W jaki sposób powinien przejawiać się katolicki charakter mediów? Na czym ma polegać oficjalna kościelna aprobata dla katolickich mediów? Czy i jaką rolę w Państwa Redakcji pełni asystent kościelny? Jak w pracy Państwa Redakcji realizuje się wezwania i oczekiwania związane z katolickim charakterem dziennikarstwa?
Katolicka prasa musi godnie reprezentować Kościół. Oczywiście przez wierność jego nauce, ale także przez troskę o jakość: języka, zakresu zainteresowań oraz przez profesjonalność.
Prasa katolicka nie może ukrywać swej tożsamości. Tytuł, podtytuł albo jakiś inny znak szczególny musi nadawać jej znamię świadectwa. Mówią nam czasem przyjaciele: „Skasujcie podtytuł »katolicki« - bądźcie katoliccy, a kupią was ludzie, którzy boją się prasy dewocyjnej”. Nam ten podtytuł jest potrzebny, bo zobowiązuje, a czytelnikom pokazuje, że w Kościele jest mieszkań wiele, że jest miejsce także dla Tygodnika Powszechnego.
Nie należy mieszać „katolickości” z „aprobatą”. Oczywiście, używanie przymiotnika „katolicki” wymaga zgody biskupa. O innej oficjalnej formie kościelnej aprobaty nie słyszałem. Aprobatę implicite wyrażają związki biskupa z danym medium. Arcybiskupi krakowscy spotykają się z redakcją, publikują u nas swoje materiały, publicznie odnoszą się do pisma życzliwie. Jednak szanują jego autonomię i odpowiedzialność redakcji, wystrzegając się narzucania pismu własnej linii lub ingerowania w jego publikacje.
„Asystenta kościelnego redakcji” ustanowiono w czasach komunizmu (prawo przewiduje asystentów dla organizacji katolickich, nie dla redakcji). W PRL-u ta obecność była gwarantem więzi z biskupem. Asystent kościelny wobec władz oznaczał, że pisma, które go posiada, Kościół będzie bronić. I bronił!
Dziś nie ma takiej potrzeby. Potrzebny jest raczej kapłan doradca, ksiądz dziennikarz, zajmujący się sprawami religii. Tam, gdzie jest, bywa także duszpasterzem redakcji oraz ewentualnie doradcą do spraw religijnych. Od 1993 roku Tygodnik Powszechny nie ma formalnego asystenta kościelnego. Byłem ostatnim, który pełnił tę funkcję. Po moim odejściu Arcybiskup krakowski delegował jednego z księży jako - można to tak nazwać - opiekuna duchowego redakcji i konsultanta. Ksiądz ten do dziś pełni tę funkcję.
Czując się pismem katolickim, staramy się nie wyręczać pism kościelnych, zwracamy się do wierzących, ale także chcemy docierać do tych z obrzeży i spoza Kościoła.