W sakramencie pokuty dokonuje się pojednanie nie tylko z Bogiem, ale również z Kościołem. Chociaż każdy mój grzech rani i osłabia Kościół, to warto skupić uwagę na tych naszych działaniach i nawykach, które skierowane są bezpośrednio przeciwko Kościołowi. W drodze, 2/2010
Lekceważenie dla nauki Kościoła
Na temat trzeciego rodzaju naszych katolickich grzechów przeciwko Kościołowi spróbuję napisać kiedyś osobno. Tutaj tylko wstępnie zwróćmy uwagę na to zjawisko, że potrafimy jednocześnie uważać się za katolików i nie przejmować się zbytnio nauką Kościoła, jeżeli ona w czymś nam się nie podoba.
Są katolicy, którzy wiedząc o jednoznacznej nauce Kościoła na temat prawa każdego człowieka do życia, od poczęcia aż do naturalnej śmierci, czują się uprawnieni do orzekania, że w niektórych sytuacjach aborcja albo eutanazja są wyborem moralnie dopuszczalnym.
Zdarza się nawet, że rodzice otwarcie uczą swoje dzieci moralnego relatywizmu. Jest taka moda, żeby w rozmowach z dzieckiem na temat nierozerwalności małżeństwa, czy różnych konkretnych problemów objętych przykazaniami Nie zabijaj i Nie cudzołóż, przedstawiać różne poglądy i stanowiska jako rzekomo równoprawne. Mówimy dziecku: „Jedni na ten temat uważają tak, inni uważają tak – ty, kiedy dorośniesz, sam sobie wybierzesz, do jakiego stanowiska się przyłączysz”. I jeszcze takim rodzicom się wydaje, że są wzorcowo obiektywni i szanują osobowość dziecka.
Dzisiaj wielu ludzi prowadzących działalność gospodarczą ogarnęła fałszywa wiara, jakoby ekonomia miała swoje własne prawa i zasady moralne w niej nie obowiązywały. Niekiedy jesteśmy aż tak przewrotni, że usiłujemy Boga czynić sojusznikiem naszych niegodziwości. Ktoś rozbił bliźniemu rodzinę, wziął cudzą żonę albo cudzego męża i mówi sobie, że Pan Bóg, który jest miłością, nie może być przeciwnikiem jego miłości. Udaje nam się nawet takimi poglądami zarażać nieraz innych.
W obliczu powyższych uwag mentalność współczesna zazwyczaj się buntuje: Przynależność do Kościoła nie może nas przecież pozbawiać prawa do własnych poszukiwań i do własnych poglądów! A z jakiej racji biskupi, czy choćby nawet sam papież mieliby dyrygować naszymi sumieniami? Zresztą nasze czasy przyniosły wiele nowych problemów moralnych i sięganie po stare wzory nie musi być najszczęśliwszym sposobem ich rozwiązywania!
Tutaj nie unikniemy pytania, czym jest Kościół. Nie chodzi o pytanie, co my sądzimy na temat Kościoła, ale czym jest Kościół realnie, naprawdę. Bo jeżeli Kościół jest bardzo czcigodną, ale tylko ludzką skarbnicą wielowiekowego doświadczenia moralnego i religijnego – byłoby czymś nierozsądnym z jego mądrości nie korzystać, ale też nie byłoby powodu, żeby jego nauki trzymać się zawsze, a już zwłaszcza wówczas, kiedy budzi ona w nas zastrzeżenia.
Jednak być katolikiem to znaczy wierzyć, że sam Syn Boży, który z miłości do ludzi stał się jednym z nas i dokonał odkupienia całej ludzkości, Kościołem nas obdarzył. Kościół to coś zdecydowanie więcej niż bardzo czcigodna ludzka instytucja. Kościół jest darem Bożym, jest miejscem szczególnej obecności Chrystusa Pana wśród nas (por. Mt 28,20). Sam Duch Święty czuwa nad tym, żeby Kościół uczył nas objawionej przez Chrystusa mądrości Bożej (por. J 14,26; Łk 10,16).
To nie jest tylko tak, że my, katolicy, w to wszystko na temat Kościoła wierzymy. Kościół naprawdę jest darem Bożym dla ludzi, naprawdę sam Duch Święty nad nim czuwa. A skoro tak, to łatwo zrozumiemy Orygenesa, wielkiego teologa z pierwszej połowy III wieku, który prosił swoich słuchaczy, ażeby zdecydowanie odrzucili jego poglądy, gdyby kiedykolwiek zdarzyło mu się nauczać wbrew nauce Kościoła. Gdyby tak kiedyś się stało, wówczas do niego, gdyby stał się nauczycielem fałszu, odnoszą się znane słowa Pana Jezusa: „Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją” (Mk 9,43):
„Chodzi tu o mnie. Jeśli ja, który zdaję się być dla ciebie prawą ręką, nazywam się prezbiterem, i jak się wydaje, głoszę słowo Boże, uczynię cokolwiek przeciw nauce Kościoła i przeciw zasadom Ewangelii, tak iż tobie, Kościołowi, dam powód zgorszenia, niechaj Kościół jednomyślną decyzją odetnie mnie, swoją prawicę, i odrzuci precz od siebie. Lepiej jest bowiem dla ciebie – tzn. dla Kościoła – abyś beze mnie, ręki swojej, która źle postępując, przyniosła ci zgorszenie, wszedł do królestwa niebieskiego, niż żebyś ze mną poszedł do piekła” (Wykład Księgi Jozuego, hom. 7,6).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.