Jeśli rodzice nie rozdzielą zadań wychowawczych tak, by ojciec podjął odpowiedzialność za wychowanie syna, to ich syna wychowa ktoś inny. Nie sama matka, ale telewizja, gwiazda futbolu czy inny celebryta.
W szkole wiele chłopięcych potrzeb rozwojowych bywa niezaspokajanych. Jak rodzice mogą uzupełniać ten brak?
– Najprostszą metodą jest to, by ojcowie zdecydowali się organizować i przeżywać przygody razem z synami. Poprzez przygodę rozumiem nie tylko wspólne przyjemne spędzenie czasu, ale przeżycie go w taki sposób, by był wyzwaniem dla taty i syna. Wspólne wycieczki: piesze, rowerowe, wyjazd na kajaki, wspinanie się po górach. Niekoniecznie muszą to być długie weekendowe wyprawy: często wystarczy dwugodzinny spacer do pobliskiego parku raz w tygodniu.
Tylko ojciec z synem?
– Może być kilku ojców i kilku synów. Ważne, by to była przygoda w męskim gronie, oparta na zrozumieniu potrzeb chłopca.
Czyli?
– Gdy chłopak podczas przeprawy przez las wpadnie do potoku, jak np. mój 11-letni Franek, to żeby wszyscy uczestnicy wycieczki wiedzieli, że nic się nie stanie. Że możemy maszerować dalej.
Mama kazałaby wrócić do domu?
– No właśnie. To istotne, by mamy – mimo wszystkich swoich niepokojów i obaw – dawały miejsce ojcom. Jeśli mama przejmuje sprawy związane z wychowaniem, ojciec chętnie się wycofuje. Ważne jest, by stworzyć panom takie warunki, by chcieli się zająć wychowaniem synów. Nie tyle mówić, robić wymówki, co dać im odpowiednią przestrzeń.
Chodzi o zaufanie do taty dziecka? O to, by uwierzyć, że czuwa nad sytuacją nawet wtedy, gdy wydaje się, że jest niebezpiecznie?
– Jeśli rodzice nie rozdzielą zadań wychowawczych tak, by ojciec podjął odpowiedzialność za wychowanie syna, to ich syna wychowa ktoś inny. Nie sama matka, ale telewizja, gwiazda futbolu czy inny celebryta. Gdy tracimy kontakt z dzieckiem, tracimy wpływ na to, jak będzie postępował, jakich będzie dokonywał wyborów moralnych, jakim będzie człowiekiem.
Tato przeżywający przygodę z synem pomaga mu też wyrabiać hart ciała i ducha?
– Pokonując słabości, kształtujemy wytrwałość, męstwo, roztropność. Aby ułatwić młodemu człowiekowi taki rozwój, musimy postawić go w sytuacji, w której będzie musiał pokonać jakąś trudność. Podejmie wtedy decyzję: albo się wycofuje, albo walczy. Jeśli walczy, musi pokonać słabości: strach, lęk, niechęć, zimno, gorąco, komary – cokolwiek. To trzeba powtarzać, wtedy sprawności się utrwalają. I z marudy, który płacze, gdy przegrywa w chińczyka, wyrasta powoli mężczyzna, który potrafi ocenić swoje możliwości, cieszyć się z sukcesów i łagodnie przeżywać porażki.
Mówi Pan o efektach na przyszłość. A teraz: gdy ten chłopak tak się męczy, pokonując siebie, co z tego ma?
– Chłopcu satysfakcję sprawia, że dał radę i że tato go za to pochwalił.
W wychowaniu chłopców jest jakiś element chaosu.
– Raczej: warunki wzmacniające elastyczność. I porządek. Na przykład przygoda na łonie natury to nie chaos. Umawiamy się – ojciec z synem – na trzygodzinny spacer. Chętnie dołożylibyśmy czwartą godzinę, ale umówiliśmy się na trzy. I wracamy do domu, bo obiecaliśmy mamie. Chodzi o to, by chłopak nauczył się posłuszeństwa – nie w sensie uległości, ale by potrafił robić, co się powinno robić w danym momencie. Chłopcy, którzy to potrafią, znacznie rzadziej wchodzą w konflikty z nauczycielami i kolegami w szkole.
Jak jeszcze – poza wspólnymi wyprawami – można wspomagać rozwój chłopca?
– Zachęcam do organizowania tzw. klubików chłopaka. Wystarczy, by zorganizowało się dwóch-trzech ojców kolegów, ustaliło terminy spotkań, np. dwa razy w miesiącu i zaprosiło – każdy jakiegoś swojego znajomego, który umie interesująco opowiadać, np. o swoim zawodzie. Meteorologa, alpinistę, mechanika samochodowego, dentystę, księgowego, weterynarza. Każdy zawód jest ciekawy, jeśli ktoś realizuje go z pasją.
W ten sposób chłopcy odkrywają własne pasje?
– Tak. Odkrywają, że praca zawodowa jest czymś atrakcyjnym, co może przynosić satysfakcję i służyć innym. To stwarza im perspektywę, która może zmotywować ich do przygotowania się do zawodu poprzez solidną naukę. W różnych zawodach są potrzebne różne cechy: mechanik samochodowy musi być wytrwały, aby znaleźć trudną do wykrycia usterkę, księgowy musi być staranny, zachowywać porządek.
Co jeszcze można robić na takich spotkaniach?
– Można wspólnie majsterkować i wykonać mnóstwo prostych i ciekawych rzeczy, jak rakieta, bumerang, łuk, pojazd napędzany silnikiem odrzutowym z balona.
Pojazd z silnikiem z balona?
– Tak. W internecie można znaleźć mnóstwo ciekawych i prostych do wykonania instrukcji. Niedawno z moim synem robiłem bumerangi ze sklejki, które dzięki odpowiedniemu wyprofilowaniu krawędzi mają właściwości prawdziwego bumerangu, czyli po rzuceniu w górę i nadaniu rotacji wracają do rzucającego. To było łatwe. Dla chłopców jest ważne, by efekt ich pracy się poruszał. Muszą mieć przecież akcję i rywalizację. Chętnie będą pracowali w skupieniu jakiś czas, jeśli potem czeka ich nagroda w postaci np. wyścigów: czyja rakieta poleci dalej lub czyj bumerang zatoczy szersze koło.
Poprzez majsterkowanie wyrabia się też precyzyjne ruchy palców, co bardzo pomaga przy nauce ładnego pisania. I przygotowuje do wykonywania w przyszłości drobnych napraw, co jest bardzo przydatne w każdym domu.
Andrzej Dunajski, doktor nauk przyrodniczych, adiunkt na Uniwersytecie Wrocławskim, zajmuje się zagadnieniami edukacji zróżnicowanej ze względu na płeć, tata dwóch synów i czterech córek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.