Ingmar Bergman – filmowiec z innego czasu

Nigdy chyba nie dowiemy się, dlaczego obraz Bergmana narzuca się jako surowy, chorobliwy czy nudny. Jak wszystkim z mego pokolenia udało mi się odkryć tego reżysera dzięki filmowi, który nagrodzono w Cannes w maju 1956 r. w kategorii „humoru poetyckiego”. Przegląd Powszechny, 6/2008



Jeśli nie ulegamy ideologii konsumeryzmu w tych słowach, jesteśmy zszokowani. Ja uległbym temu, gdyby chodziło o „filmy komercyjne”. Ale to autor „Szeptów i krzyków”, „Czarodziejskiego fleta”, „Tam, gdzie rosną poziomki” prosi o taki kontakt z widzem (nie z publicznością, ale OSOBĄ, która chce obejrzeć jego filmy). Cóż znaczy spożywanie filmu Bergmana? Czy nie znaczy to samo, co powiedzenie, że: Kręcenie filmu, to mój wymóg naturalny, doświadczenie potrzeby podobnej do głodu i pragnienia? Przybliżenie zatem twórcy do widza.

Podoba mi się ta relacja, tak droga Bergmanowi. Wyklucza ona snobizm, kulturalny obowiązek, udawanie, szalbierstwo – które tak trują nasze spotkanie z dziełami.

Można by lepiej zrozumieć prowokację filmowca, gdyby było wiadomo, że u krańca życia, gdy zapytano go, jak wyobraża sobie swoją pośmiertną chwałę, on wybuchnął śmiechem – bowiem autor „Siódmej pieczęci” śmiał się często. W kinematografii nigdy nie pracuje się dla przyszłości; trzeba się PODOBAĆ już, natychmiast… Ale podobać się niekoniecznie znaczy werbować: zobacz Molière, Szekspir, których Bergman uważał za swoich mistrzów. Jego filmy są bardziej zrozumiałe. Mimo bowiem złowieszczego i chorobliwego obrazu, o którym się paple, idzie się obejrzeć jego filmy, przypomina się je i powraca do nich. Oto dowód zaistniałej relacji z istniejącym dziełem w innym niż wyżej wspomnianym wymiarze.

Ukryta twarz promienieje, ogromna twórczość Bergmana, której nigdy nie zobaczymy: teatr, radio, telewizja (mówię o latach pięćdziesiątych, gdy sztuki pisane dla tych mediów były emitowane na żywo, bez pozostawienia żadnego śladu, gdyż zapis wideo jeszcze nie istniał). Co myśleć o tym działaniu w cieniu, o tej efemerycznej twórczości, którą przecież Bergman bardziej cenił niż kino i której poświęcił – czy wie się o tym? – największą część swego życia. W 1946 r., w 28. roku życia, Bergman jest w Helsingborgu najmłodszym dyrektorem teatru w Szwecji. W latach 1938-2002 wystawił ponad 125 sztuk teatralnych. W latach 1963-1966 stoi na czele prestiżowego Królewskiego Teatru Dramatycznego w Sztokholmie (odpowiednik Comédie Française), łącząc funkcję dyrektora i reżysera. Rozrzutność? Roztargnienie? Niepokój? W teatrze rozgrywa się sztuki, w filmie zostały rozegrane – mawiał Sasza Guitry. Bergmana trzeba szukać między dwiema formami czasowości, w odniesieniu do czasu. W teatrze obecnie, w filmie romantycznej przeszłości. Czy zauważono, jak filmy Bergmana unikają wszystkiego, co mogłoby przypominać aktualność, „modernizm”, dzisiejszy świat? Chcąc wyrazić groźbę atomowej bomby, Bergman wraca do średniowiecza „Siódmej pieczęci” i Apokalipsy. Cóż robi z Apokalipsą? Najpierw pokazują szybującego orła, zastygłego w przestworzach, podczas gdy głos przywołuje tekst św. Jana: A gdy otworzył pieczęć siódmą, zapanowała w niebie cisza, prawie na pół godziny… (Ap 8,1). Nieco dalej nad uśpionym siołem wstaje słońce; zaspana para budzi się na furmance. Mężczyzna jest kuglarzem; nocą śnił, że synek będzie sprawniejszy od ojca: pewnego dnia – nieruchomy niczym orzeł św. Jana – potrafi utrzymać w powietrzu piłkę – jakby czas zawieszony w Apokalipsie.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...