"Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki"

To ogromnie ważne, żeby nasze własne spotkania z Jezusem były jednym i drugim – i pełnym miłości przybliżaniem się do Niego, aby wsłuchiwać się w Jego miłość do nas; i żeby były pełne dobrego, religijnego lęku wobec Jego boskiego majestatu. Nasz Pan jest przecież i prawdziwym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem! W drodze, 4/2008



Historyczna partykularność Zbawiciela wszystkich ludzi


Główna trudność tych, których fascynuje Osoba Jezusa, ale którym trudno w Niego uwierzyć, wydaje się następująca: Jak to możliwe, żeby Ten, kto żył na tej ziemi tak krótko i tak dawno, był Zbawicielem wszystkich ludzi? A nawet gdyby był On tylko bardzo mądrym i krystalicznie sprawiedliwym człowiekiem – to jaką możemy mieć pewność, że Jego nauka w ciągu wieków nie uległa istotnym przeinaczeniom? Przecież to niemożliwe, żeby jakikolwiek człowiek – choćby najwspanialszy, choćby najświętszy – mógł swoim przesłaniem i swoim dobrem ogarnąć realnie całą ludzkość, ludzi wszystkich krajów, wszystkich pokoleń, wszystkich cywilizacji!

Odpowiedź na te niepokoje jest bardzo prosta: Wszystkie te niepokoje byłyby ze wszech miar uzasadnione, gdyby Jezus Chrystus nie był Synem Bożym, przez którego świat został stworzony (por. J 1,3; Kol 1,16) i który „podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi” (Hbr 1,3). Ale też gdyby nie był On Synem Bożym, Ewangelia byłaby jedną wielką blagą. Utraciłaby wtedy cały sens ta wspaniała nowina, że „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 1,16). Puste byłyby Jego słowa, że „to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (Mt 26,28). I dowodem chorobliwego egocentryzmu byłaby zarówno Jego deklaracja, że „dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi” (Mt 28,18), jak i nakaz głoszenia Ewangelii wszystkim narodom.

Krótko mówiąc: albo – albo. Albo nasza fascynacja Jezusem przepełniona jest wiarą w Jego boskość. Staramy się wówczas, podobnie jak Jego umiłowany uczeń Jan, z zażyłością kłaść głowę na Jego piersi, a zarazem nie peszyć się tym błogosławionym lękiem, jaki nas ogarnia na samą nawet myśl o Jego boskości. Albo też nasza fascynacja Jezusem jest w gruncie rzeczy fałszywa, gdyż płynie z wybiórczego podejścia do Ewangelii, z zauważania w niej tylko tego, co nam odpowiada.

Zauważmy, że nasze „albo – albo” siłą rzeczy rozciąga się również na Kościół. Albo, wierząc w Jezusa, wierzymy zarazem, że otrzymaliśmy Kościół w darze od Niego – który jest Bogiem prawdziwym i Zbawicielem wszystkich ludzi – po to, ażeby wszyscy, którzy w Niego wierzą, mogli mieć dostęp do Jego autentycznej nauki (por. J 14,26), do Jego łaski, a nawet bezpośredni przystęp do Niego samego (por. Łk 22,19). Przecież tylko dlatego, że jest On Bogiem, prawdziwa jest Jego obietnica: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20).

Albo też – jeżeli nie jest On ani Bogiem prawdziwym, ani Zbawicielem ludzi – to również Kościół nie jest tym, za co się podaje. I tylko dziw bierze, że ta instytucja, choć tyle już razy zapowiadano jej koniec i oglądano empiryczne znaki jej agonii, wciąż dla milionów ludzi jest świętą Matką, dzięki której mamy realny i bezpośredni dostęp do Jezusa, łącznie z możliwością karmienia się Jego Ciałem.

Słowem, powtarza się sytuacja, wobec której stanął lud Boży w czasach Wyjścia, wezwany do tego, żeby Boga przyjąć albo Go odrzucić (por. Pwt 30,15–20). Również my, do których doszła Dobra Nowina o Jezusie, jesteśmy wezwani do tego, żeby Go przyjąć albo odrzucić. Tutaj jeszcze raz przypominają się słowa Szymona Piotra: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego!”.






«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...