Przedwczesne współżycie nastolatków jest, niestety, często reakcją na brak miłości rodziców. Poczęci przez przypadek, na imprezie lub pod nieobecność dorosłych, noszą w sobie wielkie poczucie winy... Niedziela, 4 stycznia 2009
Pierwszy lot motyla
Bardzo wiele dzieci poczynanych jest więc przez... dzieci. Medyczne poradniki pokazują, że zbyt młody wiek matki może być zagrożeniem dla życia dziecka. Organizm dziewczyny dopiero dojrzewa do bycia matką, zaczyna tworzyć swój naturalny i indywidualny cykl. Tymczasem dziewczynka, która dopiero co dostała pierwszą miesiączkę, zaczyna brać pigułki antykoncepcyjne – taki scenariusz przedstawia wielu serialowych mędrców.
Nigdy w telewizyjnych programach dla młodzieży nie słyszałam o naturalnych metodach planowania rodziny. Co najwyżej – ironicznie o kalendarzyku (metodę tę Kościół odrzucił już ponad 30 lat temu jako mało skuteczną). Dlaczego tak się dzieje? Może dlatego, że metody te są darmowe – wymagają tylko chęci i pracy nad poznaniem swojego organizmu.
Jednak żaden koncern farmaceutyczny nie płaci za ich reklamę. Modne jest dziś to, co jest reklamowane. Dziewczynka przekształca się w kobietę jak motyl, który rozpościera skrzydła ukryte w ciasnym kokonie...
Dlaczego więc pozbawiać ją tego naturalnego, potrzebnego i tak pięknego etapu życia?
Oczywiście, można oferować modne pigułki, które w prosty sposób wyłączą myślenie, jednak jako katolicy nie możemy pozwolić, żeby nastolatki traktowały antykoncepcję jako jedyną metodę. To nie tylko godzi w ich moralność, jeśli prowadzi do współżycia przedmałżeńskiego, ale często staje się jedną z przyczyn późniejszej bezpłodności.
Ostatni dzwonek
Znów rozgorzała debata na temat in vitro. Coraz więcej jest małżeństw, które nie mogą doczekać się własnego potomstwa. Nikt nie widzi tu związku z faktem, że wiele spośród tych par od wczesnej młodości poddaje się farmakologicznemu ubezpładnianiu.
Często zaczynają jako nastolatki z „kompleksem dziewictwa”, niewidzący w nim żadnej wartości. A gdy przychodzi ostatni dzwonek, są już pieniądze, kariera, a w domu pusto i tylko telewizor zastępuje gaworzenie dzieci – robią wszystko, żeby w końcu to dziecko MIEĆ. POSIADAĆ. No więc – in vitro.
Serce ze szkła
Nie chcę zagłębiać się tu w całą problematykę moralną związaną z tego typu zapłodnieniem. Chciałabym jednak zatrzymać się na tym, jaką miłość będą w sobie nosić dzieci poczęte tą metodą.
Jak wpłyną na nie pierwsze chwile ich życia, spędzone w zamrażarce, wśród brzęku szklanych menzurek? Jaką miłość będą potrafiły przekazać swoim bliskim, przyjaciołom? Jakie społeczeństwo będą tworzyć... Czy środowisko, w którym będą wzrastać później, jest w stanie „nadrobić” wszystkie te niedociągnięcia?...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.