Po latach antyreligijnych prześladowań z okresu rządów Envera Hodży i ekonomicznej katastrofie lat 90. Albańczycy na nowo interpretują postać swojej najwybitniejszej rodaczki Matki Teresy.
Codziennie rano, zanim rozpocznę pracę w ośrodku, staram się spotkać i przez chwilę porozmawiać z każdym z naszych dzieci. Sama chyba potrzebuję tego bardziej niż one: dają mi tak dużo miłości, to dzięki nim najmocniej czuję obecność Boga – mówi siostra Swargita.
W nieznośnie upalne, sierpniowe przedpołudnie wielu mieszkańców Szkodry zasiadło pod kawiarnianymi parasolami nad drugą tego dnia kawą – a ona zdążyła już wykonać obchód placówki, odwiedzić samochodem potrzebujących pomocy starszych mieszkańców okolicznych wsi oraz przyjąć grupę wolontariuszy z Włoch.
Pochodząca z Bangladeszu siostra Swargita jest od trzech lat przełożoną domu opieki nad chorymi dziećmi, który w mieście – pięknie położonym między największym na Bałkanach Jeziorem Szkoderskim a pasmami Alp Północnoalbańskich – prowadzi Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Miłości. Zgodę na jego otwarcie – jak również na drugi, w stołecznej Tiranie – po negocjacjach z ówczesnym prezydentem kraju Ramizem Alią wywalczyła osobiście Matka Teresa. Stenogramy tych rozmów opublikował ostatnio albański dziennik „Panorama”, przypominając czytelnikom niedawne przecież czasy komunizmu.
Od nowa
Od końca II wojny światowej aż do połowy lat 80. XX w. paranoiczny dyktator Enver Hodża, który w obawie przed inwazją z zewnątrz nakazał otoczyć swój kraj siecią pół miliona betonowych bunkrów, wcielał w Albanii w życie własny pomysł uczynienia z tego kraju pierwszego na świecie „państwa bez Boga”, w którym ateizm miał być nauczany w szkołach, a praktykowanie wszelkich religii oraz praca dobroczynna pod sztandarem jakiegokolwiek wyznania podlegały surowym karom.
Mimo to wiara przetrwała. – Przechowała się chyba na wsi – mówi siostra Swargita. – Ilekroć tam jadę, widzę wielki głód wiary. Niektórych trzeba uczyć wiary na nowo, ale nawet młodzi ludzie, często w traumie i cierpieniu, w końcu przyznają: brakuje nam Boga.
Był rok 1991. Albania dopiero wychodziła z komunizmu, kiedy w piętrowych budynkach byłego więzienia, odgrodzonych od ulicy niewysokim, pomalowanym na pastelowe kolory murem, znalazły schronienie pierwsze niepełnosprawne dzieci, przewiezione tam ze szpitala psychiatrycznego, w którym z każdym dniem ich stan tylko się pogarszał. Dziś osiemdziesięciorgiem małych pacjentów opiekuje się dzień i noc dziewięć sióstr – wśród nich jedna Polka – ubranych w charakterystyczne, wzorowane na indyjskich sari, habity.
Przyjazd czterech wolontariuszy z Włoch wyraźnie ucieszył siostrę Swargitę – oznacza bowiem, że w czasie trwania letniego obozu, na który pojadą lżej chore dzieci, każde z nich będzie miało dorosłego opiekuna. A jeden człowiek obok drugiego człowieka – to zawsze musi oznaczać dobro. Całym swoim życiem pokazywała to przecież założycielka i patronka Zgromadzenia.
Wystarczy się schylić
26 sierpnia minie dokładnie sto lat od dnia, w którym urodziła się Agnesë Gonxhe Bojaxhiu, znana całemu światu jako Matka Teresa. Przyszła na świat w albańskiej rodzinie, w pięknym – niezniszczonym jeszcze wtedy przez apokaliptyczne trzęsienie ziemi, które nawiedziło je w 1963 r. – mieście Üsküp w Imperium Osmańskim. Z czasów dzieciństwa musiała jeszcze pamiętać piękny, kamienny most, który Turcy przerzucili nad Wardarem w końcu XVI wieku. Dziś to miasto nazywa się Skopje i jest stolicą Macedonii.
Choć sama już jako kilkuletnia dziewczynka wyjechała na drugi koniec świata, lubiła powtarzać, że Kalkuta jest wszędzie i aby pomagać, wcale nie trzeba nigdzie wyjeżdżać. Wystarczy się schylić.
– W czasie rządów Hodży o Matce Teresie wiedziało stosunkowo niewiele osób – wyjaśnia Remzi Lani, znany albański intelektualista i dziennikarz, dyrektor Albańskiego Instytutu Mediów. – Dla dyktatora była ona „szpiegiem CIA”, postacią niebezpieczną, dlatego oficjalnie ukrywano jej pochodzenie. Zainteresowanie Matką Teresą pojawiło się dopiero po upadku komunizmu, kiedy odwiedziła Albanię. Jej przyjazd stał się symbolem naszego otwarcia na świat. A dla nas z kolei została nowym symbolem kraju.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.