Prawdziwa miłość jest bezinteresowna, ale to nie oznacza, że nie powinna stawiać wymagań. Jeśli teściowa nie chce podjąć sercem relacji, nie da się jej zmusić. Należy ją wówczas miłować na tyle, na ile się uda, nie rozpaczając już więcej nad tym, że jest się odrzuconym. Różaniec, 2/2009
List Czytelniczki:
Panie Marcinie,
Od ponad 2 lat jestem meżatką i matką. Ze względu na niskie zarobki nie mamy własnego mieszkania i musimy mieszkać z teściami. Problem polega na tym, że nie mogę się dogadać z teściową. Jest to nietypowa sytuacja, ponieważ mąż, ja i teściowa pracujemy w jednym przedsiębiorstwie. Mieszkam pod jednym dachem z kobietą, która właściwie ze mną nie rozmawia, chyba że na temat córki, traktuje mnie jak kogoś obcego. Próbowałam to jakoś zmienić, ale widzę, że między nami jest mur. Strasznie męczy mnie ta sytuacja, moja empatia względem teściowej przerodziła się w nienawiść. Modliłam się, aby nasze stosunki się ociepliły, ale nic się nie zmienia. Teściowie odwrócili się od Kościoła. Szczerze powiem, że boję się tej kobiety. Niby jest taka zrównoważona, spokojna, a myślę, że w środku jest zupełnie inna. Zdaję sobie sprawę, że po części jest to też moja wina, ponieważ jej unikam, ale tylko wtedy mogę normalnie żyć i oddychać. Ile można tak wytrzymać? Bardzo proszę o radę, bo już nie wiem, co robić.
Iwona
Droga Pani Iwono,
Na początku pragnę napisać, że rozumiem bardzo dobrze, co Pani czuje, widzę wiele Pani wysiłku, dobrej woli i bardzo Pani współczuję – sytuacja bowiem, w której się Pani znalazła, jest bardzo trudna – emocjonalnie i życiowo… Tym bardziej nie można nie zauważyć, że jest Pani bardzo dzielna i uczciwa, opisując swoje trudności!
Niestety, mam zbyt mało informacji, aby odpowiedzieć dokładnie na Pani pytanie. Nie wiem na przykład, czy mieszkając wspólnie z teściami, macie Państwo osobną kuchnię, łazienkę i wejście do mieszkania – na ile zatem jesteście „skazani” na siebie. Bardzo istotne jest również, jak na to wszystko zapatruje się Pani mąż. Czy jest z Panią solidarny, czy dostrzega problem, czy może w sytuacji konfliktu staje po stronie swojej matki? Czy jest dla Pani „azylem”, czy też, tak naprawdę, odczuwa Pani samotność, żyjąc wśród obcych ludzi, w ich domu, na ich warunkach i tym samym nie ma Pani swojego miejsca?
W tej sytuacji burza uczuć, które Pani opisuje, nie świadczy o złej woli – raczej jest przejawem właściwej reakcji zdrowej emocjonalnie osoby na skrajnie niekorzystne warunki psychiczne. Życie na dłuższą metę na tych zasadach nie będzie możliwe, stanie się nie do zniesienia. Zresztą w Pani pytaniu pobrzmiewa taka nuta, że mam wrażenie, iż już tak się stało…
W tej sytuacji można napisać o dwóch podstawowych strategiach – długo- i krótkofalowej, które można i trzeba przyjąć, aby przetrwać i uratować swoją rodzinę.
Opuścić ojca i matkę
Doświadczenie życiowe pokazuje, że nie ma takich oszczędności, jakie może poczynić małżeństwo, wybierając mieszkanie z najlepszymi nawet rodzicami, które zrównoważyłyby poniesione straty emocjonalne. Po prostu: lepiej żyć (choćby „kątem”) u obcych ludzi, w wynajmowanym mieszkaniu, za opiekę czy na innych zasadach (jakkolwiek byłoby to trudne), niż „osiąść” z rodzicami/teściami, gdzie jedno z małżonków nigdy nie będzie mogło poczuć się do końca „u siebie” – małżeństwo musi się dostosować do zwyczajów i tradycji domowych gospodarzy, czy tego chce, czy nie, bo przecież mieszka tak naprawdę u nich.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.