Koncepcja winy przechodzącej z pokolenia na pokolenie jest bardzo mocno zakorzeniona w religijności ludowej. Powołuje się na prostą, by nie powiedzieć naiwną, interpretację grzechu pierworodnego – grzechu, z którym rodzimy się, gdyż dziedziczymy go po przodkach, sięgając aż do prarodziców Przegląd Powszechny, 4/2009
W polskiej kulturze mamy przysłowiową wręcz triadę zawartą w haśle „Bóg, honor, Ojczyzna”. Jest to odwołanie do wartości chrześcijańskich, a zarazem do kodeksu rycerskiego. Warto na marginesie zauważyć, że na model polskich wartości kulturowych, społecznych i narodowych największy wpływ miała kultura szlachecka.
Co wynika z bycia Polakiem, jakie obowiązki dziedziczymy po przodkach – można to najłatwiej zobaczyć, przypatrując się polskiej pieśni i poezji patriotycznej. Przytoczmy tu tylko kilka znanych pewnie wszystkim cytatów: Hej, kto Polak, na bagnety! Żyj swobodo, Polsko żyj!; Syn pobitego narodu, syn niepodległej pieśni...; Są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli, ale krwi nie odmówi nikt; Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy, co nam obca przemoc wzięła szablą odbierzemy.
A, co warto podkreślić, taki przekaz otrzymujemy nie tylko w szkole na lekcjach polskiego, ale i w rodzinie. Pieśni patriotyczne konkurują czy wręcz zastępują kołysanki w wielu domach. Matki i babki śpiewają o ojczyźnie, walce i bohaterskiej śmierci.
Dziedziczne grzechy i dziedziczne obowiązki – łatwo dostrzec, co je łączy: poczucie odpowiedzialności. Zarówno w aspekcie zupełnie osobistym (np. odpowiedzialność za własne wcześniejsze wcielenie), w aspekcie rodzinnym (odpowiedzialność za przodków i ich spuściznę), jak i w szerszym aspekcie społecznym (odpowiedzialność za przeszłość, przyszłość i dzień dzisiejszy swojego narodu). To poczucie odpowiedzialności jest, jak sądzę, nierozerwalnie związane z przynależnością i określeniem siebie jako członka jakiejś grupy.
Co ciekawe, gdy mowa o grzechach, podkreśla się postać ojca – grzechy ojców spadają na synów. Gdy natomiast mowa o obowiązkach, zwraca się uwagę na rolę matki. Polka mnie zrodziła, z jej piersi wyssałem być ojczyźnie wiernym, a kochance stałym.
To ona powinna wychować w duchu patriotyzmu i tradycji, ucząc obywatelskich obowiązków. Ojciec jest w tym czasie zapewne na Sybirze, w lesie bądź w zbiorowej mogile, nadaje się więc raczej na wzór moralny niż wychowawcę.
Czy zatem dziedziczenie ma wymiar genderowy?
Miecz i kądziel
Kiedy w etnologii mówi się o dziedziczeniu, pojawiają się nieuchronnie terminy „matrylinearność” i „patrylinearność” – dziedziczenie w linii kobiecej i męskiej, po mieczu i kądzieli. Zazwyczaj w określonym społeczeństwie istnieją oba systemy, tyle że odnośnie do różnych typów dóbr – np. dobra materialne otrzymuje się po matce, a tytuły i pozycję społeczną po ojcu. A jak tutaj wygląda sprawa dziedziczenia w sensie bardziej metafizycznym?
Polska kultura patriarchalna aktywność życiową rezerwuje zdecydowanie dla mężczyzn, kobietom pozostawiając bierność. Mężczyzna to ten, kto, przyjmując na siebie winy i obowiązki ojców, powinien zmagać się z losem. Zanim przejmie dziedzictwo, mężczyzna wchodzi często w konflikt z ojcem, odchodzi z domu i kształtuje swój los samodzielnie, by powrócić na innych, partnerskich prawach. Swoją spuściznę przejmuje jako samodzielna jednostka, dobrowolnie i z poczucia odpowiedzialności.
Z kobietą jest inaczej. O swoim losie-dziedzictwie dowiaduje się już w dzieciństwie, poznając własną fizjologię, seksualność i rolę w społeczeństwie. Zamiast buntu powinna przyjąć ów los – los jej matki, babki, sióstr i przyjaciółek – z pokorą. Nawet jeśli odejdzie z domu, to wejdzie do innej rodziny, nie stanie się partnerką swej matki – najwyżej konkurentką. Każda podjęta przez nią próba zmiany sytuacji życiowej będzie postrzegana jako zdrada matki, rodziny czy wreszcie kobiecości. Będzie słyszała o konieczności zaciśnięcia zębów, pchania swego wózka, nieuchronności kobiecego losu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.