Papieżyca Joanna oraz inne tematy widma

Zniesławianie największych nauczycieli Kościoła katolickiego poprzez przypisywanie im takich poglądów, jak gdyby byli to ludzie złej woli albo umysłowo niedorozwinięci, jest, niestety, metodą często stosowaną przez jego wrogów W drodze, 2/2009



2. Fenomen popularności Kodu Leonarda da Vinci, wielomilionowe nakłady tej książki oraz towarzyszący jej szum medialny zapewne doczekają się pogłębionych interpretacji[11]. Teraz zwrócę uwagę tylko na to, że dosłownie przed kilku laty kilkuset milionom ludzi wtłaczano zmyśloną na naszych oczach bajeczkę o żonie i dzieciach Jezusa, z jednoznaczną sugestią, że ludziom Kościoła nie udało się ukryć „prawdy”, gdyż przetrwała ona w jakichś średniowiecznych legendach i rzekomo znajdowała wyraz w różnych dziełach sztuki.

Zapewne wielu czytelników, nawet krytycznych wobec tej książki, pomyślało sobie wówczas: „Kto wie, może jednak coś tu na rzeczy jest”. Słowem, niszczące ewangeliczną prawdę o Panu Jezusie widmo rzekomej Jego żony i dzieci zostało już do naszej społecznej świadomości wprowadzone i zapewne długo jeszcze będzie niektóre umysły nawiedzało.

Warto wiedzieć, że bajeczka nie ma żadnych śladów nawet w apokryfach, nie zna jej nawet żadna legenda średniowieczna. Została wymyślona dopiero co, w roku 1980, w powieści Liz Greene The Dreamer of the Vine, a dwa lata później rozbudowana w książce trojga autorów, M. Baigenta, R. Leigha i H. Lincolna, pt. Święty Graal, święta krew[12]. Dan Brown tę mistyfikację podjął i ogromnie spopularyzował.

3. Widmo, które przykleiło się do odbytego w roku 585 synodu w Mâcon, pojawia się publicznie tylko od czasu do czasu, ale jest ogromnie żywotne, bo straszyło już w XIX wieku. Majaczy ono, jakoby uczestnicy wspomnianego synodu spierali się zażarcie o to, czy kobieta ma duszę, i że o mały włos nie doszło do orzeczenia, że jej nie ma. Co bezczelniejsi fabulatorzy twierdzili, jakoby w ogóle przez pierwsze VI wieków w Kościele nie było pewności co do tego, czy kobiety mają duszę, i że rozstrzygnął to jakoby dopiero synod w Mâcon.

Uchwały tego synodu zachowały się w całości[13] i nie ma tam nawet śladu tej wymyślonej przez kogoś o złej woli dyskusji. Samo zaś widmo wyrosło z ciekawostki, zapisanej przez ojca historiografii francuskiej, św. Grzegorza z Tours, w jego [14].

4. „Nieuctwo jest matką prawdziwej pobożności” – tę brednię przypisuje się papieżowi Grzegorzowi Wielkiemu od całkiem niedawna. Ale za to bardzo energicznie – w Internecie znaleźć ją można już w tysiącu miejscach. Zniesławianie największych nauczycieli Kościoła katolickiego poprzez przypisywanie im takich poglądów, jak gdyby byli to ludzie złej woli albo umysłowo niedorozwinięci, jest, niestety, metodą często stosowaną przez jego wrogów.

Mam dwie rady na okoliczność, kiedy ktoś próbuje kompromitować Kościół za pomocą przypisywania jego największym autorytetom różnych głupot i niedorzeczności. Po pierwsze, poprośmy wówczas o wskazanie, gdzie daną „rewelację” określony święty napisał. Może akurat przyczyni się to do tego, że nasz bliźni przestanie udzielać poparcia jakiemuś fałszywemu widmu.

Po drugie, udaj się do jakiejś większej biblioteki i przynajmniej przekartkujmy dzieła tego świętego. Twórczość największych nauczycieli Kościoła – św. Augustyna oraz innych Ojców, św. Tomasza z Akwinu i wielu innych klasycznych teologów – w dużej części jest dostępna po polsku. Jeśli idzie o św. Grzegorza Wielkiego, po polsku są wydane jego Homilie na Ewangelie, Księga reguły pasterskiej, cztery tomy Listów, trzy tomy Moraliów, Dialogi.

Przekonamy się wówczas, że obśmiewani przez współczesnych barbarzyńców chrześcijańscy myśliciele nie byli ani głupcami, ani ignorantami; przeciwnie, byli oni ludźmi mądrymi i głębokimi. Owszem, ponieważ byli również dziećmi swojej epoki, niekiedy (naprawdę bardzo rzadko!) natrafimy w ich pismach na sformułowania tak całkowicie zanurzone w swojej epoce, że dziś brzmią w naszych uszach jak brednie. Od różnych „bredni” nie są wolne również dzieła takich geniuszy myśli ludzkiej, jak Platon, Arystoteles czy Newton. Nie zmienia to przecież faktu, że naprawdę nie byli to głupcy, ale najwięksi z wielkich i że ludzkość po dziś dzień wiele im zawdzięcza.

I z całą pewnością nie byli również głupcami ani święty Augustyn, ani święty Grzegorz Wielki, ani święty Tomasz z Akwinu – i niedobrą robotę wykonują ci, którzy tych budzących najwyższy podziw chrześcijańskich myślicieli przedstawiają w taki sposób, jakby to byli ludzie umysłowo upośledzeni. Czymś zaś szczególnie nagannym jest wmawianie cudzym autorytetom twierdzeń, których oni nigdy nie wypowiedzieli. W ogóle dobrze jest nie uprawiać takiej „twórczości”, która płynie z zapiekłej nienawiści.




[11] W artykule pt. Albo… albo… Uwagi na marginesie „Kodu Leonarda da Vinci” („W drodze” 2004 nr 10, s. 123–128) próbuję jedynie objaśnić antychrześcijański charakter tej książki. 
[12] Odnośne fakty przedstawia bp Andrzej Siemieniewski w portalu elektronicznym Katolicki Serwis Apologetyczny, a ponadto we wstępie do książki: Ben Witherington III, Kod Ewangelii, Wydawnictwo M, Kraków 2006. 
[13] J. D. Mansi, Sacrorum Conciliorum nova collectio, t. 9, 947–961. 
[14] Z widmem tym rozprawiam się w artykule: Czy kobieta ma duszę?, w: J. Salij, Szukającym drogi, Wydawnictwo W drodze, Poznań 1993, wyd. 4, s. 242–247.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...