Trudne dziedzictwo

Koncepcja winy przechodzącej z pokolenia na pokolenie jest bardzo mocno zakorzeniona w religijności ludowej. Powołuje się na prostą, by nie powiedzieć naiwną, interpretację grzechu pierworodnego – grzechu, z którym rodzimy się, gdyż dziedziczymy go po przodkach, sięgając aż do prarodziców Przegląd Powszechny, 4/2009



Pewien człowiek, jeszcze za czasów Związku Radzieckiego, zniszczył na polecenie władz przydrożną kapliczkę. Dosięgła go za to kara Boża – jego syn zginął w wypadku samochodowym. Pewien chłopiec bawił się na łące wyrywając ptaszkom języczki. Gdy dorósł, za karę jego córki były niemowami. Pewna kobieta przeklęła młodego człowieka, który porzuciwszy jej córkę żenił się z inną. Sprawiedliwa klątwa się spełniła – wszystkie dzieci tego mężczyzny umierały młodo.

Takich historii wysłuchałam podczas badań etnograficznych na zachodniej Białorusi bardzo wiele. Pojęcie kary Bożej jako cudu danego społeczności na naukę jest tam szeroko rozpowszechnione. Kara Boża podtrzymuje porządek społeczny i moralny, jest też swoistą hierofanią – dlatego szczególne rozpowszechnienie opowieści o niej w czasach komunistycznej walki z religią.

Co jednak wyraźnie rzuca się w oczy, to przesunięcie owej kary na następne pokolenia. Bardzo często dosięga ona nie tyle samego grzesznika, ile jego dzieci – z dzisiejszego punktu widzenia osoby niewinne. Moi białoruscy rozmówcy również dostrzegali tę niesprawiedliwość sprawiedliwej kary. Litowali się nawet nad ofiarami, ze smutkiem konkludując, że taki już jest świat. W Biblii zostało zapisane Niech krew Jego padnie na nas i na nasze syny.

Koncepcja winy przechodzącej z pokolenia na pokolenie jest bardzo mocno zakorzeniona w religijności ludowej. Powołuje się na prostą, by nie powiedzieć naiwną, interpretację grzechu pierworodnego – grzechu, z którym rodzimy się, gdyż dziedziczymy go po przodkach, sięgając aż do prarodziców. W polskich, białoruskich, rosyjskich przekazach ludowych stykałam się nieraz z przestrzeganiem rodziców, by zachowywali zasady wiary, bo ewentualne konsekwencje mogą dotknąć ich dzieci. Podobnie wyglądają przekazy z pogranicza religijności ludowej i teologii – w rosyjskim kalendarzu prawosławnym (przeznaczonym dla masowego czytelnika i sprzedawanym obnośnie w pociągach) można przeczytać:

Wszystkie święta są zaznaczone tłustym drukiem i większymi literami, zabronione jest pracować w taki dzień, a także w niedziele, czego szczególnie powinny przestrzegać ciężarne kobiety, żeby Bóg, rozgniewawszy się, nie zesłał jakiegoś nieszczęścia, które jest dwa razy gorsze, kiedy dotyczy rodzonego dziecka.

Jeszcze wyraźniej widać to w ludowych interpretacjach Holocaustu, który (wraz z rozproszeniem narodu żydowskiego i dzisiejszymi walkami w Palestynie) ma być karą za ukrzyżowanie Jezusa, ponoszoną przez wszystkich Żydów aż do końca świata.

Odpowiedzialność zbiorowa i indywidualizm

Ta ludowa interpretacja winy dziedzicznej tkwi w naszym współczesnym myśleniu, zwłaszcza w odniesieniu do większych zbiorowości. Widać to w relacjach z naszymi sąsiadami. Rosjanie ponoszą odpowiedzialność za stalinowskie zbrodnie i za wcześniejszą politykę caratu; Niemcy za II wojnę światową (ileż to milionów Polaków więcej żyłoby dziś, gdyby nie oni), ale i za germanizację dzieci Wrześni, a nawet za Krzyżaków; Ukraińcy oczywiście za Wołyń, choć i krwawe powstania kozackie można przypomnieć. Nie istnieje przedawnienie.

Kiedyś w akademgorodku pod Nowosybirskiem razem ze znajomym rozmawialiśmy z pewnym rosyjskim fizykiem i biznesmenem, Saszą. Rozmowa zaczęła schodzić na czasy Związku Radzieckiego, na zbrodnie stalinowskie i brak oficjalnej prośby o przebaczenie ze strony rosyjskiej. Sasza stawał się coraz bardziej wzburzony, w końcu wykrzyczał, że jako Rosjanin nigdy nie przeprosi Polaków za łagry. Jego żona szepnęła mi: On sam urodził się w łagrze, rodzice byli dysydentami.

Czy Sasza, ofiara represji Stalina, odziedziczył winę za te zbrodnie?

Czy gdyby Jezus, jak chcą niektórzy, miał dzieci z Marią Magdaleną, Jego potomstwo dziedziczyłoby żydowską winę za zabójstwo Zbawiciela? Za ojcobójstwo?

Logicznie myśląc, naród polski też ma swoje winy i grzechy, za które powinniśmy w takim razie wziąć odpowiedzialność. Ale zaufanie do tworów zbiorowych, a zwłaszcza poczucie przynależności do nich, maleje. Coraz więcej osób wybiera tożsamość albo paneuropejską czy kosmopolityczną (obywatel świata), albo regionalną (małe ojczyzny), pomijając wymiar narodowy i państwowy.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...