Kochać to żyć dla innych, nie dla siebie. Kochać to bezinteresownie oddawać swoje życie w sposób konkretny. Takiej miłości trzeba się uczyć. Do takiej miłości wzywa nas papież Franciszek, gdy mówi, że: „Miłość chrześcijańska ma zawsze pewną jakość: konkret. Chrześcijańska miłość jest konkretna. Sam Jezus, gdy mówi o miłości, mówi nam o sprawach konkretnych: dawaniu jeść głodnym, odwiedzaniu chorych i innych podobnych rzeczach. Bo miłość jest konkretna. Chodzi o chrześcijańską konkretność. A jeśli jej braknie, można popaść w chrześcijaństwo złudne, bo nie rozumie się, gdzie tkwi sedno Jezusowego przesłania”.
Kryteria miłości
Konkretność, o której mówi papież Franciszek ma dwa kryteria: „Pierwsze kryterium to kochanie czynami, a nie słowami. Słowa idą na wiatr! Dziś są, jutro ich nie ma. Drugie kryterium konkretności to zasada, że w miłości ważniejsze jest dawanie niż branie. Ten, kto kocha, ten daje… Daje rzeczy, daje życie, daje siebie samego Bogu i innym. A kto nie kocha, kto jest egoistą, stara się zawsze otrzymywać, posiadać rzeczy, zarabiać”.
Dobrze rozumiała to wyniesiona 4 września tego roku na ołtarze Matka Teresa, która udała się do Kalkuty, by służyć ludziom umierającym na ulicach. Zabierani przez nią chorzy byli umieszczani na siennikach, mężczyźni i kobiety w osobnych oddziałach. Opatrywano i obwiązywano im rany, prano ubrania. Obok każdego zawsze była jakaś siostra, wolontariusz lub wolontariuszka, by podawać lekarstwa, wytrzeć pot z czoła, unieść głowę i plecy, by przynieść ulgę, jeśli z trudem oddychał. Odnosiło się wrażenie, jakby sam Bóg litościwie podchodził do każdego z tych pacjentów, by mu powiedzieć: „Jestem z tobą”.
Jedna z sióstr poświadczyła, że „zamiarem Matki było nade wszystko towarzyszenie umierającym, by odchodzili ze świata pojednani z Bogiem. Owszem, opieka medyczna była udzielana, ale tylko w takim stopniu, w jakim to było konieczne. Główną troską było danie im wsparcia i miłości, ponieważ byli istotami ludzkimi, które w przeciwnym razie umierałyby bez zainteresowania kogokolwiek. Matka chciała, aby doświadczyli oni miłości i czułości Boga poprzez naszą posługę. Chciała być pewna, że może włożyć im do ręki – jak lubiła mówić – bilet do nieba”.
Gdzie jest nasze serce?
Czy potrafimy każdego dnia oddawać swoje życie w konkretnych czynach miłości bliźniego? Gdzie jest nasze serce? Czy potrafimy żyć dla naszych bliskich? Czy nie tkwimy w swoistej „zatwardziałości serca”, która uniemożliwia nam prawdziwe kochanie? Jakże często koncentrujemy swoje wysiłki wyłącznie na pomnażaniu dóbr materialnych lub robieniu kariery zawodowej. Tak jesteśmy zajęci swoimi sprawami, że nie słyszymy głosu drugiego człowieka w najbliższym otoczeniu. Słuch, podobnie jak wzrok, jest tym zmysłem, który pomaga nam dostrzec potrzeby bliźnich, aby można było im przyjść z pomocą. Bywa, że nie słyszymy głosu własnej matki, która wymaga codziennej opieki, lub dzieci, które potrzebują wsparcia i życzliwej porady.
Pewien człowiek przez prawie dwadzieścia lat pracował na ważnym stanowisku w jednej z warszawskich firm. Ponieważ mieszkał ze swoją rodziną w luksusowej dzielnicy na przedmieściach Warszawy, wstawał codziennie o szóstej rano, by na czas dojechać do pracy. Wracał do domu przeważnie około dwudziestej pierwszej. Ciężko pracował, by zapewnić żonie i swoim dzieciom jak najlepsze warunki materialne. Pewnego razu źle się poczuł i wrócił wcześniej do domu. Był zdumiony, kiedy okazało się, że trafił na urodzinowe przyjęcie swojego syna, który ukończył właśnie osiemnaście lat. To wydarzenie zmieniło zupełnie życie mężczyzny. Spowodowało, że nagle obudził się ze snu. Pytał samego siebie: „Jak to możliwe, że nie zauważyłem, że mój syn ma już osiemnaście lat? Jak to możliwe, że nie widziałem, jak mój syn dorastał? Gdzie ja właściwie byłem?”. Zdając sobie sprawę z tego, że w jego życiu umknęła mu najważniejsza część – bycie z rodziną, postanowił to zmienić. Podjął inną pracę i rzeczywiście rozpoczął nowe życie.
Kiedy dzieje się Boże Narodzenie?
Zbliża się czas świąt Bożego Narodzenia i dla wielu z nas jest to okres wyczekiwany, gdyż wiąże się z okazją do spotkania z najbliższą rodziną. Wiele osób wraca do domu z odległych zakątków kraju i świata, aby przez kilka dni spotkać się z najbliższymi i wspólnie przeżyć cudowne chwile. Ktoś powiedział w kontekście świąt Bożego Narodzenia: „Dla mnie prawdziwe szczęście to znalezienie czasu na okazywanie miłości mojej rodzinie. Czasu, aby w pełni i świadomie z nimi być. Bez telefonu w ręku, bez laptopa, bez telewizji. Chłonąć energię bliskości, będąc w pełni tu i teraz”.16
Niestety, bywa i tak, że wiele starszych i schorowanych osób spędza święta z dala od rodziny. Nie dzieje się tak na ich własne życzenie, a dlatego, że w wielu domach postrzegani są jako niewygodny mebel. Dzieci porzucają starych rodziców np. w szpitalu, żeby spokojnie świętować. Przywożą ich do szpitala pod pretekstem złego stanu zdrowia. Nie interesują się nimi przez całe święta, a potem odbierają, jakby nic się nie stało. Czy wtedy są u nich święta Bożego Narodzenia?
Wspomniana wcześniej już św. Teresa z Kalkuty powiedziała, że święta Bożego Narodzenia dzieją się zawsze wtedy, gdy potrafimy żyć dla innych i dzielić się miłością z innymi. Warto zapamiętać sobie jej słowa: „Zawsze, ilekroć uśmiechasz się do swojego brata i wyciągasz do niego ręce, jest Boże Narodzenie”. Jakie będą Twoje święta Bożego Narodzenia?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.