Po co w zasadzie nam szukanie woli Bożej? Czy trzeba to nazywać tak wielkimi i szumnymi słowami? Czy nie wystarczy być dobrym i przyzwoitym człowiekiem? eSPe, 87/2009
Skoro nie da się jej kupić w sklepie, to jak ją znaleźć?
Wyobraźmy sobie niedzielny poranek w jednym z prowincjonalnych, polskich miast. Szaleje bezrobocie, panowie pod sklepem piją tzw. wino zwykłe za 3 złote i 60 groszy. Między ratuszem a supermarketem smętnie pluska niewielka fontanna. A w parafii obok, na Mszy Świętej, zażywny ksiądz proboszcz tonem co najmniej biskupim głosi kazanie: „Umiłowani bracia i siostry! Wolą Bożą jest, aby nasze życie duchowe owocowało transcendencją! Podstawowym wymiarem naszego powołania w Chrystusie jest kontemplacja i naśladowanie dzieł Bożych, aby nasze serca były sercami czystymi i odkupionymi...”. Połowa wiernych śpi. Druga połowa zastanawia się: „O czym ten ksiądz mówi? Czym jest wola Boża? Skąd mam wiedzieć właściwie, czego Pan Bóg chciałby ode mnie w tym momencie?”
Dla tej drugiej połowy napisałem właśnie ten artykuł.
Po co?
Ktoś mógłby zapytać prowokacyjnie – i wielu ludzi faktycznie pyta – po co w zasadzie nam szukanie woli Bożej? Czy trzeba to nazywać tak wielkimi i szumnymi słowami? Czy nie wystarczy być dobrym i przyzwoitym człowiekiem?
Otóż faktycznie nie wystarczy. A może inaczej – musimy się przede wszystkim przyznać do tego, że nie za bardzo wiemy jak to zrobić. Nieraz chcę komuś pomóc, a wpycham go w jeszcze większe tarapaty, chcę świętego spokoju dla mojej rodziny, a ta nie wiadomo czemu zaczyna rzucać talerzami, chcę wypić tylko dwa piwka, a kończę po ósmej butelce i nagłym zaskoczeniu, że w sumie to nie wiem jak trafić do domu. Podobne sytuacje są udziałem ludzi od tysięcy lat, opowiadał o tym choćby św. Paweł, pisząc: „czynię to zło, którego nie chcę”. W pewnym momencie każdy z nas przekonuje się, że w sumie nie wiemy, jak być ludźmi dobrymi i przyzwoitymi. Aby to wiedzieć, trzeba się zwrócić do Kogoś, kto najlepiej wie, co to znaczy być Dobrym. Bo właśnie taki jest.
Ale pójdę tu dalej – w gruncie rzeczy „bycie człowiekiem przyzwoitym i dobrym” wydaje się nudne jak zebranie kółka wędkarskiego, i jeżeli ktoś ma nadzieję, że przeturla się przez życie zachowując tylko elementarną przyzwoitość, to po pewnym czasie jego życie stanie się jak praca urzędnika sortującego codziennie przez osiem godzin dokumenty. Bóg zaprasza nas do czegoś większego – do wielkiej bitwy, do wykonania wielkiej misji. Frodo z Władcy Pierścieni i jego drużyna mieli, jak pamiętamy, cel, od którego zależała przyszłość świata: zniszczenie Jedynego Pierścienia.
Rzecz w tym, że każdy z nas jest takim Powiernikiem Pierścienia. Odnalezienie własnej misji, tego niepowtarzalnego zadania, które mamy w życiu wykonać – to jest właśnie poszukiwanie woli Bożej. Polecam tu serdecznie przeczytanie czy obejrzenie pierwszej części Władcy Pierścieni, a zwłaszcza fragmentu, kiedy odbywa się narada u Elronda i Frodo decyduje się na misję, jaką ma przed sobą. To jest moment odkrycia woli Bożej. Coś zupełnie innego niż życie typu „praca-dom-dom-praca”, prawda? Oczywiście nie chodzi mi o to, by rzucać pracę i codzienne życie, ale żeby odczytać w nim większe zadanie, większą misję, niż tylko kupowanie twarożku i jaj.
A czemu wybrać właśnie tę misję? Dlatego, że celem jest prawdziwa miłość. Piękna, radosna, czasem dzika, czasem spokojna. Kto z nas - całkowicie szczerze - nie chce żadnej miłości? Ręka w górę. Coś lasu rąk nie widzę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.