U nas odnajdzie się każdy

Któż jak Bóg 3/2015 Któż jak Bóg 3/2015

Okres maja i czerwca to dla uczniów czas stresujących testów, egzaminów, dla starszych również matur i oczekiwania na ich wyniki. To też czas pierwszych ważnych decyzji, a wśród nich… wyboru szkoły, która umożliwi mi dalszy rozwój – tak intelektualny jak i duchowy. Jak w tej perspektywie wypada „oferta” michalitów? Co mają uczniom do zaoferowania spadkobiercy markiewiczowskiego systemu wychowawczego?

 

Co jest w stanie zaoferować uczniowi szkoła michalicka, czego nie dałaby mu tradycyjna, „zwyczajna” szkoła?

Mamy potwierdzone przypadki, w których, gdy w miejsce szkoły publicznej pojawiała się szkoła katolicka, wyniki uczniów poprawiały się, lepiej wypadali oni w egzaminach końcowych. A przecież to wciąż byli ci sami uczniowie, z tej samej okolicy.

Szkoły katolickie generalnie charakteryzują się zaostrzoną dyscypliną. Tak jest również u nas i to żaden zamordyzm – zachowujemy wobec naszych uczniów podejście głęboko humanistyczne. Chcemy wychować człowieka odpowiedzialnego i honorowego, przekazać mu odpowiednie wartości. Chcemy, aby nasi uczniowie byli nie tylko praktykujący, ale prawdziwie wierzący, by dzięki naszej formacji dostrzegali coraz pełniej sens wiary.

Jak to robicie?

Każdy dzień rozpoczynamy krótką modlitwą, fragmentem Pisma Świętego i krótkim komentarzem do niego. Przy większych uroczystościach mamy oczywiście Msze Święte, w każdy pierwszy czwartek miesiąca cała szkoła ma też możliwość skorzystania z sakramentu pokuty. Dla chętnych organizujemy w Wielkim Poście poranną drogę krzyżową, po której następuje śniadanie. To wszystko wyrabia w młodych ludziach dobre nawyki.

Staramy się również oczywiście zaczepiać w nich wiarę przykładem własnego życia. Gdy ksiądz z sąsiedniej parafii pytał w trakcie bierzmowania młodych ludzi o to, kto jest ich autorytetem religijnym, wielu wskazywało na Pana Marka – naszego matematyka.

Jak wygląda zaostrzona dyscyplina szkoły katolickiej w praktyce?

Uczniowie z góry wiedzą co im wolno, a czego nie. Jesteśmy wobec nich bardzo konsekwentni. W tak małych szkołach jak nasza uczeń nie ginie w tłumie – każdego znamy po imieniu i jeśli postępuje wbrew regulaminowi, od razu to zauważamy i egzekwujemy właściwe postępowanie. Młody człowiek wychowany na naszej formacji będzie miał w życiu łatwiej – gdy pójdzie do pracy, będzie wiedział, że należy ją wykonywać sumiennie, a nie się od niej wymigiwać, i że taka postawa popłaci.

Dla utrzymania dyscypliny wprowadziliśmy system punktów karnych. Największa kara jest w nim przewidziana za ściąganie. Chcemy w ten sposób oduczyć dzieciaki kłamania, uczynić ich ludźmi honorowymi.

I ten rygor nie jest dla uczniów odstraszający?

Na pewno bardziej podoba się rodzicom niż uczniom. <śmiech> Ale nie powiedziałbym, że jest odstraszający – rokrocznie mamy więcej chętnych niż miejsc.

Ale jak przekonać uczniów, że ta dyscyplina egzekwowana jest z korzyścią dla nich, że ma sens?

Przede wszystkim sami musimy dawać przykład. Ja sam nie lubię chodzić w białych koszulach, ale chodzę w nich, by pokazać dzieciakom, że ten szkolny regulamin obowiązuje również mnie. <śmiech>

Ta dyscyplina ma jakiś wpływ na sposób nauczania?

Wspomnę tu raz jeszcze o małych klasach. Dzięki nim możemy od razu zauważyć, jeżeli uczeń przestaje sobie radzić z jakąś partią materiału. Nie da się też z uwagi na powyższe ściągać, nie odrabiać pracy domowej, nie przynosić zeszytów. Grupy językowe mają po kilka osób – nie ma więc możliwości, by ktoś na którejś lekcji nie został przepytany, by usiadł w tylnej ławce i się pół roku nie odzywał.

Przekłada się to na wyniki w nauce?

Mamy najlepsze wyniki w gminie i powiecie, porównywalne z warszawskim Śródmieściem. Dzieciaki są dopilnowane, cała atmosfera w szkole ma „ciągnąć je w górę”. W szkołach publicznych uwaga skupia się na uczniach słabszych, im poświęca się najwięcej czasu. U nas jest inaczej, również dzięki temu, że ten „materiał” uczniowski już na starcie jest wyselekcjonowany.

A co, jeśli ktoś przestaje sobie z czymś radzić i zaczyna odstawać?

Dla takich osób mamy przewidzianą „sobotnią szkołę”. Mamy regularne sobotnie zajęcia z matematyki, często również z chemii, dla tych, którzy chcieliby raz jeszcze, na spokojnie, przerobić jakiś kłopotliwy materiał. Nie ma również problemu z tym, aby dzieciaki przychodziły do nauczycieli z prośbą o pomoc po lekcjach. Nawet ci, którzy przychodzą do nas jako nieco słabsi, bardzo szybko nadrabiają ewentualne zaległości i później, na testach gimnazjalnych pozytywnie zaskakują.

A co z innymi zajęciami pozalekcyjnymi? Za Waszą stroną internetową: piątkowe wypady rolkowe, nocne maratony filmowe, kółko fotograficzne…

Mamy też zajęcia z robotyki, na który dzieciaki konstruują swoje łaziki, mamy SKS-y, gdzie można się dodatkowo rozwinąć fizycznie, raz do roku jest 3-dniowy spływ kajakowy. To buduje kulturę zainteresowań, pokazuje, że można zajmować się czymś więcej niż samą nauką. Ale tego rodzaju atrakcje sprawiają również, że dzieci po prostu lubią być ze sobą; grają w tenisa stołowego, w tysiąca, w FIFĘ.

Jednym z naszych znaków rozpoznawczych jest również Liga Debat Oksfordzkich. Dzieciaki dyskutują między klasami na różne ważne tematy i wychodzi im to coraz lepiej. W tym roku wygrali w powiatowej edycji Debat…

Da się pogodzić tą międzyuczniowską wieź z tą rywalizacją wśród uczniów? Jak stworzyć z nich wspólnotę ambitną, ale wolną od wyścigu szczurów?

Te wszystkie wspólne wypady powodują, że więź między uczniami jest dużo silniejsza niż wynikałoby to z samych zależności formalnych. Łączy ich coś więcej niż wspólne siedzenie w tej samej klasie na lekcjach, zawiązują się przyjaźnie. Żelaznym dowodem na to są wigilie szkolne – co roku mamy na nich komplet absolwentów.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...