Już nie koncertuję, praca lekarza jest za bardzo absorbująca. By wykonywać ją dobrze, trzeba z czegoś zrezygnować. Nie zarzekam się jednak, że nie napiszę już żadnej piosenki. Jeśli uzbiera się ich kilka, to być może pomyślę o wydaniu płyty. Przewodnik Katolicki, 6 stycznia 2008
Nigdy nie chciał Pan wyjechać?
Od wyjazdu wolałem śpiew. Nie nadaję się na emigranta. Lubię przebywać na dobrze sobie znanym gruncie, czuć, że jestem u siebie, wśród starych znajomych, poruszać się w swoich rewirach. Wolę funkcjonować w dobrze sobie znanej obyczajowości i kulturze, rozumieć zachodzące w niej zjawiska. Choć nie wszystko mi się w Polsce podoba, to jednak czuję się tu bezpiecznie, tu mi dobrze. Wyjazd to dla mnie za duże ryzyko.
Ale wyjście na estradę, otworzenie duszy przed publicznością, wystawienie siebie na ostrze krytyki to też ryzyko, a jego podjęcie wymaga odwagi.
To akurat jest dla mnie proste. Stojąc na estradzie, mam przed sobą dość anonimowy tłum, skierowane na mnie reflektory oślepiają, tak że prawie nie widzę publiczności, do której śpiewam. To redukuje mój stres niemal do zera.
Czy zawód lekarza pomaga w jakiś sposób w muzykowaniu?
Kontakt z wieloma pacjentami daje pewną wiedzę statystyczną o ludziach i życiu, co może się potem przekładać na treść piosenek i ich charakter. Niejeden pacjent może stać się do tego ciekawą inspiracją. Mógłbym na ten temat opowiedzieć wiele anegdot, ale nie zrobię tego, bo złamałbym tajemnicę lekarską. Jakiś związek niewątpliwie istnieje.
A czy muzyka może pomagać w pracy neurologa, np. w leczeniu choroby Parkinsona?
Oczywiście. Istnieje takie zjawisko jak kinezja paradoksalna. Polega ono na tym, że w warunkach ekstremalnych, np. w czasie kataklizmów, jak trzęsienie ziemi czy pożar, chorzy na Parkinsona, którzy na co dzień mają już kłopoty w sprawnym poruszaniu się, potrafią uciekać tak samo skutecznie jak ludzie zdrowi. Na pewien czas ich sprawność się po prostu samoczynnie poprawia. Do podobnych reakcji może dochodzić także pod wpływem muzyki. To nie przypadkowe, że Stołeczne Stowarzyszenie Osób z Chorobą Parkinsona pierwotnie zawiązało się jako kółko taneczne. Chorzy intuicyjnie wyczuwali, że w tańcu poruszają się lepiej, że uruchamia on w ich mechanizmy, które przełamują bezruch wynikający z choroby. Zastosowanie rytmicznych bodźców np. w formie muzyki marszowej ułatwia też przeprowadzanie ćwiczeń ruchowych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.