Obrazy zniszczenia, ranni, szczątki zabitych, wszechogarniające poczucie zagrożenia, to dla niektórych żołnierzy biorących udział w misjach pokojowych chleb powszedni. Obcowanie ze śmiercią nie pozostaje bez śladu na ich psychice. Przewodnik Katolicki, 16 grudnia 2007
Obrazy zniszczenia, ranni, szczątki zabitych, wszechogarniające poczucie zagrożenia, to dla niektórych żołnierzy biorących udział w misjach pokojowych chleb powszedni. Obcowanie ze śmiercią nie pozostaje bez śladu na ich psychice. Przygnębiające wspomnienia, złe sny, lęk i niepokój, nawet po powrocie do kraju, mogą towarzyszyć im latami, a niekiedy nawet do końca życia.
Polscy żołnierze ranni w misjach trafiają m.in. do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Mają różne obrażenia: urazy wielonarządowe, rany postrzałowe, uszkodzenia słuchu, oparzenia, a także zaburzenia psychiczne wywołane wojennym stresem. Te ostatnie, chociaż niewidoczne gołym okiem, wcale nie leczą się łatwiej. – Najczęściej trafiają do nas żołnierze cierpiący na PTSD, czyli zespół stresu potraumatycznego (z ang. posttraumatic stress disorder). Na zespół ten składają się m.in. nawracające przykre wspomnienia i koszmarne sny związane z urazem, zobojętnienie uczuciowe, apatia, drażliwość, wybuchy gniewu, nadmierna czujność i podejrzliwość. Z objawami tymi współwystępują często: lęk i depresja, dolegliwości żołądkowo-jelitowe i inne objawy somatyczne. Zaburzenia związane ze stresem bojowym u niektórych żołnierzy są tak duże, że – mimo stosowanego podczas misji leczenia - uniemożliwiały im dalsze pełnienie służby i musieli być ewakuowani do kraju – mówi doc. Stanisław Ilnicki z Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.
Żołnierze z PTSD unikają rozmów na temat misji, nie mogą oglądać filmów i programów o tej tematyce. Przelatujący helikopter może wywołać u nich objawy paniki, kojarzy się z sytuacją zagrożenia, wojną, transportem rannych. Krzyczą przez sen, cierpią na nadmierną czujność. Zdarza się, że w nocy budzi ich najmniejszy szmer, wychodzą z domu, by „patrolować teren”, zachowują się jakby cały czas pełnili wartę. Wszystko to negatywnie odbija się na ich życiu rodzinnym. Np. w przeprowadzonych przez Pentagon ankietach aż 20 proc. amerykańskich żołnierzy służących w Iraku stwierdziło, że z powodu przeżyć wojennych im małżeństwo rozpadło się. Dochodzi do kłótni małżeńskich i nieporozumień z dziećmi, życie rodzinne bywa wystawione na ciężką próbę. Żołnierz wracający z misji pragnie czułości, spokoju i odpoczynku, tymczasem żona, która pod jego nieobecność musiała wziąć na siebie więcej obowiązków, oczekuje od niego tego samego. Rozmijanie się oczekiwań staje się źródłem konfliktów. Niestety wielu weteranów unika kontaktu z psychologiem lub lekarzem z obawy przed środowiskową stygmatyzacją. Żołnierz, który wraca z misji ranny, jest uważany za bohatera, może czuć się dumny, bo doznane rany świadczą o jego poświęceniu i odwadze. Żołnierz, który wraca z problemami psychicznymi, uważany jest często za słabeusza, bo żołnierzowi nie wypada się załamywać. Dlatego wielu woli cierpieć w samotności, niż szukać specjalistycznej pomocy. Niektórzy szukają złudnego ukojenia w alkoholu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.