Kazanie nie powinno trwać dłużej niż 12 minut, jeżeli ksiądz nie chce, by jego słuchaczy spotkał los nowotestamentowego Eutycha. W polskim Kościele jednak tak krótkie, przemyślane, płynące z serca kazanie to rzadkość. W drodze, 6/2009
Grzech czwarty: język
Podczas homilii wielu księży najzwyczajniej w świecie nie radzi sobie z językiem polskim. Dlaczego? – To bardzo trudne zagadnienie. Podczas kazania mówimy przecież językiem wywodzącym się z ziemi o rzeczach nieziemskich.
Zatem choćby stąd już bierze się trudność – tłumaczą. Dalej: księża wychodzący z seminarium naszpikowani są terminologią specjalistyczną, naukową, teologiczną. I te terminy przenoszą na ambonę, nie tłumacząc ich ludziom. Tworzy się specyficzny żargon teologiczny, którego ludzie nie rozumieją. Ów żargon stanowi dla kapłanów wygodny pancerz, w którym chronią się nie tylko podczas kazań.
Nieduża parafia w diecezji bydgoskiej. Przychodzą narzeczeni, by ustalić termin ślubu.
– Ale proszę państwa – mówi ksiądz, zapisując w księdze parafialnej wszystko, co trzeba zapisać przy takiej okazji. – Trzeba jeszcze odbyć trzy spotkania z doradcą życia rodzinnego. Czyli w tym wypadku ze mną.
– Po co? – denerwuje się chłopak.
– No wie pan, żeby przygotować się do życia małżeńskiego.
– Ale my jesteśmy dorośli. Wiemy, co trzeba.
– No proszę pana, jednak nie wszystko. Są sprawy płciowości dostępne wyłącznie małżonkom.
Małżeńskie spotkanie intymne to ołtarz, na którym małżonkowie nawzajem ofiarują się sobie.
– Nie rozumiem – przerywa mężczyzna, patrząc staremu proboszczowi prosto w oczy. – Nie rozumiem, o czym ksiądz mówi.
– No cóż – plącze się ksiądz. – Mąż i żona… po ślubie oczywiście, wchodzą ze sobą w szczególne relacje.
Jak mówi Pismo: zbliżają się do siebie, poznają się od tej najpiękniejszej strony. Są dla siebie ołtarzem, jak powiadam, składają na tym ołtarzu ofiary…
– Czy ksiądz chce z nami porozmawiać o małżeńskim współżyciu? – pyta dziewczyna.
– O właśnie, właśnie tak – cieszy się proboszcz, zadowolony, że niewygodne słowo padło z drugiej strony.
Taki sam język pojawia się podczas kazań, szczególnie na mszach odprawianych z okazji ślubu czy kolejnej jego rocznicy.
Druga strona medalu to język zbyt mocno wzorowany na potocznym. Próba zejścia do poziomu ulicy. – To jest niedobre. Nie to miejsce ani nie ta materia. Ten język jest tak ubogi, że nie poradzi sobie z pewnymi prawdami, które kaznodzieja chce przekazać – uważa ks. prof. Przyczyna.
Złoty środek? – Nazywamy to językiem doświadczenia ludzkiego. To język, którym ludzie na co dzień mówią o własnych doświadczeniach – i tych codziennych, i tych religijnych. Tego języka trzeba słuchać, zanim wyjdzie się na ambonę głosić. Gdyby księża przysłuchiwali się, jak o sprawach wiary mówią ludzie świeccy, wiele mogliby się nauczyć.
A dlaczego się nie przysłuchują?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.