Badacze systemu komunistycznego zwracali uwagę na kopiowanie przez komunizm różnych form kultu religijnego i wprowadzanie ich do obyczajowości świeckiej, a nawet do rytuału życia politycznego. Przewodnik Katolicki, 9 grudnia 2007
Kłopot w tym, że jedną z cech działalności biurokracji UE jest produkowanie dokumentów zawierających zapisy, które przy odpowiedniej interpretacji zawężają prawa państw do samodzielnego decydowania o tym, co może się dziać na ich terytorium. Art. 52. Karty mówi: „Wszelkie ograniczenia w korzystaniu z praw i wolności uznanych w niniejszej Karcie muszą być przewidziane ustawą i szanować istotę tych praw i wolności. Z zastrzeżeniem zasady proporcjonalności, ograniczenia mogą być wprowadzone wyłącznie wtedy, gdy są konieczne i rzeczywiście realizują cele interesu ogólnego uznawane przez Unię lub wynikają z potrzeby ochrony praw i wolności innych osób”.
Świetnie, tylko pojawia się tutaj podobnie jak w kilku innych punktach interes „uznawany przez Unię”. Czyli kogo? Ogół obywateli, państwa członkowskie, a może Komisję Europejską? Wobec oczywistej tendencji do budowania prymatu prawa wspólnotowego nad krajowym, obecnej w praktyce europejskiej od wielu lat, za chwilę może się okazać, że na mocy jakiegoś zapisu po piątym przecinku w dokumentach UE Karta stanie się obowiązującą wytyczną dla państw członkowskich. A kolejny urzędnik tak zinterpretuje jej zapisy, że okaże się, iż prawdziwym europejskim małżeństwem będzie związek dwojga homoseksualistów.
To zresztą wydaje się najmniej groźne. Uczestnictwo w Unii oznacza rzeczywiście ogromne poszerzenie możliwości omijania prawa krajowego. Przecież w strefie Schengen zakaz aborcji jest czystą iluzją. A dokładniej wynika wyłącznie z zasobności kieszeni. Bo po godzinie lotu samolotem każda kobieta z tych nielicznych państw unijnych, które ograniczają prawo do aborcji na życzenie, może jej dokonać u lekarza w Londynie, Hadze albo Pradze.
Podobnie rzecz się ma ze związkami homoseksualistów. Bo można sobie wyobrazić „parę”, która wyjeżdża powiedzmy do Hiszpanii, tam zawiera tzw. małżeństwo i adoptuje dziecko (co również tamtejsze prawo dopuszcza) i po – powiedzmy – dwóch latach taka pseudorodzina wraca do Polski, gdzie żąda dla siebie praw nabytych w innym kraju Unii. Zabierzemy jej dziecko i oddamy do sierocińca? Zrobi się gigantyczny wrzask na pół Europy. To nie zależy od Karty Praw Podstawowych, ale jej pełne przyjęcie przez Polskę niestety niewątpliwie ową parę prawnie wzmocni.
Członkowstwo w Unii tak czy inaczej będzie wymuszało na Polsce daleko idącą tolerancję wobec przeróżnych wynaturzeń wynikających z tak zwanej poprawności politycznej. Ważne jednak, by nie stało się to obowiązkiem prawnym. W gruncie rzeczy najważniejsze jest wykorzystanie czasu, jaki jeszcze mamy do mądrego nauczania. Tak ze strony Kościoła, jak i świeckich. Nauczania na przykład, że jest złem wywiezienie babci do Holandii i poddanie jej w tamtejszym szpitalu – używając języka unijnego – eutanazji, czyli w języku norm moralnych: zamordowanie jej. Bo technicznie i prawnie taką możliwość w istocie już jest.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.