Naszą własnością jest tylko nędza, a wszystko inne, od talentów i umiejętności poczynając, pochodzi od Niego. Jezus domaga się, by ta jedna własność człowieka, jego nędza, została mu oddana Głos Karmelu 2/2009
Św. Faustyna zapisała pewnego dnia w swoim Dzienniczku słowa: „Przez śluby oddałam Ci się cała, już nic nie mam, co bym Ci ofiarować mogła. – Jezus mi powiedział: Nie ofiarowałaś mi tego, co jest istotnie twoim. Zagłębiłam się w sobie i poznałam, że kocham Boga wszystkimi władzami swej duszy; a nie mogąc poznać, co jest, co nie oddałam Panu, zapytałam: Jezu, powiedz mi o tym, a oddam Ci natychmiast z hojnością serca. – Jezus rzekł mi z łaskawością: Córko, oddaj mi nędzę twoją, bo ona jest wyłączną twoją własnością”.
Życie aż nadto wyraźnie, w jasnym świetle, pokazuje naszym oczom prawdę o ludzkiej nędzy. Gdy zawiodą misternie układane plany, gdy po raz kolejny upadamy w grzech, z którym tak długo już się zmagamy, gdy usłyszymy o sobie coś, co podcina skrzydła, gdy mija czas młodości, a w różnych dolegliwościach pojawiają się pierwsze zwiastuny starości, gdy nagłe zdarzenie pozbawia dobrego zdrowia i możliwości bycia człowiekiem aktywnym i samodzielnym, wówczas dane jest nam poznać najistotniejszą prawdę o człowieku.
Prawdę o tym, że wszystko jest w rękach Jezusa, a nie w naszych. Naszą własnością jest tylko nędza, a wszystko inne, od talentów i umiejętności poczynając, pochodzi od Niego. Jezus domaga się, by ta jedna własność człowieka, jego nędza, została mu oddana. W Jego oczach jest materiałem, który może przysłużyć się dobru. Może, ale też i nie musi, bo ogromnie dużo zależy tu od konkretnego człowieka.
Zaakceptować nędzę?
Oddawanie Jezusowi własnej nędzy nie jest czymś jednorazowym i krótkotrwałym. To jest długi proces – tak długi, jak długie jest ludzkie życie. W jednym z listów św. ojciec Pio napisał do swojej duchowej córki: „Pogódź się z tą niełatwą prawdą, że twoja nędza nie umrze przed tobą”. Nie były to słowa wyrażające pesymizm, lecz realizm, z którym człowiek na drogach duchowego wzrastania musi się liczyć.
Dlaczego jest to takie trudne? Bo uświadomienie sobie własnej nędzy, zaakceptowanie jej i cierpliwa praca nad nią jest prawdziwym obumieraniem naszego „ja”. Tu nie chodzi tylko o to, by w czasie trudnych prób, gdy realnie doświadczamy własnej ograniczoności, mówić Jezusowi: „Oddaję ci moją nędzę”. Istotą oddania własnej nędzy jest praca nad nią każdego dnia z poczuciem sensu, że warto, chociaż nie zawsze wychodzi. „Weź swój krzyż na każdy dzień i chodź za Mną” – powiedział Jezus. Nie ma się zatem co dziwić, że to długi proces.
Co oddać?
Pokuśmy się o konkretne przykłady ludzkiej nędzy z kręgu naszego codziennego życia, której najdrobniejsze nawet ślady trzeba oddawać Jezusowi.
Oddawać trzeba wszelkie znamiona letniości, przed którą ostrzegał Nauczyciel: „Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący. A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust” (Ap 3, 15–16). Oddawać trzeba lenistwo, które ktoś usprawiedliwiał cierpliwością lub zwyczajnym „nie chce mi się”.
Oddawać trzeba Komunie święte przyjęte niegodnie, bez głębszej refleksji, bez dziękczynienia. Oddawać trzeba zwątpienia i kapitulacje, które miały miejsce, bo człowiek liczył na siebie, zapominając, skąd pochodzi moc i wytrwałość. Oddawać trzeba również te kapitulacje, które były skutkiem lęku, bo człowiek nie doskonalił sztuki zawierzania się Bożej opatrzności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.