Była oczywiście myśl o bliskich, ale nie odczuwałem żalu, że ich nie ma, raczej taką chęć podzielenia się. Wszystko było tak, jak powinno być. Ja tam po prostu byłem, niczego mi nie brakowało, niczego nie było za dużo. Nic więcej być nie musiało.
I jak się ta wyprawa będzie nazywała?
– Mam trzy pomysły: „Dwa bieguny. Kamiński na Camino”, „Trzeci biegun. Kamiński na Camino” albo „Odkryj swój biegu. Kamiński na Camino”. A jaką formę pan by wybrał?
„Trzeci biegun”.
– Tak, ja także mam wrażenie, że to jest najbardziej pojemny symbol, zresztą bardzo à propos mojego życia: dwa bieguny północny i południowy, a teraz ten trzeci, ale już nie jako jakieś miejsce geograficzne. Ja już byłem w Santiago de Compostela, nie musiałbym tam iść aż z Kaliningradu, tu nie chodzi o podróż tylko w sensie czysto fizycznym.
O jaką więc?
– Jest taka mądrość, którą nabyłem przez lata, że to droga tworzy ciebie, a nie ty drogę. Wybierając szlak Camino, najpierw miałem takie założenie, że to ja będę kreatorem, że zrobię wokół tego coś na kształt debaty o przyszłości Europy. Tylko że to się wcale nie kleiło do debaty. Dziś wydaje się, że ta wyprawa powinna być otwarta: że oto idę, kogoś spotykam pod drodze, mogę z nim porozmawiać.
I to będzie ta debata?
– Tak, dopiero wtedy. Chcę dać możliwość działania tej drodze. I teraz widzę, jak krok po kroku to Santiago mnie zdobywa, przekształca, lepi mnie, nie ja je, bo ja tylko staram się temu poddawać i odczytywać ten wewnętrzny głos. Są bowiem takie drogi, gdzie właśnie niczego nie można planować do końca, trzeba być otwartym na doświadczenie, trzeba dać się poprowadzić.
To proces postępujący? Pan wie, o co pytam.
– Myślę, że tak, podróże pozwoliły mi zrozumieć wiele rzeczy. Moja wiara pozostała może taka sama, ale te doświadczenia dały mi możność zrozumienia jej nie tylko umysłem, ale takiego głębszego wejścia. Wiele zawdzięczam ćwiczeniom duchowym św. Ignacego Loyoli i rekolekcjom ignacjańskim. To właśnie doświadczenia wypraw doprowadziły mnie do tych rekolekcji – a dzięki temu do lepszego rozumienia Ewangelii. Podczas tych rekolekcji usłyszałem takie słynne zdanie, które w pewnym sensie rekapituluje też mój rozwój duchowy: Otóż z rozmową z Panem Bogiem jest tak, że najpierw to my mówimy, a Pan Bóg słucha – a więc to są te wszystkie modlitwy, które zanosimy do Niego z prośbą o coś – a na następnym etapie to my słuchamy, a Pan Bóg mówi. I dopiero ostatnio zrozumiałem, że to jest w ogóle możliwe. Wcześniej myślałem, że to tylko my mówimy, a On, jeśli chce, to odzywa się tylko do proroków i przez proroków. Teraz wiem, że to doświadczenie może być doświadczeniem każdego człowieka, trzeba tylko pozostawić Bogu jakieś miejsce, dać Mu możliwość, żeby Go usłyszeć. Być w jakiejś ciszy i nastawić uszu.
Pan wyjeżdża także po tę ciszę?
– Nie chodzi tylko o ciszę zewnętrzną – choć na Antarktydzie jest ona niezwykła – o wiele ważniejsza jest cisza wewnętrzna. Możemy przebywać na pustyni albo wśród lodów w kompletnej ciszy, a jednocześnie w naszej głowie może być tak głośno, że nie ma tam dostępu już nic innego.
I jest jeszcze trzeci etap: rozmowa z Panem Bogiem. Dialog. I to nie musi być tak, że to się dzieje chronologicznie, jak wchodzenie po stopniach w górę. Możemy te etapy przeżywać w różne strony i w różnych konfiguracjach czasowych.
A Pańskie „tu i teraz”?
– Nie ma już „Marka zdobywcy”, „Marka supermana”, „Marka mistrza na biegunach” – jak kiedyś chciałem o sobie myśleć, snując plany wypraw. Potem okazało się, że z tego wszystkiego zostało właśnie takie duchowe doświadczenie, które trudno zniszczyć, a cała reszta – te fizyczne splendory, cały ten sukces – wszystko to gdzieś po jakimś czasie zniknęło. Został tylko materiał duchowy. Te bieguny ciągle jakby do mnie wracają, ale już jako pewne wyzwanie właśnie, jako zaproszenie do dalszej drogi. Do duchowej podróży. One ciągle są obecne w moim życiu, ja nigdy do nich tak naprawdę nie doszedłem, raczej cały czas tam idę.
Marek Kamiński (ur. 1964) – polarnik, podróżnik, przedsiębiorca, pisarz. Jako pierwszy zdobył oba bieguny Ziemi w ciągu jednego roku bez pomocy z zewnątrz. Odbywał podróże i wyprawy we wszystkich częściach świata. Jest założycielem Instytutu Marka Kamińskiego oraz Fundacji Marka Kamińskiego, zajmującej się tworzeniem i koordynacją programów edukacyjnych, organizowaniem zbiórek pieniędzy na protezy dla osób potrzebujących oraz obozów integracyjnych dla osób niepełnosprawnych. Autor poczytnych książek, m.in. Warto podążać za marzeniami. Moja podróż przez życie, Moje bieguny. Dzienniki z wypraw 1990–1998, Marek. Chłopiec który miał marzenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.