"Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki"

To ogromnie ważne, żeby nasze własne spotkania z Jezusem były jednym i drugim – i pełnym miłości przybliżaniem się do Niego, aby wsłuchiwać się w Jego miłość do nas; i żeby były pełne dobrego, religijnego lęku wobec Jego boskiego majestatu. Nasz Pan jest przecież i prawdziwym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem! W drodze, 4/2008



Z kolei dokeci próbowali sobie wyjaśnić tajemnicę Jezusa odwrotnie niż ebionici. Ci wierzyli, że jest On prawdziwie Synem Bożym, ale nie mieściło im się w głowie, że Bóg prawdziwy mógłby zniżyć się do przyjęcia naszego człowieczeństwa. Toteż głosili, że Jezus był człowiekiem tylko pozornie. Rzecz jasna, negując tajemnicę Wcielenia, przemieniali Ewangelię w jedną wielką bajkę – może i piękną, ale tylko bajkę.

Toteż apostoł Jan zareagował na tę herezję z najwyższą stanowczością: „Umiłowani, po tym poznajecie Ducha Bożego: każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga. Każdy zaś duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga; i to jest duch Antychrysta” (1 J 4,2n). Jan powtórzył później to jednoznaczne potępienie doketyzmu w swoim drugim liście (2 J 7). Nie ma wątpliwości, że wiara w boskość Jezusa jest dla apostoła Jana sprawą najwyższej wagi. „Wyszli oni z nas – pisze o doketach – lecz nie byli z nas; bo gdyby byli naszego ducha, pozostaliby z nami; a to stało się po to, aby wyszło na jaw, że nie wszyscy są naszego ducha” (1 J 2,19).

Później, w ciągu dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa wielokrotnie próbowano deformować prawdę o Jezusie – właśnie w tych dwóch kierunkach. Błędy chrystologiczne zazwyczaj polegały na negacji Jego bóstwa w imię prawdy Jego człowieczeństwa (arianie, nestorianie, dzisiaj świadkowie Jehowy) albo odwrotnie na „obronie” Jego boskości poprzez zaciemnianie prawdy człowieczeństwa (apolinarianie, monofizyci, monoteleci).

Oba błędne kierunki mają swoją kontynuację również w charakterystycznym dla czasów nowożytnych i współczesnych laickim myśleniu na temat Jezusa. Ernest Renan ze swoim podziwem człowieka niewierzącego dla Jego osoby jest przecież duchowym potomkiem ebonitów (podobnie jak ci przedstawiciele New Age, którzy widzą w Jezusie ucznia mędrców egipskich albo hinduskich). Duchowym zaś potomkiem doketów był Dawid Fryderyk Strauss, który próbował ocalić dla niewierzących obraz Jezusa Syna Bożego, głosząc, że jest On postacią mityczną – w tym sensie, że nawet jeżeli istniał jakiś Jezus historyczny, dzisiaj są nam dostępne tylko mity na jego temat. Strauss dał początek głównemu „dogmatowi” teologii liberalnej, jakoby postać Chrystusa została utworzona przez wiarę Kościoła i że niewiele wiemy o historycznej osobie Jezusa z Nazaretu.

Powtórzmy: niestety, nic nowego pod słońcem. Już w czasach apostolskich próbowano w tych dwóch kierunkach odchodzić od prawdy o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym i naszym Zbawicielu, który jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Toteż również dzisiaj, kiedy Jezus nas pyta: „A wy – za kogo Mnie uważacie?”, odpowiadajmy razem z Piotrem: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego!”.

Jeżeli zaś również dzisiaj różni ludzie zrażają się do Jezusa i od Niego odchodzą, przypomnijmy sobie wówczas tę pamiętną scenę opisaną w Ewangelii Jana, kiedy to „wielu uczniów Jezusa się wycofało i już z Nim nie chodziło. Jezus zapytał wtedy Dwunastu: Czyż i wy chcecie odejść? Odpowiedział Mu Szymon Piotr: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga” (J 6,66–68). I trwajmy przy Jezusie, prawdziwym Bogu i prawdziwym człowieku, razem z Szymonem Piotrem!


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...