Bóg otworzył mi oczy

Nie planuję niczego, zauważyłam, że dużo łatwiej jest zaufać Panu Bogu i codziennie zadawać Mu pytanie: co mam dzisiaj robić? Jest taki święty, który codziennie modlił się do Pana Boga: „a Ty mnie, Panie Boże, dzisiaj sobie pilnuj”. To mi się bardzo podoba i tak chcę żyć. Przewodnik Katolicki, 29 kwietnia 2007




Krótko przed chorobą byłam na rekolekcjach, na których usłyszałam pytanie Pana Boga: Majko, czy ty mnie kochasz? Odpowiadałam: tak, kocham Ciebie, Boże, widziałam, jakie cuda czyniłeś w moim życiu, jak chociażby moja rodzina, to, że rodzice są razem, każde życie mojego rodzeństwa jest dla mnie cudem, przecież moim rodzicom byłoby znacznie łatwiej, gdyby było nas mniej. Cudem dla mnie jest także to, że mamy dom, ogród, o który modliłyśmy się z siostrami wytrwale przez kilka lat.

Potrafisz określić moment, kiedy straciłaś bliskie relacje z Bogiem?

Kiedy zaczęłam dorastać i tracić zaufanie do Boga, mieć swoje plany i pomysły na życie oraz podejmować samodzielne decyzje uważając, że sama muszę decydować o tym, co dla mnie jest najlepsze. Zamiast w zaufaniu się modlić, próbowałam wiele rzeczy zdobyć sama. Kiedy więc przyszedł czas poważnych rekolekcji, podczas których słyszałam, jak Pan Bóg mnie pytał: Majko, czy ty mnie kochasz, łatwo było mi odpowiedzieć – tak, Boże, kocham Cię. Jednak właśnie wtedy dotarło do mnie, że choć nie jestem ciężko chora, to stale przeciw Panu Bogu szemram, narzekam, buntuję się, podczas gdy na świecie tak wielu ludzi choruje na raka i wielbi Boga… Dlatego postanowiłam, że poddam się Jemu, że będę taką, jaką chce mnie mieć…

Dwa tygodnie później dowiedziałam się, że mam raka. I usłyszałam znów pytanie Pana Boga: Majko czy ty mnie kochasz? Przeraziłam się, że Pan Bóg tak dosłownie zadał mi to pytanie. Jednak już w obliczu ciężkiej choroby trudniej było mi odpowiedzieć: tak, Panie Boże, kocham Ciebie. To wiązało się z tym, że musiałam powiedzieć - tak Boże, oddaję Tobie wszystkie moje marzenia, plany i całą moją przyszłość. Oddaję Tobie swoje cierpienie, każdy dzień. Tak Panie Boże, rób ze mną co chcesz… To było i jest najtrudniej powiedzieć, a jeszcze trudniej wprowadzić w życie.

A jak radzą sobie z Twoim cierpieniem rodzice i rodzeństwo?

Rodzice starają się być przy mnie silni. Jednak widzę, że często są podenerwowani, pewnie wiele ich planów także runęło w gruzach. Pan Bóg daje im także trudne doświadczenie, ale doznają też dużo Jego miłości. W szpitalu spotykam wielu rodziców, którzy nie są związani z Kościołem, i widzę, jak strasznie cierpią, jak wręcz krzyczą, że nie akceptują choroby swojego, często jedynego, dziecka. Ja dzięki Chrystusowi widzę sens swojej choroby i cierpienia. Rodzice także, i to nam bardzo pomaga w dźwiganiu tego trudnego ciężaru.

Ponieważ moje rodzeństwo nie tylko jest liczne, ale i w różnym wieku, dlatego adekwatnie do niego stara sobie radzić z moją chorobą. W początkowych jej zawirowaniach, kiedy rodzice siłą rzeczy byli bardziej skupieni na mnie, mój pięcioletni brat przytulił się do taty i stwierdził, że też chce mieć raka… Cieszę się, że teraz traktują mnie już bez żadnej taryfy ulgowej, czyli kłócą się ze mną i wyzywają; ty łyso pałko… wreszcie jest normalnie.
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...