Wojna i pojednanie

Czasami człowiek toczy wojnę z samym sobą. Wtedy zawsze przegrywa. Jego organizm nie wytrzymuje napięcia, stresu i reaguje bólem, depresją, zawałem serca. Dlatego każdy, kto taką wojnę toczy, wezwany jest do wejścia na drogę pojednania z samym sobą. Niedziela, 16 marca 2008



Ład i spokój w duszy


Powyższą historię opisali psychiatrzy Anna Terruwe i Conrad Baars w znakomitej książce „Integracja psychiczna” (Wydawnictwo „W drodze”). Tomasz cierpiał na nerwicę, którą można nazwać wewnętrznym konfliktem, a nawet wojną. Jest to wojna człowieka z samym sobą. Najczęściej człowiek nie jest świadomy tego, jakie siły w nim walczą. Jest to walka, w której najbardziej poszkodowany jest sam człowiek. Jego organizm nie wytrzymuje takiego napięcia, stresu, reaguje bólami, depresją, zawałem serca. Dlatego każdy, kto taką wojnę toczy, wezwany jest do wejścia na drogę pojednania z samym sobą. Powinien na swoje wewnętrzne pole bitwy rzucić biały ręcznik i się poddać. A potem rozpocząć proces pokojowego odbudowywania zniszczonych na wojnie elementów własnej osobowości. Proces ten nazywa się fachowo integracją wewnętrzną i opisany jest już w Biblii.

W przepięknym psalmie 131 czytamy wyznanie człowieka, który właśnie ukończył proces integracji: „Panie, moje serce się nie pyszni i oczy moje nie są wyniosłe. Nie gonię za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły. Przeciwnie: wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy. Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza”.

Proces integracji jest długi i żmudny. Św. Ignacy, założyciel Jezuitów, mocno podkreślał, że w tym procesie absolutnie konieczne jest uporządkowanie uczuć. Najpierw konieczne jest więc poznanie samego siebie, swojej historii życia i wszystkich przywiązań, które przysłaniają nam Boga. Jest to więc proces nie tylko psychologiczny, ale także czysto duchowy, bo ostatecznie jego celem, po usunięciu tych wszystkich nieuporządkowanych przywiązań, jest szukanie i znalezienie woli Bożej. Jednak to właśnie na płaszczyźnie psychologicznej często jest w nas tak wielki nieporządek, że przeszkadza nam w pełnym otwarciu się na Bożą łaskę. Dlatego sferę psychologiczną, emocjonalną, uczuciową trzeba uporządkować. Jak to robić?



Zauważyć i nazwać uczucia


Najpierw swoje uczucia trzeba zauważyć i dokładnie nazwać. Są one bardzo ważną informacją o naszej sytuacji wewnętrznej, możemy więc za nimi, jak po nitce do kłębka, dotrzeć do naszego pola bitwy. Dotyczy to szczególnie uczuć negatywnych. Zobaczmy to na przykładzie sąsiadki z pierwszego piętra. Ilekroć ją spotykamy, od razu zaczynamy się denerwować, i to bez jakiegoś konkretnego powodu. Czy sąsiadka jest uśmiechnięta, czy smutna, mówi dużo, albo wcale, w każdym przypadku jesteśmy zdenerwowani. Czujemy złość, a nawet agresję. Ważne, żeby te uczucia zauważyć i nie uciekać od nich.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...