Kapłani pracujący w Kazachstanie są jak Apostołowie Chrystusa opisani w Dziejach Apostolskich, dźwigający wszystkie utrudzenia dla Ewangelii. Takie jest moje doświadczenie z wędrowania przez Kazachstan w ciągu dwóch tygodni. Niedziela, 23 sierpnia 2009
Kapłani pracujący w Kazachstanie są jak Apostołowie Chrystusa opisani w Dziejach Apostolskich, dźwigający wszystkie utrudzenia dla Ewangelii. Takie jest moje doświadczenie z wędrowania przez Kazachstan w ciągu dwóch tygodni. Odwiedzając szeroko otwarty dom abp. Tomasza Pety w Roku Kapłańskim, zapytałam o jego powołanie i życiową drogę
Prof. Krystyna Czuba: – Proszę opowiedzieć, jaki był początek kapłańskiej drogi Księdza Arcybiskupa?
Abp Tomasz Peta: – Święcenia kapłańskie otrzymałem w 1976 r. w Gnieźnie z rąk kard. Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Ksiądz Prymas był dla mnie wzorem kapłańskiej posługi. Jako kleryk dwukrotnie służyłem Księdzu Prymasowi do Mszy św. Miał taki zwyczaj, że zapraszał kleryków do swego domu w Gnieźnie, bo chciał ich bliżej poznać.
Po Eucharystii zapraszał na śniadanie, na którym byli zwykle różni dostojnicy Kościoła czy osoby życia publicznego. Pamiętam, jak kiedyś po Mszy św., do której służyłem, Ksiądz Prymas przyszedł, aby wyjaśnić i przeprosić, że nie będzie mógł zaprosić mnie na śniadanie, bo jest abp Luigi Poggi i będą omawiane ważne sprawy Kościoła na Wschodzie. Bardzo mnie poruszyła ta niezwykła postawa Prymasa wobec kleryka, któremu wyjaśnia okoliczności i proponuje śniadanie z innymi osobami.
– Jak Ksiądz Arcybiskup trafił do Kazachstanu?
– 14 lat byłem wikariuszem diecezji gnieźnieńskiej. W 1989 r. bp Bogdan Wojtuś na spotkaniu z kapłanami powiedział, że pojawiły się możliwości wyjazdu na Białoruś. Z naszej diecezji zgłosił się już jeden kapłan. Podniosłem rękę i powiedziałem: ja też się zgłaszam. Miało to być zaproszenie na trzy miesiące. Potem była jednak cisza, zaproszenia nie było. W 1990 r. zadzwonił do mnie bp Jerzy Dąbrowski i powiedział: „Można jechać do Kazachstanu”.
Nogi mi się ugięły, ale pomyślałem – jest to wezwanie dla mnie. Drugim zgłaszającym się był ks. Tadeusz Krzymiński. Wyjechaliśmy w sierpniu w 1990 r. do Kazachstanu, który był wówczas częścią wielkiego ZSRR. Nigdy sam nie wymyśliłbym Kazachstanu. Nie miałem o tym kraju żadnego wyobrażenia ani też żadnych inspiracji. Tę decyzję można wytłumaczyć tylko działaniem Bożej łaski. Byliśmy pierwszymi kapłanami na tym terenie spoza ZSRR i pierwszymi tutaj na stałe.
Do bp. Jerzego Dąbrowskiego ludzie zwracali się z prośbą o kapłanów. W tamtym czasie było 15 księży na całą Azję Centralną. Byli w Duszanbe i Oziornoje. Ludzie chcieli kapłanów, bo czekali na spowiedź i Eucharystię, więc próśb było wiele.
Gdy przyjechaliśmy tutaj, widzieliśmy, jak wszędzie panował Lenin, na pomnikach, ulicach, placach, w świadomości ludzi. Ale wolność szła jak lawina. 25 grudnia 1991 r. podpisano układ o powstaniu Wspólnoty Niepodległych Państw. Tak się zaczęły nowe dzieje Kazachstanu i nasza w nim obecność.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.