Nie sądziłem, że dane mi będzie być przy Nim właśnie wtedy, w tych ostatnich godzinach. Nie da się opowiedzieć, co czuje człowiek, który zawsze starał się stać w cieniu i nie przeszkadzać swoim aparatem, a tu nagle, w takiej chwili, Papież właśnie o nim sobie przypomina i woła go do siebie na ostatnią audiencję… Przewodnik Katolicki, 1 kwietnia 2007
Jak Pan przeżył 16 października 1978 roku?
– To był dzień pracy. Wszyscy czekaliśmy na nowego papieża. To, co się chciało wtedy sfotografować, zatrzymać na zdjęciu, to był jakiś pierwszy gest, wyraz twarzy, uśmiech; może przede wszystkim oczy – w tych oczach było widać wszystko.
A jakie było pierwsze wrażenie, gdy okazało się, że na papieża nie wybrano kardynała z Italii?
– Z pewnością było to zaskoczenie. Byliśmy przyzwyczajeni do Włochów zasiadających na papieskim tronie. Jednak wiedząc kim jest Wojtyła, czułem radość. Dla mnie ten wybór był wielkim szczęściem. Znając go bowiem wcześniej, zwłaszcza z czasów Soboru, wiedziałem, jak wspaniałego pasterza otrzymuje Kościół, choć – co tu dużo mówić – w najmniejszym stopniu nie przypuszczałem, jak wiele przyjdzie nam dzięki Niemu przeżyć i jak wiele zrobi dla świata i dla Kościoła.
Jakie momenty wskazałby Pan jako najbardziej znaczące w tym pontyfikacie; był Pan przecież prawie zawsze przy Ojcu Świętym.
– Najważniejsze jest chyba to, że przy Janie Pawle II właściwie każdy dzień był nowością i zaskoczeniem. Przez 27 lat, od samego rana, od 6.15, aż do późnego wieczoru wciąż się coś działo. Dzień po dniu dawał nam możliwość przeżywania czegoś szczególnego, wciąż nas zaskakiwał. Ta możliwość przeżywania wciąż czegoś nowego dodawała chyba wszystkim sił do pracy i trwania przy nim.
Nie potrafię powiedzieć, który dzień był szczególnie piękny czy znaczący. Przy Janie Pawle II każdy dzień był piękny, bo każdy był nowym doświadczeniem. Przy nim życie nigdy nie było „płaskie”; ciągle nas czymś zaskakiwał i je urozmaicał.
Czy jest jakiś moment, który szczególnie zapadł w Pańskiej pamięci jako fotografa; jakieś zdjęcie, które uważa Pan za najcenniejsze?
– Skoro powiedziałem, że każdy dzień był dla mnie jakąś nowością, to i każde zdjęcie, które zrobiłem, wydaje mi się czymś ważnym. Nie umiem określić, które z nich jest tym jedynym, wybranym, szczególnym.
Były zdjęcia z zamachu w 1981 roku; było dziecko, które objęło ramionami Ojca Świętego i niejako zawisło Mu na szyi… to są zdjęcia, które obiegły cały świat. Ale dla mnie nie ma jakiegoś jedynego zdjęcia. Z Nim każde ujecie było dobre. Żył tak, że nieustannie inspirował mnie do pracy. Dzięki Niemu wiedziałem, że nie chcę w życiu robić nic innego.