła.
I kilka miesięcy temu święty rzeczywiście ruszył w Polskę. W specjalnym samochodzie-kaplicy, za kierownicą którego siedzi michalita br. Andrzej Zimny. – Miesięcznie przejeżdżam ok. 4 tys. kilometrów, odwiedzając wszystkie części naszego kraju. A przede mną jeszcze dużo, dużo więcej, bo aż do końca grudnia mamy zaplanowane niemal dzień w dzień kolejne peregrynacje – opowiada br. Andrzej. Tak duże jest zainteresowanie. Michalitów to jednak specjalnie nie dziwi: dziś mamy do czynienia z tak wielką potęgą zła w różnych jego postaciach i odmianach, że
św. Michał Archanioł wydaje się najlepszym patronem na obecne czasy – mówią. A wierni właśnie w tym widzialnym znaku figury doświadczają niewidzialnej obecności św. Michała Archanioła. – Ta figura jest jakaś wyjątkowa, jak magnes przyciąga ludzi. Podobna do okna, które tak naprawdę ukazuje rzeczywistość poza oknem – światło, ciepło, świeże powietrze. I tak jest przy spotkaniu z Michałem Archaniołem z Gargano. Tak naprawdę to spotkanie z Duchem Boga Żywego – przekonuje ks. Piotr Prusakiewicz, redaktor naczelny michalickiego dwumiesięcznika „Któż jak Bóg”.
Ludzie z autobusu
Ci, którzy mieli okazję uczestniczyć w peregrynacji figury z Gargano, mówią, że jest to doświadczenie uderzenia wiary o wielkiej sile. Ks. Robert Ryndak, jeden z kustoszy figury św. Michała Archanioła, opowiada o wizycie w parafiach Gorzowa Wielkopolskiego i Szczecina – a więc na terenach, które tradycyjnie uznawane są za najbardziej zeświecczone w naszym kraju i z najniższym poziomem praktyk religijnych. Tym razem jednak tamtejsze kościoły, ku wielkiemu zdumieniu miejscowych księży, były pełne i niezwykle rozmodlone. – Niektórzy mówią, że wiek XXI ma wszystko. Wszystko oprócz czasu. Ale dla św. Michała ci wiecznie zagonieni ludzie potrafią jednak znaleźć czas – zauważa ks. Ryndak.
A wszystko to dzieje się przecież często zupełnie bez jakiejkolwiek reklamy. Ludzie spontanicznie dowiadują się o peregrynacji, niekiedy przychodzą do kościoła kompletnie przypadkowo. A może jednak to nie jest przypadek? Michalici opowiadają, jak to do parafii pw. Ojca Pio w Warszawie przyszło kilka osób, które nic nie wiedząc o peregrynacji, wysiadły na przystanku znajdującym się koło kościoła. Jak później mówiły, w autobusie poczuły, że coś albo ktoś każe im wysiąść i wejść do kościoła. W środku zobaczyły figurę św. Michała Archanioła, do którego od lat codziennie gorliwie się modliły. Podobną historię przytacza br. Andrzej: – W Toruniu podeszła do nas pani z Trójmiasta, która przyjechała tam na kilkudniową wycieczkę. Mówiła, że w nocy przyśnił jej się św. Michał Archanioł. A następnego dnia podczas spaceru pod wpływem nagłego impulsu weszła do pierwszego napotkanego kościoła, w którym trwała akurat peregrynacja figury – opowiada.
Wiele osób przygotowuje się jednak do peregrynacji bardzo starannie – niektórzy biorą nawet urlopy w pracy, chcąc spędzić jak najwięcej czasu ze św. Michałem. – To zupełnie tak jakbym był w samym sanktuarium w Monte Sant’ Angelo – stwierdził jeden z uczestników peregrynacji.
Wszystkie peregrynacje są przy tym starannie zaplanowane i wszędzie mają podobny scenariusz ze specjalną anielską liturgią: jest Koronka Anielska i Różaniec z Aniołami, są homilie i konferencje prowadzone przez księży ze Zgromadzenia św. Michała Archanioła, obowiązkowo Msza św. z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie z nałogów, adoracja Najświętszego Sakramentu z modlitwą wstawienniczą i wielokrotnie powtarzana modlitwa egzorcyzmem prostym papieża Leona XIII, zaczynająca się od znanych słów: „Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną...”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.