Oczywiście chciałem odkryć tajemnicę księdza Jerzego. Każdy ze świętych nosi w sobie jakiś szczególny rys, duchowość, nabożeństwo. Szczególnym rysem życia księdza Jerzego była Eucharystia. Dowiedziałem się od jego mamy, że od lat dziecięcych, gdy tylko został ministrantem, codziennie uczestniczył we Mszy św. Głos Karmelu 4/2009
Czytałem gdzieś Pana wypowiedź, że będąc w domu mamy księdza Jerzego nie miał Pan odwagi zadawać jej pytań, nie chcąc naruszać sacrum miejsca i wrażliwości mamy. Czego Pan doświadczył, co zrozumiał, patrząc na nią, przebywając jakby w atmosferze życia jej syna i jej samej?
Wszystko zaczyna się w domu rodzinnym; całe powołanie, droga człowieka zaczyna się w domu rodzinnym. Nie ma co ukrywać: ksiądz Jerzy został uformowany właśnie w domu. Tam otrzymał pierwsze lekcje, wiarę, świadomość, kim jest. Rzeczywiście nie chciałem zadawać mamie żadnych pytań; chciałem chwilę przy niej pobyć. Spotkań było kilka i zauważyłem, że ze spotkania na spotkanie stawaliśmy się coraz bardziej otwarci na siebie, poznawaliśmy się wzajemnie.
Kiedyś mama usmażyła dla reżysera Rafała Wieczyńskiego i dla mnie placki ziemniaczane – to była ulubiona potrawa jej syna. Dla niego też pewnie nieraz smażyła placki. To był dla mnie bardzo wzruszający moment. Pokazała mi też bukiet prymicyjny z kwiatów, które nazrywała w swoim ogrodzie. Bukiet, który wręczyła swemu synowi, gdy wracał ze swojej pierwszej Eucharystii odprawionej w Suchowoli.
Dzięki tym momentom mogłem zauważyć, jak bardzo wrażliwą jest osobą, widziałem te wypłakane oczy – ale z drugiej strony dostrzegałem, jak bardzo jest silna. Ona i jej rodzina byli niezwykle dotknięci przez trudne sytuacje i wydarzenia, ale są to naprawdę wspaniali ludzie.
Mama księdza Jerzego potrafiła przebaczyć, a to przecież cecha ludzi wielkich.
Tak, rzeczywiście. Można na to spojrzeć jedynie z perspektywy wiary człowieka. Ogromnej, świadomej wiary. Gdy człowiek otwiera się na łaskę, to tę łaskę otrzymuje. W przebaczeniu, w tym darze, dotyka się Boga. Przecież po ludzku niezwykle trudno jest wybaczyć tak wielki ból, tak wielką ranę. Jeśli człowiek potrafi nawet najtrudniejsze doświadczenia przeżyć z Bogiem, dzieją się wspaniałe rzeczy – i to się w mamie księdza Jerzego zrealizowało. Piękne są słowa „Zło dobrem zwyciężaj”. Rzeczywiście zło można zwyciężyć tylko dobrem, tylko miłością. To chyba najlepsza droga do zwalczania zła w dzisiejszym świecie.
Przebaczenie i ofiara to droga, którą przecież wybrał Chrystus, a za Nim tą drogą poszedł również ksiądz Jerzy. Nie ma innej drogi, która obfitowałaby w takie owoce. A przecież owoce męczeństwa księdza Jerzego widzimy – żyjemy w wolnym kraju, otrzymaliśmy wolność.
Zrealizował się scenariusz jakby nietypowy dla Polaków. Nasza historia obfituje w zrywy narodowe, w momenty, gdy tracimy najbardziej świadomą część społeczeństwa: ludzi, którzy byli pięknymi przykładami patriotyzmu, jak choćby ci młodzi, którzy zginęli w Powstaniu Warszawskim. A w latach osiemdziesiątych otrzymaliśmy wolność bez jednego wystrzału i trzeba mieć świadomość, komu to zawdzięczamy – trzeba pamiętać, że zawdzięczamy to zapewne także księdzu Jerzemu.
„Ja jestem wolny” – powiedział ksiądz Jerzy osaczony przez reżim. To niezwykłe słowa. Czym jest wolność? Jak zdefiniowałby Pan dzisiaj wolność? Czy my jesteśmy wolni?
Dzięki księdzu Jerzemu zacząłem zastanawiać się nad tym tematem. Dzisiaj jakby zmienił się kontekst wolności, czy braku wolności. Dzisiaj inaczej to wygląda. Wtedy wolność ograniczały granice, brak możliwości wyjazdu. Terytorium było niejako więzieniem dla narodu, ale dzięki temu wolność łatwo było zdefiniować.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.