Św. Jan Vianney mówi całym swym życiem, że kapłaństwo to nie łatwe, dostatnie i wygodne życie, lecz ustawiczna walka; to nie paradowanie, lecz zmaganie się z samym sobą, z ludźmi i z diabłem. Niedziela, 2 sierpnia 2009
Zmaganie z diabłem
Proboszcz z Ars toczył jeszcze jedną, tajemniczą walkę – z diabłem. Zły duch starał się obrzydzić mu modlitwę, wyśmiewał podejmowane przez niego umartwienia i bezowocność działań duszpasterskich. Liczył, że w ten sposób zmusi kapłana do osłabienia gorliwości i opuszczenia Ars. Kiedy zimą 1824 r. rozlegały się pierwsze uderzenia o furtkę lub o drzwi plebanii, proboszcz myślał, że ma do czynienia ze złodziejami. Poprosił wówczas dwóch odważnych mężczyzn, aby spali na plebanii i udzielili mu w razie potrzeby pomocy. Przychodzili przez kilka kolejnych nocy i wciąż słyszeli hałasy, choć nikogo nie widzieli.
To, z kim ma do czynienia, odkrył ks. Vianney pewnej zimowej nocy, po obfitych opadach śniegu. Kiedy nagle rozległy się gwałtowne uderzenia, w pośpiechu wyskoczył z łóżka i zbiegł do drzwi. Jakież było jego zdziwienie, gdy na białej powierzchni śniegu nie zobaczył najmniejszych śladów kroków ludzkich. Powoli wracał do swego pokoju, przybity świadomością, z kim ma do czynienia.
Ponieważ ani strzelba, ani widły na nic by się zdały, w tej sytuacji podziękował pilnującym plebanię mężczyznom. Na placu boju został sam, uzbrojony w ufność pokładaną w Bogu, w modlitwę i cierpliwość. Po pewnym czasie spostrzegł też pewną prawidłowość. Ataki złego ducha były bardziej zmasowane, gdy następnego dnia miał przyjść do spowiedzi jakiś wielki grzesznik.
Biografowie świętego, Alfred Monnin, Francis Trochu i Daniel Pezeril, z których tekstów korzystałem, opracowując ten artykuł, podkreślali, że ataki diabła przybierały najrozmaitsze formy. Zresztą sam ks. Jan Maria opowiadał ze szczegółami o tych doświadczeniach. Zły duch naśladował więc odgłos uderzania młotka przy wbijaniu gwoździ w podłogę lub przy obijaniu beczki żelaznymi obręczami, kiedy indziej bębnił po stole, po kominku, po dzbanku z wodą lub też śpiewał przeraźliwie.
Czasem ks. Vianney miał uczucie, jakby czyjaś ręka musnęła go po twarzy lub jakby szczury goniły po jego ciele. Którejś nocy usłyszał w pokoju brzęczenie pszczół. Wstał więc, zapalił świecę i zamierzał otworzyć okno, aby wypędzić owady, lecz pokój był pusty. Czasem zły duch próbował zrzucić księdza z łóżka. „Po czym ksiądz poznał, że to był diabeł?” – zapytał go kiedyś bp Devie. „Pomyślałem, że był to diabeł, gdyż odczuwałem strach; Pan Bóg zaś nigdy nie straszy” – odpowiedział kapłan.
W ostatnich latach życia ks. Vianneya diabeł zmienił taktykę. Ustały hałasy i krzyki. W miejsce tego pojawił się ostry kaszel, który wstrząsał ciałem proboszcza. We wrześniu 1857 r., w czasie gdy ksiądz przebywał w kościele, zapaliły się zasłony jego łóżka. „Diabeł nie mógł schwytać ptaszka, to podpalił jego klatkę” – żartował ks. Vianney. Zmaganie z diabłem wyczerpywało jednak psychicznie księdza. Diabelskie moce nie pozwalały mu spać. Do kościoła przychodził często blady i udręczony. Dochodziły do tego złośliwości i kpiny ze strony ludzi oraz niezrozumienie przez księży z sąsiednich parafii, którzy proboszcza z Ars uważali za dziwaka.
W odpowiedzi na ataki diabła ks. Vianney ustanowił w swej parafii nieustającą adorację Najświętszego Sakramentu. W ten sposób diabelskiej obecności przeciwstawił moc samego Boga. 1 grudnia 1824 r. powołał Bractwo Najświętszego Sakramentu, które zrzeszało mężczyzn. Proboszcz z Ars pragnął, by wierni często odwiedzali kościół i przebywali w nim możliwie jak najdłużej. Odtąd przez cały dzień można tam było spotkać kogoś modlącego się.
***
Treścią kapłańskiego życia ks. Jana Marii Vianneya było zmaganie ze sobą, z powierzonymi jego pasterskiej trosce ludźmi i z niszczycielskim działaniem diabła. Ten święty jest stale aktualnym wzorem, bowiem nie tylko kapłani, ale i wszyscy chrześcijanie wezwani są do osiągania świętości i doskonałości. Dochodzi się do niej, otwierając się na działanie łaski Bożej i podejmując to trojakie zmaganie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.