Pan Bóg uzdrawia raz a dobrze! Z o. Piotrem Różańskim, pijarem i rekolekcjonistą, który posługuje modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie, rozmawia Marcin Nowak.
Od wielu lat prowadzi Ojciec modlitwy o uwolnienie i uzdrowienie wewnętrzne. Czy doświadczenie osobistego nawrócenia pomaga Ojcu lepiej zrozumieć osoby, które są daleko od Pana Boga?
– Być może tak. Wiem, jak to jest żyć bez Niego. Gdy szukam moich religijnych korzeni, to dochodzę do wniosku, że… ich nie mam. Moi rodzice żyli z dala od Kościoła. Nie pamiętam wspólnego chodzenia na Mszę św. albo rodzinnej modlitwy. Mój tata do dziś jest wielkim antyklerykałem. Po wielu latach mojego kapłaństwa w jego podejściu do Kościoła i Pana Boga zmieniło się tylko jedno. Gdy przedstawia swoje opinie na różne tematy, dodaje jedynie, że „u pijarów jest inaczej”. Nadal nie praktykuje. Wielką łaską jest to, że moja mama przeżyła nawrócenie – w dniu moich ślubów zakonnych poszła do spowiedzi pierwszy raz od 40 lat. Jak to często bywa, jedyną osobą, która dbała o mój kontakt z Panem Bogiem, była babcia. Ale po przeprowadzce, gdy babci nie było już pod ręką, moja przygoda z Kościołem skończyła się definitywnie. Oczywiście, była Pierwsza Komunia Święta i bierzmowanie, ale hurtem, bo wszyscy szli.
Mimo to teraz rozmawiam z kapłanem. Jak to się stało?
– Pewnego razu, gdy nie byłem świadomy Bożych zamiarów wobec mnie, pojechałem rowerem na przejażdżkę. Pękł mi łańcuch, a do domu miałem 10 km. Rozglądam się, wypasiona chata, no to idę. Drzwi otwiera jakaś pani. Opowiadam spanikowany, co i jak się stało, a ona żebyśmy pogadali i napili się kompotu… Nagle, ni stąd, ni zowąd powiedziała: „Ty wiesz, że będziesz księdzem?”. Osłupiałem. „Nawet więcej. W tym roku przyjedziesz do nas na oazowe rekolekcje i będziesz animatorem Ruchu Światło-Życie”. Pani była siostrą zakonną, ale należała do zgromadzenia bezhabitowego. Po latach dowiedziałem się, że s. Basia tak ma, Pan Bóg zdradza jej różne tajemnice.
I pojechał Ojciec na rekolekcje? Brzmi dość naiwnie.
– Ale tak było. Łańcuch pękł mi w kwietniu, w lipcu pakowałem się na rekolekcje…
A co się działo przez te trzy miesiące?
– To było największe zmaganie w moim życiu: spowiedź po wielu latach, lektura książek ks. Blachnickiego, godziny rozmów z księdzem. Przeszedłem ekspresowy kurs oazowy, wszystkie stopnie na raz. Się zaczęło.
Dziś mamy dowód, że s. Basia miała dar prorocki. Jak rozróżnić, czy osoba, którą spotykamy i „przepowiada nam przyszłość”, faktycznie jest obdarzona przez Pana Boga nadprzyrodzonymi zdolnościami?
– Szukajmy tego w zwyczajnych znakach i słowach, bo Pan Bóg jest prostszy, niż nam się wydaje. On posługuje się codziennością. Rower, łańcuch, kompot – czy może być coś prostszego? Nie dopatrujmy się „dziwactw duchowych”. Do wspólnoty, której teraz posługuję, należy pani Maria, również obdarzona darem prorockim. Jest najzwyczajniejszą w świecie babcią. Wychowuje wnuki, opiekuje się Żywym Różańcem, posługuje śpiewem. Jak to się mówi, nic specjalnego.
W swojej książce pisze Ojciec: „Jestem zwolennikiem tradycyjnej pobożności, ponieważ jest najbezpieczniejsza. Nie szukam duchowych dziwactw, emocjonalnych uniesień (…). Duch Święty działa w cichości serca, w normalności”. Duchowe „dziwactwa” kojarzą nam się czasami z popularnymi dziś wspólnotami charyzmatycznymi. Po czym poznać, że dana grupa jest… normalna?
– Właśnie po tym, że nie ma w niej „dziwactw”.
Czyli?
– Od pierwszego roku formacji seminaryjnej należałem do Odnowy w Duchu Świętym u oo. Kapucynów w Krakowie. Doświadczyłem normalnej, zdrowej wspólnoty. Ale przez lata posługiwania zobaczyłem też rzeczy przerażające. Przykład pierwszy: Msza św. o uzdrowienie, tłumy ludzi niemieszczące się w kościele. Ksiądz otworzył tabernakulum i pół kościoła padło na podłogę, włącznie z posługującymi. „Jak oni mają takiego Pana Jezusa, to strach Go przyjmować w Komunii św.” – pomyślałem. Byłem zszokowany, zrodził się we mnie lęk. Czy tak działa Pan Bóg? Przykład drugi, trochę zabawny. Do pewnego miasta przyjechał znany charyzmatyk, jednak był tak zmęczony, że nie dał rady pójść do kościoła na modlitwę. Zastąpili go inni, „zwykli” księża. Nagle do jednego z nich podbiegła kobietą, chwyciła go za komżę i padła. „Wstawaj, to nie ten” – zawołała druga…
Co jest źródłem tego typu zachowań? Psychologia tłumu? Emocje?
