Zakrywając swe cierpienia uśmiechem, japoński doktor Takashi Nagai poświęcał wszystkie swoje siły szukaniu Prawdy i udzielaniu pomocy bliźnim. Różaniec, 6/2008
Takashi Nagai urodził się w 1908 r. w Izumo, w rodzinie lekarzy, wyznającej religię shinto. W czasie studiów medycznych na Uniwersytecie w Nagasaki był zdecydowanym agnostykiem i materialistą. Wyznawał wówczas zasadę: „Pijmy, śpiewajmy, tańczmy, grajmy, nim wystygnie w nas młodzieńcza krew”. Odrzucał wszelką myśl o Bogu czy duszy nieśmiertelnej, uważając, że wymyślono je, aby popsuć młodym zabawę.
Kiedy ukończył drugi rok studiów, jego matka dostała udaru mózgu. Takashi stanął u jej łoża śmierci, ale paraliż nie pozwolił już matce przemówić. Patrzyła tylko z uporem w oczy syna. To ostatnie spojrzenie zburzyło całkowicie jego materialistyczną filozofię. Zrozumiał, że poza ciałem istnieje też dusza. Po pogrzebie matki wracał do Nagasaki całkowicie załamany. Zdecydował, że część podróży odbędzie statkiem, aby oswoić się z jej śmiercią. Na pokładzie parowca wyjął swój egzemplarz Myśli Blaise’a Pascala, które zafascynowały go już w szkole średniej. Teraz stały się one dla niego duchowym przewodnikiem prowadzącym do katolicyzmu.
Po powrocie do Nagasaki Takashi rzucił się w wir pracy, ale pytania wywołane śmiercią matki nie opuszczały go. Wynajął pokój w dwupiętrowym domu u chrześcijańskiej rodziny Moriyama, z którą się zaprzyjaźnił. Codziennie o godz. 5.30 budziły go dwa duże dzwony z pobliskiej katedry. Następnie słyszał dochodzące z dołu odgłosy modlitwy rodziny Moriyama, odmawianej śpiewnym, lokalnym dialektem. W południe i o 6.00 wieczorem głos dzwonów rozbrzmiewał na nowo, a ludzie zatrzymywali się, aby odmówić Anioł Pański.
W roku 1932, mając 24 lata, Nagai zachorował na zapalenie ucha, co groziło zapaleniem opon mózgowych. Starsza kobieta, która go pielęgnowała, odmawiała przy nim różaniec i prosiła Najświętszą Maryję Pannę o wzbudzenie w nim wiary i o cudowne uzdrowienie. Modlitwy zostały wysłuchane, ale choć uniknął śmierci, częściowa głuchota zmusiła go do wyrzeczenia się obranej specjalności lekarskiej. Poświęcił się rentgenologii. W styczniu 1933 r. niespodziewanie został powołany do służby wojskowej, ponieważ Japończycy roz-poczęli kampanię wojenną w Mandżurii. Udając się na front, pożegnał się z rodziną Moriy-ama, a ich córka Midori przyrzekła mu pamięć w modlitwie. „Proszę, nie pozwól mu umrzeć w Mandżurii – modliła się – proszę, racz go wrócić bezpiecznie. On Cię jeszcze nie poznał, drogi Panie, ale wszyscy w szpitalu mówią o jego szlachetności i poświęceniu dla chorych. Maryjo, on był tak smutny w ostatnią noc, gdy pozostał sam. Ty wiesz, że stracił matkę. Proszę Cię, zastąp mu ją. Obiecuję odmawiać codziennie różaniec za niego i postaram się pisać listy dla dodania odwagi, tak jak pisałaby jego matka. Proszę, dopomóż mi, abym dobrze to robiła”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.