Od kilku tygodni jesteśmy pod wrażeniem kryzysu finansowego na rynkach światowych. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że kryzys zjadł zyski otwartych funduszy emerytalnych... Przewodnik Katolicki, 2 listopada 2008
Od kilku tygodni jesteśmy pod wrażeniem kryzysu finansowego na rynkach światowych. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że kryzys zjadł zyski otwartych funduszy emerytalnych – co oznacza, że przynajmniej dziś emerytury wypłacane w ramach OFE byłyby… żadne. Pocieszamy się, że za jakiś czas – jak to z giełdą – powinno być lepiej.
Na razie najbardziej tracą ci, których losy związane są z funduszami otwartymi – podczas gdy, o paradoksie, ZUS okazał się gwarantem stabilności – przynajmniej na razie.
Nie chcę jednak pisać dalej wyłącznie o tym, co jest teraz w czołówkach gazet.
Spróbujmy natomiast zwrócić uwagę na to, o czym pisze się rzadko lub nigdy. System emerytalny – o którego płynność specjaliści martwią się od lat coraz bardziej – sam jest skutkiem pewnego kryzysu. Tak, mało kto zwraca dziś uwagę, że to, jakie znaczenie mają dziś emerytury w życiu naszych społeczeństw, wynika z pewnej smutnej prawdy: system ten wyrasta z postępującego rozbijania więzi społecznych.
Nie teoretyzujmy jednak od samego początku. Oto reklama, która zupełnie niedawno gościła regularnie na ekranach naszych telewizorów. Energiczny starszy pan poprawia krawat przed lustrem, wyraźnie szykuje się do wyjścia. W tle pojawia się jego syn. „Ma tutaj tata coś na wydatki – mówi, wręczając banknot. - Tylko niech tata będzie przed dziesiątą". Spojrzenie ojca gaśnie, boleśnie poczuł ściśnięte cugle. To reklama funduszu emerytalnego, który sygnalizuje, że z jego pomocą życie starszego człowieka nie musi być aż tak okropne, jak los ojca uzależnionego od syna.
Rywalizacja starego i młodego gospodarza to temat stary jak świat. Na tym motywie, „kto będzie trzymał cugle”, urosły tony anegdot. Nowe jest tylko to, że właściwym rozwiązaniem tego napięcia jest oddanie się w opiekę „systemu”. Zimny i bezosobowy „system emerytalny” jest dla nas czymś bezpieczniejszym niż wikt i opierunek u swoich. Choćby więc ten system oszukiwał ludzi nie gorzej od kanciarza i traktował ich zgoła po kafkowsku – zawsze może liczyć na zaufanie większe niż własna rodzina.
Zmiana wprowadzona przez indywidualną emeryturę polega na radykalnym zawężeniu sfery dobra wspólnego rodziny: środki odcinane od comiesięcznego dochodu i odprowadzane przez lata do systemu emerytalnego dość trudno traktować jako transpokoleniowe dobro wspólne rodziny – jest to coś „prywatnego”, wyłączonego z dziedzictwa rodzinnego. Dziś zatem wypracowuje się własne emerytury, a nie wspólne dobro.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.