– Tak, i nie boję się o tym mówić. Oczywiście, istnieje spoczynek w Duchu Świętym i sam go doświadczyłem. Ale wiele takich sytuacji jest podyktowanych naszą emocjonalnością. Polecam poczytać zeszyt Odnowy w Duchu Świętym o spoczynku oraz dokumenty kard. Leona Suenensa. To fundament życia charyzmatycznego.
Czy Ojciec wie, kiedy zaśnięcie w Duchu Św. jest „prawdziwe”?
– Tak, bo kapłan współodczuwa. Spoczynek w Duchu dotyczy więc także i mnie, choć kiedyś tego nie rozumiałem. Gdy na Przystanku Jezus o. Antonello uczył nas posługiwania charyzmatycznego, podczas modlitwy kilka osób zaczęło się śmiać, a inne padły. Ojciec mnie zaszokował, bo powiedział wtedy, że to nie pochodzi od Ducha Świętego. Wyjaśnił, że Duch Święty nigdy nie zakłóci liturgii, nie sprawi, by ktoś był przestraszony, że „posłucha” kapłana. Było to dla mnie niesamowite odkrycie. Pan Bóg tak się uniża, że nie tylko daje się zamknąć w hostii, ale podporządkowuje się zwykłemu księdzu. I tak wracamy do punktu wyjścia – najzdrowszą i najbezpieczniejszą pobożnością jest ta tradycyjna.
Różaniec, litania, Pismo św.?
– Dokładnie. Ilu świętych wychowało się na „Zdrowaś Mario” i nabożeństwach, a nie na jeżdżeniu za charyzmatykami! To jest skarb Kościoła. Charyzmaty są potrzebne, ale Pan Bóg daje je w konkretnym celu i tyle, ile jesteśmy w stanie przyjąć.
Skąd mam wiedzieć, czy potrzebuję uzdrowienia wewnętrznego?
– Każdy go potrzebuje, bo jesteśmy skażeni grzechem pierworodnym. On został zmyty podczas Chrztu św., ale przez całe życie musimy sobie radzić z jego skutkami. A jak mówi Pismo św., skutkiem grzechu są choroby ducha.
A czy był Ojciec świadkiem uzdrowienia ciała?
– Tak, po modlitwie dwie osoby zostały uzdrowione i jest na to dokumentacja medyczna. Jedna pani miała guza w krtani, który uniemożliwiał jej normalne jedzenie. Guz zniknął. Druga kobieta została uzdrowiona ze ślepoty.
Czy są księża, którzy mają większą „moc” od innych?
– Na „zwykłą” Eucharystię, którą we wtorek rano odprawia proboszcz, przyjdzie kilka osób. Gdy zareklamujemy na plakacie modlitwę o uzdrowienie, będzie ich więcej. A nazwisko znanego charyzmatyka ściągnie kilkadziesiąt autokarów. Dlaczego? Przecież to bez sensu. Uzdrowienie może się dokonać na KAŻDEJ Mszy św., a Pan Bóg działa przez KAŻDEGO kapłana. Podczas Eucharystii, gdy ksiądz podnosi hostię, słyszymy: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. Czy potrzeba większej deklaracji? Wystarczy nasza odpowiedź: „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”. Jezus jest żywy i skuteczny i działa przez wszystkich kapłanów, nawet tych niewierzących. Na szczęście, Panu Bogu nie jest potrzebna do działania wiara jakiegokolwiek księdza, ale sakramenty. On przychodzi mimo drzwi zamkniętych.
Co prawda, podczas Mszy św. o uzdrowienie zmienia się w człowieku dyspozycja serca i dzięki temu jest bardziej otwarty na uzdrawiającą moc Jezusa niż podczas „zwykłej” Mszy św. Ale jeżeli taka dyspozycja serca będzie nam towarzyszyła na każdej Eucharystii, to każda stanie się okazją do przyjęcia daru osobistego spotkania Pana, a w ten sposób od nawrócenia i uzdrowienia.
Czyli teoretycznie wystarczy nam jedna Msza św., aby doświadczyć uzdrowienia. Co więc z modą na „charyzmatyczny ruch pielgrzymkowy”?
– Jest grupa pielgrzymów, którzy non stop jeżdżą za „znanymi” charyzmatykami i uzdrawiają się bez końca. Spotkałem na rekolekcjach pana, który wcześniej był na innych rekolekcjach o uzdrowieniu i zapisał się jeszcze na cztery kolejne. „Panie, to chcesz być uzdrowiony czy nie?” – zapytałem go. „Albo się nawracasz i zostajesz uzdrowiony, bo jedno jest od drugiego zależne, albo nie. Podejmij decyzję.”
Dziękuję za rozmowę!
o. Piotr Różański SP, Jezus chce cię uzdrowić, Żyć jak Jezus
Przeczytaj, jeśli myślisz, że znasz Pana Boga i „wiesz, jak to jest”, bo byłeś już na wielu rekolekcjach. To znak, że hodujesz w sobie „wewnętrzną krową”, która uniemożliwia proces oczyszczenia i przytulenia się do Chrystusa na sto procent. O. Piotr prowadzi nas przez oczyszczenie, uzdrowienie i uwolnienie oraz uwielbienie. To książki do czytania, myślenia i modlenia. Warte polecenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.